Życie w ciągłym stresie i lęku
Od lat mam problem ze stresem. Nigdy wśród ludzi nie mogłam go opanować. Czasami miałam okresy, ze mogłam być sobą. Byłam nieśmiała, z dobrymi wynikami w nauce. Problem zawsze miałam z asymilacją wśród rówieśnikami. Byłam płaczliwa, bałam się krytyki. Jednak po jakimś czasie udało mi sie do niej przyzwyczaić. Gdy pojawiałam się w nowym towarzystwie, to jakieś pół roku byłam wygadana, potem nagle czułam, że nie mam już o czym rozmawiać. Odsuwałam się od nich. Po maturze poszłam na studia i tam znów pełna motywacji, zaaklimatyzowałam się wśród towarzystwa, ale znów po pół roku może trochę dłużej zacichłam. Jeszcze rzuciłam te studia. Poszłam do pracy, tu też na nowo się oswoiłam z nowymi ludźmi, jednak i tu tym razem znowu to samo, znowu zaczęłam się zamykać. Tym razem to i sie zakochałam i musiałam to utrzymywać w tajemnicy, jednak to się wydało. Potem gdy stwierdziłam, że znowu mój problem się pojawia, popadłam w depresję, przejmowałam się każdym błędem, w pewnym okresie czasu zaczęłam się z nich śmiać, ale to stało się głównym tematem, że coś mi nie wyszło.
Depresję miałam 4 lata temu, wyszłam z niej po ponad pół roku. Poszłam na inne studia, w międzyczasie pracowałam. Odnalazłam się w nowym towarzystwie i trwało to ponad 3 lata. Czułam się spokojnie, nie bałam się pójść do pracy. Jednak gdy skończyłam studia (za miesiąc mam obronę) dopadło mnie zmęczenie. Zaczynam zasypiać w pracy, plotę jakiegoś głupoty, mam problemy takie z pamięcią, że już nie wiem kiedy co mówiłam, jeśli w ogóle mówię. Mam obecnie chłopaka, nic nie stało na przeszkodzie by z nim układać sobie jakieś plany itp. Po prostu, by zmagać z problemami życia codziennego, a tu nagle nie pamiętam co mam mówić, przez ostanie miesiące nie potrafię już o niczym innym mówić, czuję że chyba wariuję, mam pustkę w głowie, chłopak próbuje nawiązać ze mną rozmowę a ja nic, spać nie mogę w nocy, często się budzę, jak już coś powiem to bełkoczę.
Idę za 3 dni na wesele z chłopakiem. Nie wiem jak mam tam się zachować, póki pamiętałam co mówić, to było ok, ale teraz to nie wiem o czym będę rozmawiała. Zaczęłam tylko mówić o sobie jak już co. Chciałabym poruszyć jakiś temat, ale już nie wiem jaki, po zaraz okaże, że nie pamiętam co o nim powiedzieć. Mam problemy z koncentracją, staję się drażliwa, ale staram sie to ukrywać, że jeszcze bardziej nie zrażać kogoś do mnie i tak wszyscy w pracy zauważyli, że coś ze mną nie tak. Czuję, że po tylu latach stresu, to już moja psychika tego nie wytrzyma. Chciałabym rozmawiać, ale nie mogę, czy ja już mogłam zgłupieć, znowu mam depresję. Dzieje się tak zawsze gdy nie mam już sił, pomysłu co dalej, o czym mówić, nie chcę stracić chłopaka, on w końcu uzna, że jestem po prostu głupia. Zatyka mnie i już nie wiem jak żyć dalej. Czuję, że tym razem to po proatu nie dam rady, bo sama nie wiem jaka jestem. Zawsze swoje zdanie uciszałam, inne było ważniejsze albo nie byłam wytrwała, by w nim trwać, może było wygodniej się podporządkować i robić jak druga osoba chcę, bo to już jest jakiś pomysł.