Jak pozbyć się nieustających lęków?

Witam! Wiem, że już dużo na ten temat zostało powiedziane i napisane. Cieszę się, że nie jestem z „tym” problemem sama, jeszcze niedawno myślałam, że tylko ja przeżywam podobne stany. W moim przypadku samej trudno mi określić „mój lęk”. Osoby, które nigdy tego nie przeżyły nie mogą zrozumieć na czym to polega. Często mówiłam o tym problemie rodzicom, ale czuje, że oni nie przywiązują do tego wielkiego znaczenia. Nie powiem - byłam raz u psychologa nawet ta wizyta w jakimś stopniu dodała mi odwagi, ale czułam, że ten psycholog też do końca nie rozumie istoty tej sprawy. Zacznę może od początku. Zaczęło się to u mnie pod koniec 2 klasy liceum, niedługo będzie 3 lata. Pierwszy taki atak był na jakieś 18-tce u mojego kolegi. Ja nie piję alkoholu często, właściwie tylko przy jakiś tam okazjach najwyżej lampkę wina i wtedy wypiłam kieliszek wódki, a ktoś tam w między czasie źle się poczuł (w tym przypadku za dużo trunku) i wtedy bach! - a jak ja zwymiotuję, a jak mi będzie niedobrze? Jak ja się w domu pokażę! Później na tej imprezie niby tam rozmawiałam z kimś, tańczyłam, ale w podświadomości nadal miałam tą obawę. Zaczęłam się źle czuć, chciałam wrócić do domu, bo tam bym się czuła bezpiecznie, później cały czas mi było niedobrze, ale tak jak nigdy wcześniej w cały moim życiu, to było takie inne „niedobrze” - mówię sobie: na pewno coś zjadłam, przejdzie mi, ale nie przeszło (do dzisiaj). W poniedziałek miałam iść do szkoły - oki, jestem w szkole pierwsza lekcja i znowu bach! - ten lęk nie to, że przed czymś konkretnym, ale samo to uczucie lęku, nagle cała rzeczywistość dookoła jakby przestała mieć znaczenie, bałam się tego. Na następną lekcję już nie poszłam, chciałam wrócić do domu jak najprędzej, wiedziałam, że tam będę bezpieczna potem sobie tłumaczyłam, że muszę się wyspać to mi przejdzie taki stresujący okres w szkole - poprawianie ocen itp., ale nie przeszło, później zaczęłam opuszczać szkołę. Wszyscy mówili: „ale ty jesteś dobra, przychodzisz na pierwsze 2 lekcje, a potem se idziesz - kurcze, ja też tak chcę!” - żeby oni wiedzieli co ja przeżywałam! Nigdy wcześniej nie chodziłam na jakieś tam dyskoteki czy coś, nie miałam za bardzo z kim - koleżanki jakoś mnie nie wyciągały ani nie zapraszały na imprezy czy dyskoteki, a ja tyle razy stałam w oknie i patrzyłam jak moje sąsiadki i sąsiedzi jadą na „disco”, często w klasie opowiadały jak tam jest fajnie, z kim tam były itp., a ja wtedy czułam taką zazdrość w sercu, taki też żal - ile ja razy w tym oknie płakałam, jak ja chciałam, żeby mnie ktoś zabrał, nawet moja ciocia mi mówiła: „ty nigdzie nie chodzisz, nikogo nie poznasz, zostaniesz starą panną” - czułam się zażenowana, chciałam wtedy chodzić, a od kiedy zaczęłam mieć te stany lęku przestałam chcieć, mimo że po jakimś czasie zaczęłam dostawać takie propozycje. Kiedyś bardzo bym się cieszyła, ale nie teraz. Kiedy na przykład byłam na jakiejś imprezie czułam się dziwnie, nie potrafiłam się zrelaksować i tańczyć tak jak kiedyś. Kiedyś słynęłam z tego, że często się śmiałam - teraz mój śmiech stał się pusty i sztuczny, już nie potrafię tak szczerze się śmiać, nie potrafię się bawić. Czuję się bezpiecznie tylko w domu, kiedy mam wyjść np. do kościoła - pocę się, serce mi wali, ale to nie tak, że jak pójdę to jest OK - właśnie podczas mszy mam takie ataki, chodzi mi o to, że nie boje się tam tylko iść tak jak np. zaczęłam liceum to też wychodziłam na autobus, ale wracałam się do domu, bo bałam się tam iść, wiadomo - nowe miejsce, nowi ludzie - nie mogłam się zaaklimatyzować, ale po jakimś czasie to wszystko ustąpiło, odnalazłam się, było tak normalnie (jak ja tęsknię za tym słowem), ale to co teraz jest to koszmar. Teraz zaczęłam studia, mieszkam w akademiku 50 km od domu. Tak tęsknię za tym żeby tam wrócić… W pierwszym tygodniu studiów po 2 dniach spakowałam się i wróciłam. Teraz jakoś tu funkcjonuję, ale jest ciężko, np. siedzę na wykładzie i nagle - bach - lęk! Patrzę na tych ludzi i czuję się obco, boję się, że narobię sobie wstydu, że się zwymiotuję, że zemdleję. Nie jadam też w miejscach publicznych. Jest też tak, że np. jeden tydzień jest w miarę, nawet o tym na moment zapominam, ale kiedy przyjeżdżam po weekendzie to znowu to wraca - czuję się uwięziona, nie wiem co robić, a do tego przez cały czas wszystko analizuję, np. rozmawiam z kimś, ale zupełnie nie skupiam na tym uwagi co ktoś do mnie mówi, tylko wciąż myślę o sobie, jeśli tak to można ująć - nie mogę się na niczym skoncentrować. Jest też tak, że np. kiedy próbuję „rozprawić się” z tym lękiem i szukam w przeszłości to odtwarzam sobie te sytuacje i na nowo to czuję - może to głupie, ale jak byłam wtedy w szkole 2,5 roku temu i miałam ten drugi atak to miałam na sobie taką niebieską bluzkę (i w sumie bluzka nic nie winna ) ale sądziłam, że jak ją znowu założę to znowu „to” się pojawi, chociaż mimo to się pojawi.

KOBIETA, 19 LAT ponad rok temu

Leczenie nerwicy

Witam serdecznie,
W z takimi dolegliwościami nie może Pani normalnie funkcjonować. Wszystkie sfery życia przez ulegają zachwianiu. Wymaga Pani zdiagnozowania problemu oraz włączenia odpowiedniego leczenia.
Powinna Pani umówić się na wizytę do psychiatry-skierowanie nie jest potrzebne.

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty