Jak pomóc mężowi alkoholikowi?
Witam! Proszę o pomoc, bo nie wiem co robić. Jestem w 8 miesiącu ciąży i bez pracy. Mój mąż jest alkoholikiem. Ma 30 lat. Pije od 15. roku życia. Nie umiem mu pomóc. Kiedy nie pije, jest aniołem. Tylko ostatnio jest wiecznie pijany. Nie jest zły, ale bardzo cierpi, szarpie się. Pije dzień w dzień. Nie chodzi do pracy. Mieszkamy z rodzicami. Szef dzwoni, że męża nie ma w robocie od 2 dni. Sama dawałam mu kanapki i jak zawsze wyszedł o 4 rano niby do zakładu. Minęły 24 h, nie wiem, gdzie jest. Widziany był z kumplami pijany. Szef mówił, że co tydzień daje mu 400 zł, a mi powiedział, że nie dostaje ani złotówki. Mama straciła pracę i nie mamy z czego żyć. Stan męża: Wini mnie za wszystko. Pomagam mu, staram się wspierać, wszystko odrzuca. Robi nowe długi, pije coraz więcej. Unika rozmów, ucieka z domu i kłamie bez przerwy. Podbiera tacie pieniądze z portfela, wykradł kartę i na maksa wyczyścił konto, 600 zł w jeden dzień. Nie potrafi usiąść i porozmawiać.
Często przychodzi w strasznym stanie, kładzie się na trawie, mokry od moczu i sypie wulgaryzmami. Zawsze uderza we mnie. Pochodzi z rodziny wielodzietnej, gdzie nie miał lekko - ojciec pił, mąż chował się sam, często obity, wagarował, nikt mu nie pomógł na czas. Niewiele zaznał miłości. Chciałam przymusić go do leczenia. Mnie nie bije. Za to powiedział, że wykończy mnie psychicznie. 13 lat od 1997 roku do 2010 leczyłam się z depresji endogennej z próbami samobójczymi. Za każdym razem mówi, że mam żółte papiery, zamknie mnie u czubków, wyzywa od suk i mówi, że się mnie brzydzi i powinnam się cieszyć, że chce ze mną żyć, bo nikt mnie by nie zechciał. Jestem przyczyną jego nieszczęścia i niszczę mu życie. Opowiada ludziom, że pije przeze mnie, bo robię mu piekło w domu. Nigdy nie robię awantur, nie wyrzucam za drzwi, usiłuję mu wybaczać i pomagać. Całe lato spał na dworze i mówił, że go wyrzuciłam za drzwi. Kiedy pracowałam, to płaciłam jego długi. Teraz nie mam za co. Robił mi awantury na ulicy i wyzywał od byle czego i tłuków, i co gorsze, przy ludziach. Powiedział, że może tak zrobić, że poronię jak komuś naskarżę. To wszystko co mówi to nieprawda, ale ja mimo to czuję się winna.
Widzę jak mój ukochany mężczyzna się stacza i nie umiem tego zmienić ani mu pomóc. Nie jest szczęśliwy, szarpie się i cierpi. Nie wiem, jak postępować. Po wytrzeźwieniu nie pamięta połowy tego, co mi powiedział, a we mnie to siedzi i męczy. Od 3 miesiąca ciąży choruję. Rok temu miałam wypadek w pracy i wypadły mi dwa kręgi z jądra miażdżystego. Czuję wielki ból, a uraz można leczyć dopiero po okresie karmienia, nie czuję oddawania moczu i chodzę w pieluchach. Nie ja tu jestem najważniejsza, ale mój mąż przychodzi pijany i ze złości szturcha mnie w bolesne miejsce, nie musi bić, ból jest okropny. Kiedy płaczę z bólu, mówi: masz za swoje - powiesz mamusi i tak będzie zawsze. Boję się, że nasza córeczka nie wytrzyma stresów i stanie się nieszczęście. Nie wiem jak mam z nim postępować. Mówi, że potrzebuje pieniądze na dojazd do pracy, a idzie do kumpli i pije za ciężko zarobione pieniądze moich rodziców - już 60-latków. Ja nie mam pracy, bo pracodawca zwolnił mnie w ciąży.
Nie mam siły teraz walczyć. Czuję się jak śmieć. Nie wiem gdzie jest mój mąż. Ostatnio powiedział, że się powiesi i płakał. On ma jakieś stany depresyjne, ale jak go leczyć, skoro non stop pije. Nie uważa, że ma problem. Mówi, że okradam go z pieniędzy, ale ja nie dostałam od 2 miesięcy żadnej gotówki. Nie mam na leki. Jestem na bezrobociu, ale pracodawca nie płacił mi składek na fp, więc nie mam zasiłku. Mama wczoraj straciła pracę. Mąż bez mojej wiedzy założył firmę, ale nie płaci ZUS ani podatku. Długi rosną. Ja na pieluchy wydałam już 2000 zł. Ponoć nie mam szansy na refundację, bo mojej jednostki chorobowej nie ma na liście funduszu. Mąż wini mnie za brak pieniędzy, bo nie mam pracy. To już ósmy miesiąc ciąży. Nie śpię po nocach, nie mogę sama wyjść z domu, a mój mąż nie przychodzi. Czasem marzę, aby to się skończyło, wszystko jedno jak, żeby nic nie bolało i żebym nie musiała tego widzieć. Tata jest nerwowy, miesiąc temu miał zawał, on nic nie mówi, ale cierpi. Muszę myśleć o dziecku, a co ja powiem córce, jak mi zarzuci, że stworzyłam jej taką patologię. Psychiatra powiedział, że moja depresja może wrócić w sprzyjających warunkach. Boję się, że moja córka zostanie bez rodziców. Mnie zabiorą do szpitala, a Ewę do Izby Dziecka. Proszę o informację, jak ocalić siebie i córkę, jak pomóc mężowi.
Ja już nie mam siły i czasem żałuję, że wtedy na toksykologii 6 lat temu mnie odratowano. Mój psychiatra nie wie, że mam męża alkoholika. Ostrzegał mnie jak wychodziłam za mąż, aby tylko nie pił. Ja mu chciałam pomóc. Uważałam, że to że pije nie znaczy, że mąż nie zasługuje na odrobinę szczęścia. Mam poczucie winy, że wiedziałam, że mąż pije, a mimo wszystko zgotowałam rodzinie taki los. Jestem po wyższych studiach i 2 podyplomówkach, ale mimo to nic nie wiem. Nie myślałam, że będzie tak źle. Chcę zmusić męża do leczenia, ale ponoć w sytuacji braku zgłoszeń na policję nie mogę. Poza tym wiem, że wracają alkoholicy po odwykach i piją dalej. Proszę o pomoc. Ledwie chodzę. Państwo są jedyną moją nadzieją. Za odpowiedź zapłacę. Ta sprawa jest dla mnie najważniejsza. Pozdrawiam.