Jak wyzwolić swoje emocje?
Nie wiem jak zacząć, więc napiszę, jak się czuję. Boję się obudzić, gdy wstaję rano, ogarnia mnie strach tak duży, że nie mogę wstać, ciężko mi zrobić cokolwiek, nie mogę się wyrazić, boję się, że mam schizofrenię, jestem nerwowy i gdy kładę się spać, chciałbym obudzić się martwy, wtedy wszystkie problemy by zniknęły. Boję się iść do pracy, czuję zagrożenie ze strony innych ludzi, nie lubię z nimi obcować, chociaż bym chciał. Ciężko jest mi wyrazić się, wątek, który podejmuję np. w rozmowie umyka mi, w kontaktach z ludźmi jestem nerwowy (gdy jestem w towarzystwie, chciałbym się rozluźnić i odpocząć, dobrze bawić się, ale nie mogę, więc wycofuję się, nie rozmawiam z ludźmi, wydaje mi się, że z mojego powodu panuje cisza, którą powinienem przełamać, ale nie umiem, gdyż nie mam nic ciekawego do powiedzenia).
Mam problemy z koncentracją, z podejmowaniem i kończeniem zadań. Czuję się samotny. Dla mnie relacje międzyludzkie to ciągła walka, kto jest lepszy, a ja tę walkę przegrywam. Napiszę jeszcze, że pomaga mi diazepam, po nim czuję się dobrze, lęki znikają, ale przecież nie o to chodzi, żeby być na lekach. Po zapaleniu marihuany moje lęki wyolbrzymiają się i nie jestem w ogóle w stanie funkcjonować. Po extasy jestem duszą towarzystwa, potrafię każdą laskę poderwać. Ogólnie mam problem z pamięcią, podskakuję na dźwięk dzwonka, trzaśnięcie drzwiami. Gdy spotykam znajomych, ogarnia mnie strach, gdyż na pytanie, co słychać, ja chciałbym powiedzieć "gówno". Gdy słyszę niektórych ludzi, miałbym ochotę co najmniej ich skrzyczeć. Czasami nakręcam się tak, że nie mogę skończyć robić czegoś, mimo że mnie to męczy, czytam szybko i bez zrozumienia, po paru linijkach zpominam, co było na początku.
Często napalam się, żeby coś zrobić i naprawdę mam na to ochotę, ale za chwilę wątpię, ogarnia mnie poczucie bezsensowności tego (po co to robić) i rezygnuję. Boję się wyzwań, trzęsą mi się ręce, nikt mnie nie lubi, rodzice się na mnie zawiedli, jestem w beznadziejnej sytuacji, w takim jakby zawieszeniu, z którego nie mogę się wyrwać. Często myślę nad swoim życiem i po prostu nie mogę, s****** je po prostu. Jestem nikim, nie mam niczego, nikogo, jestem sam, to chyba dlatego boję się rano wstać. Moje emocje są raz na wielkim minusie, łagodnie mówiąc, a raz nie ma ich wcale. Ogólnie jestem pełen wątpliwości na temat wszystkiego, chciałbym znaleźć ujście tych emocji, ale nie wiem jak to zrobić, normalnie chce mi się wrzeszczeć, niszczyć, mordować. Duszę w sobie emocje. Dziękuję za odpowiedź i przepraszam za niepoukładany list.