Potrzebuję z kimś porozmawiać, a nie potrafię nikomu zaufać
Mam 34 lata, jestem żoną i matką. Starałam się zawsze być silna psychicznie, ale w tej chwili nie mam już na to siły. Zacznę od tego, że około 8 lat temu przeszłam załamanie nerwowe, chodziłam do psychiatry i się leczyłam, brałam leki psychotropowe. Myślałam, że to wszystko już minęło. Jednak od około 2 lat ten problem znowu zaczyna narastać. Wiem, że potrzebuję pomocy. Jest nawet gorzej niż było: alkoholizm męża, strata pracy, problemy z teściami, odsunięcie mnie od rodziny spowodowały to, że chcę umrzeć. Mam dzieci i to jest jedyna myśl, która mnie jeszcze stopuje. Wiem, że mnie potrzebują, ale ja już nie jestem dobrą mamą. Mam ciągłe zmiany nastroju. Nie potrafię się śmiać, za to potrafię ciągle płakać. Nie potrafię już rozmawiać z ludźmi, trzymam się na uboczu, rodzice w szkole mojej córki unikają mnie.
Jakiś rok temu chciałam to wszystko zakończyć i napisałam list pożegnalny, naszykowałam odpowiednie tabletki i wtedy przypomniały mi się dzieci. Po tym incydencie wzięłam się na jakiś czas w garść. Ale teraz jest jeszcze gorzej, naprawdę nie wiem, jak ja mam to wszystko opisać, w środku mnie panuje chaos. Żal i gorycz, które mnie ogarniają powodują, że czuję się tak, jakby zaraz miało pęknąć mi serce, wtedy pragnę śmierci. Pragnę zasnąć i nigdy się nie obudzić, żeby wszelkie problemy się skończyły. Ja wiem, że powinnam umrzeć, bo nie sprawdziłam się jako wnuczka, córka, matka, żona i synowa. Przeze mnie wszyscy cierpią. Lekarz psychiatra mi nie pomoże, chodziłam kiedyś do niego i nigdy do końca się przed nim nie otworzyłam; oni nie potrafią słuchać ludzi. Traktują nas jak przedmioty, a psychotropów nigdy już nie wezmę. Potrzebuję kogoś, kto mnie wysłucha i zrozumie.