Jak poradzić sobie z dalszym życiem?

Witam. Mam 19 lat, studiuję na akademii medycznej. Zawsze miałam problemy natury osobistej, jednak od ostatniego czasu nasiliły się one, uniemożliwiając mi normalne funkcjonowanie. Dlatego szukam pomocy, gdyż jeśli to potrwa, to stoczę się zupełnie na dno. Mieszkam od paru miesięcy sama, studiuję bardzo daleko od domu. Nie mam tu nikogo bliskiego, z kim mogłabym porozmawiać o swoich problemach, a ja czuję, że z każdym dniem coraz gorzej ze mną. Zupełnie nie mogę się uczyć. Nigdy nie byłam dobra w „zakuwaniu na pamięć”, zawsze potrzebowałam logiki, aby połączyć coś w jedną całość - wtedy wydawało się to przejrzyste i mogłam swobodnie operować danymi informacjami. Teraz, gdy otwieram książkę, jestem w stanie skupić się najwyżej dwie godziny dziennie… lub do czasu, aż coś będzie dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Wtedy wyświetla mi się w myślach informacja „zostaw to i idź spać”. Mam chorobliwą potrzebę rozumienia każdego zdania i dogłębnego wnikania w temat. Próbowałam szukać potrzebnych mi informacji, ale zajmowało to zbyt wiele czasu - w konsekwencji czego nie przerabiałam większości materiału. Dodatkowo wpadam w zażenowanie, gdy nie mogę czegoś znaleźć i szybko się poddaję. Moje stopnie są kolejnym powodem do frustracji - wiem, że stać mnie na więcej. Mam problemy w kontaktach z ludźmi - zawsze miałam. W dzieciństwie nie wiedziałam, jak się zachowywać w stosunku do rówieśników, często nie czułam się swobodnie, próbując ich naśladować. Do dzisiaj nie rozumiem ludzi, nie potrafię z nimi rozmawiać, nie wiem o czym. Często rozmowy ograniczam do wymiany informacji na dany temat, ale nie czerpię z tego jakiejś przyjemności. Powiedziałabym raczej, że korzyść. Nie wychwytuję ludzkich intencji, ciężko mi ocenić, kiedy ktoś żartuje - chyba że znam go znacznie dłużej. Często wykorzystuję ludzi jako tło do wygadania się - mówię wtedy długo na jakiś temat, nawet nie wymagając, aby towarzysząca mi osoba słuchała mnie. Wystarczy, że jest. Dlatego tak doskwiera mi siedzenie samej w czterech ścianach. Nie mam tu bliskich znajomych - miałam dwie koleżanki, ale w wyniku pewnego nieporozumienia one od jakiegoś czasu mnie unikają. Tak więc, spędzam czas samotnie, przed zajęciami czuję się jak obca wśród znajomków. Oni tak świetnie się dogadują, są w grupie. Zdarza się, że ktoś próbuje do mnie zagadać, ale ja nie wychwytuję jego intencji i nie potrafię nawiązać właściwej rozmowy. Źle się czuję w większych grupach ludzi. Mam jedną prawdziwą przyjaciółkę, ale jest ona bardzo daleko ode mnie. Kontaktuje się codziennie przez komunikator internetowy, jednak dla mnie to za mało. Dużo rozmyślam, wyobrażam sobie inny świat, w którym ludzie tworzą jeden organizm - każdemu zależy na swojej pracy i wykonuje ją sumiennie i właściwie. Najmocniejsze cechy jednostek są wykorzystywane tak, że każdy czuje satysfakcję z tego, co robi. Przez te moje rozmyślania nie widzę większego sensu w rzeczywistości, jaka mnie otacza. Każdy dzień jest katorgą, wydaje mi się, że to, co robię, nie ma najmniejszego sensu, nie widzę efektów swojej pracy - lub konkretnie, nie widziałam efektów, gdy jeszcze coś robiłam. Ostatnio bardzo dużo śpię, nawet nie dlatego, że jestem zmęczona. Gdyby nikt mnie nie budził, nie wstawałabym całymi dniami. Czuję, że nie mam po co się budzić i dla kogo. Każde niepowodzenie podsumowuję snem lub całkowitym wyłączeniem się z rzeczywistości - gram wtedy w gry, oglądam japońskie kreskówki, wyładowuję emocje na keyboardzie. Wydaje mi się, że mnie wtedy tu nie ma, że nic tak naprawdę się nie dzieje. Ostatnio coraz częściej myślę o tym, aby zniknąć z tego świata. Jednak nie potrafiłabym się zabić - coś mnie całkowicie powstrzymuje przed tym, mówi, że mam jeszcze tu coś do zrobienia. Tylko ja nie wiem co? Cokolwiek zaczynam planować, nie jestem w stanie doprowadzić do końca. Właściwie nikt nie popiera moich pomysłów - najczęściej mi je wręcz odradzają, twierdząc, że nie teraz na to pora. A ja czuję, że robienie czegoś „od siebie” dodałoby mi energii. Zdarza się, że popadam w taką rozpacz, że płaczę przez pół dnia i nie jestem w stanie niż robić. W skrajnych przypadkach nie mogę zasnąć godzinami, bo słyszę głosy w głowie, przypominające mi o wszystkich przykrych sprawach. Ostatnio przed zaliczeniem uwikłałam się w jeszcze jeden problem, tym razem związany z prawem - pamiętam, że przez trzy dni nie potrafiłam robić nic innego, jak grać i spać - byleby nie myśleć. Przyjaciółka uświadomiła mi potem, że nic przez ten czas nie jadłam - tylko że ja zupełnie nie czułam głodu! Mam ciągle zaciągnięte rolety tak, że wewnątrz mojego mieszkania panuje mrok. Nie mam ochoty wychodzić na zewnątrz - co najwyżej raz dziennie na zajęcia (zdarza się, że jeśli mam okienko między ćwiczeniami i wrócę do domu, to nie mogę wyjść po raz kolejny). Mam problemy z pamięcią, często tracę wątek, nie pamiętam zdarzeń, zapominam co miałam zrobić czy powiedzieć. Świat wydaje mi się szary, oschły, brutalny i nielogiczny. Każdego dnia próbuję walczyć ze swoimi słabościami, jednak gdy pojawiają się nowe pretensje - profesorów, bo czegoś nie umiem, znajomych, bo nie spełniam ich oczekiwać – słabnę. Najlepiej czuję się z moją przyjaciółką, gdy bawimy się jak dzieci - robiąc wiele irracjonalnych z punktu widzenia przeciętnego przechodnia rzeczy. Teraz obawiam się, że nawet do tego nie będę zdolna. Wydaje mi się, że umiera moja dusza i staję się pustym, suchym konarem, który za jakiś czas będzie w stanie tylko spełniać czyjeś żądania. A tego boję się najbardziej. Chciałabym wyrwać się z tego koła, gdyż czuję, że przez to pewnego dnia stracę wszystko, co mam. Nigdy nie konsultowałam swoich problemów z fachowcem - normalnie mieszkam w małej miejscowości, gdzie takiego nie ma, a teraz zwyczajnie nie mam czasu, by owego szukać. Z góry dziękuję za opinię.

KOBIETA, 19 LAT ponad rok temu
Paulina Witek Psycholog, Warszawa
72 poziom zaufania

Witam serdecznie!

Przeanalizowaliśmy wraz z pozostałymi ekspertami Pani list, traktując go bardzo poważnie i próbując wskazać możliwe przyczyny Pani trudności. Problem jest jednak bardzo złożony, a jego źródłem mogą być bardzo różne czynniki. Dlatego bez osobistej konsultacji z lekarzem psychiatrą trudno cokolwiek konkretnego ustalić.

Wydaje się nam jednak, że sprawa warta jest postawienia konkretnej diagnozy i podjęcia leczenia. Co prawda, nie wiem, w jakiej miejscowości Pani studiuje, ale na pewno ma Pani tam dużo lepszy dostęp do specjalistów niż w mniejszej miejscowości, w której się Pani wychowywała. Brak czasu nie powinien tłumaczyć unikania wizyty u specjalisty, gdyż Pani zdrowie i dobre samopoczucie powinno być priorytetem. Dlatego zachęcam do skorzystania z pomocy psychiatry oraz psychologa, może Pani zgłosić się do akademickiego ośrodka terapii lub do Poradni Zdrowia Psychicznego w Pani miejscu zamieszkaniu. Psychoterapia czy trening umiejętności społecznych pomogą Pani lepiej funkcjonować w życiu społecznym.

Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia!

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty