Martwię się o moją mamę - czy to obawa przed zabiegiem czy coś innego?
Moja mama (59 lat) wraz z moją siostrą poszły do specjalisty. Okazało się, że wymaga drobnego 1-dniowego zabiegu w szpitalu. Mama otrzymała skierowanie, samodzielnie umówiła się na datę zabiegu. Na kilka dni przed wyznaczoną datą zabiegu zaczęła się delikatnie zamykać w sobie. Rozpoczęło się u niej wspominanie przeszłości, epizodów związanych ze zmarłym dużo wcześniej mężem, własną mamą itd. Mama jadła w miarę normalnie, przynajmniej z tego, co obserwowałyśmy, wypełniała swoje obowiązki związane z domem, ale nie wychodziła z domu. Czasem zdarzało się jej wzruszać w trakcie opowiadania owych epizodów, ale takie zachowanie dużo, dużo wcześniej zaobserwowałyśmy. W trakcie rozmów pojawiały się wątpliwości, czy powinna na zabieg pójść, ale ze względu na to, że na zabiegi się "określony" czas oczekuje, nie odwoływałyśmy wyznaczonej daty. Razem z mamą pojechałam do szpitala i już w trakcie pierwszego wywiadu przeprowadzanego przez pielegniarkę, mama nie do końca konkretnie odpowiadała na zadawane pytania, ja w miarę możliwości pomagałam. Na korytarzu zaczęła śmiać się, według mnie bez powodu. A gdy trafiła na oddział, to podczas kolejnego wywiadu pielęgniarka próbowała przeprowadzić z nią kolejny wywiad, lecz po nieudanej próbie zagadnęła mnie, czy wiem, co się z mamą dzieje, gdyż krótko mówiąc, "odmówiła udzielania odpowiedzi", co skończyło się tym, że zabieg się nie odbył, a lekarz z oddziału zapisał w karcie "zaburzenia behawioralne".
Po powrocie do domu dużo spała, ale jak rozmawiałam z nią tego samego dnia wieczorem, wielu faktów nie pamiętała, za to opowiadała mi o "szczególikach wystroju pomieszczeń" itd. Omawiając każdy szczegół wydarzeń "szpitalnych", reagowała bardzo chwiejnie, od wzburzenia do obojętności. Mówiła również o tym, że sobie nie wierzy i że czasem czuje się, jakby coś działało bez jej woli, od następnego dnia po wydarzeniach "szpitalnych" jakby "wracała" do rzeczywistości. Obawiam się, że wizyta, która miałaby mieć miejce za kilka dni, a na którą nawet nie wiem, czy się dostaniemy w zatłoczonej przychodni zdrowia psychicznego tego samego szpitala, może zrobić więcej złego niż dobrego. Jestem rozdarta i nie wiem co zrobić. Sama przez to jestem zdenerwowana i rozstrojona, ale nie o mnie tu chodzi. Dziękuję za wszystko.