Decyzja o porzuceniu studiów i cała reszta
Im dłużej siedzę w domu po rzuceniu studiów, tym więcej rzeczy mi się przypomina, które doprowadziły do tej decyzji, i dochodzę do wniosku, że to nie było chyba normalne. Bałam się pójść na egzamin, bo bałam się, co pomyśli o mnie profesor. Bałam się wejść na zajęcia, bo wstydziłam się koleżanki, która też się na nie zarejestrowała. Bałam się przejść korytarzem, bo czułam, że wszyscy na mnie patrzą i myślą sobie, co za kretynka albo coś innego, negatywnego. Myślałam, że wszyscy oglądają ciągle mój profil na portalach społecznościowych, że interesują się moim życiem i śledzą je, i dlatego muszę się jak najlepiej zaprezentować. Ciągle się śmiałam i próbowałam udawać pewną siebie. Właściwie to nigdy nie jestem sobą, zawsze kogoś udaję, nie wiem, jaka jestem jako ja. Teraz siedzę od roku w domu. Boję się iść na studia albo do pracy, bo co będzie jak spotkam kogoś ze studiów? Mogę spojrzeć na to w ten sposób: a jeżeli oni wszyscy mają cię gdzieś, to dla kogo i po co się ukrywasz w domu? Ale jeżeliby tak było, jeżeli nikt się mną nie interesuje i nie przeżywa każdego mojego ruchu, to po co mam robić cokolwiek? Wszystko robiłam zawsze dla kogoś albo żeby się upodobnić, albo żeby coś komuś udowodnić, dla siebie samej to bym tylko leżała w łóżku lub siedziała przed komputerem. Już nic nie rozumiem z tego wszystkiego. Jeżeli ludzie się mną nie interesują, to po co mam żyć? Ale żyję, bo szczerze mówiąc, dalej myślę, że jednak się mną interesują i muszę im udowodnić, na co mnie stać. Ciągle myślę o tych wszystkich osobach. Czuję, że powinnam coś robić, że mam jakieś zadanie na świecie i denerwuje mnie, że nie robię tego, ale z drugiej strony, co mam robić?