Dlaczego mój 3-letni syn często nie rozumie co do niego mówię?
Witam.
Mój synek pod koniec czerwca skończy 3 lata. Od urodzenia różnił się trochę od innych dzieci, już w szpitalu po porodzie był bardzo spokojnym dzieckiem, w ogóle nie płakał, tylko jadł i spał. Pytałam o to lekarzy, a nawet położne, bo miałam wrażenie, że bardzo różni się od innych dzieci. Odpowiadano mi, że taki ma temperament, że jeszcze będę chciała, aby był cicho. Mijały miesiące i synek był nadal nadzwyczajnie spokojny. Rozwijał się prawidłowo, bawił jak inne dzieci, ale późno zaczął gaworzyć około 8 miesiąca i nadal był nadzwyczajnie grzeczny. Ale nie był nieśmiały. Czasem miałam wrażenie, że ma swój zamknięty świat, bawił się gdzieś z boku samochodem, ale nie było to dla mnie, aż tak niepokojące, ponieważ gdy go wołałam, doskonale mnie słyszał i potrafił oderwać się od zabawy. Kontakt wzrokowy też zawsze był i reagował na swoje imię. Potrafiłam go także zainteresować innymi zabawkami, ale na chwilę, po czym i tak wracał do swojego ulubionego auta, ogólnie wtedy lubił auta (było ich wiele, nie jedno). Fascynacje do samochodów zaczęły się od ok 13 miesiąca, wtedy też zaczął chodzić, do momentu jak skończył 2 latka. Później pokochał zwierzęta. Wszędzie widzi zwierzęta, do aut także wraca, ale na 1 miejscu są zwierzęta, książki, figurki, bajki, po prostu wszystko.
Co mnie niepokoi to to, że ma już 3 lata i praktycznie nic nie mówi, zaledwie kilka słów, które zliczę na palcach, typu: mama, tata, daj, tu, tam, auto. Z naśladowaniem zwierząt też jest ciężko, chodź tak je kocha, naśladuje krowę, kurę i psa. Do czego dążę... Mam wrażenie, że syn nie rozumie co do niego mówię. Nie wiem czy w wieku 3 lat pewne rzeczy powinny być dla niego logiczne? Podam przykład: Jeśli mówię do niego "Podaj mi pilot ze stołu" zrozumie, bo wie, że stół to stół, że tak się nazywa, żeby jednak go w tym uświadomić, musiałam mu powiedzieć Karolku to jest stół i tak kilka razy, czyli nie wiem, czy to dla niego nazwa, której się nauczył na pamięć, czy logiczne myślenie też. Jeśli powiem "Karolku podaj mi pilot, który leży na szafce, na której stoi telewizor" widzę jego zagubienie, po pierwsze myślę, że zdanie jest zbyt długie, po drugie wie co to telewizor, dlaczego nie pomyśli logicznie tylko dlatego, że nie wie co to jest szafka? Czy on uczy się tylko nazw, a nie myśli? Za każdym razem, kiedy powiem do niego coś nowego widzę po nim, że mnie nie rozumie, a nawet jeśli chcę mu to wytłumaczyć i też pokazać mu jakiś nowy przedmiot, o którym mówię, a jeszcze nie wie, jak on się nazywa.
Ciężko go zachęcić do współpracy, a jeśli mi się to uda i tak tego nie zapamięta, bo po prostu nie chce, nie ma ochoty. W tym danym momencie ten temat go nie interesuje, bo co go obchodzi, że np. to jest okno, czy to jest futryna, owszem np. drzwi to tak bo lubi nimi trzaskać. Albo schody, zapomniałam dodać, że miał dosłownie obsesję na ich punkcie, odkąd tylko zaczął chodzić, jednakże na dzień dzisiejszy u siebie w domu już mu się znudziły, woli u kogoś, a najlepiej jakby były jak najbardziej strome i niebezpieczne. Czyli wynika z tego, że zapamiętuje tylko to, co chce, ale czy też rozumie to? Kolejne moje pytanie, czy dziecko w jego wieku powinno już rozumieć fabułę obrazka? Mam wrażenie, że dla niego nie ma, że "krowa stoi na łące obok drzewa, a u góry świeci słońce" tylko: to jest krowa, to drzewo, słońce itp. Nie umie skupić się na tym co mu opowiadam, bo widzę, że nie rozumie. Chce tylko, żebym nazywała to co widzi... i ciągle powtarza " a to, a to".
Jeśli próbuje czytać mu książkę, denerwuje się i próbuje wymusić przewracanie kartek i znowu pokazywanie np. wszystkich zwierząt i nazywanie i może tak w kółko. Czy dziecko w wieku 3 lat ma prawo się tak zachowywać? Dlaczego inne dzieci nawet młodsze jak usłyszą rozmowę rodziców np. jak mama mówi do taty podaj mi pilot zapamiętują to sami, myślą..."aha to się nazywa pilot" i kojarzą ten fakt i zapamiętają, a Karol nie? Czy może tu być jakiś mój błąd, może za mało do niego mówiłam?? Syn wychowuje się praktycznie tylko ze mną i mężem. Mały kontakt z dziećmi ma, ale ma. Babci i dziadka też nie ma. Czy jest to powód do niepokoju? Starałam się wytłumaczyć sytuację najlepiej jak potrafiłam i mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam:)
Bardzo proszę o szybką odpowiedż i z góry bardzo dziękuję.