Powtarzające się objawy - jak wyjść z tego błędnego koła?
Mam 17 lat i podejrzewam u siebie depresję albo nerwicę. Postaram się po kolei i w miarę szczegółowo opisać co mi dolega. Mało jem i często, gdy się poważnie denerwuję, nie mogę nic przełknąć, mimo że odczuwam przy tym często głód. Najczęściej denerwuję się rano przed pójściem do szkoły, odczuwam wtedy jakiś poważny niepokój i ból brzucha. Próbuję się uspokoić, ale często to nic nie daje, a kiedy o tym myślę, to jest jeszcze gorzej. Myślałem, że to wina jakichś stresów w szkole, ale co najdziwniejsze, jak już jadę do szkoły, to mój niepokój zmniejsza się. Jeśli chodzi o dni wolne od szkoły, np. w wakacje, to też odczuwam niepokój, ale nie taki duży. Podejrzewałem u siebie nerwicę żołądka, ponieważ miałem robione liczne badania i nic mi nie wykryło. Starałem się brać także witaminy i dużo magnezu, lecz nie było żadnej zmiany. Kolejną rzeczą, z którą nie mogę sobie poradzić, to ciągła niepewność i niepokój związane praktycznie ze wszystkim, ale objawiające się w różnych nasileniach w zależności od sytuacji. Często ta niepewność jest bardzo, ale to bardzo nieuzasadniona. Im więcej się nad czymś zastanawiam, tym większa jest ta niepewność i zrezygnowanie, np. ostatnio postanowiłem sobie, że będę się uczył angielskiego codziennie. Dokładnie zaplanowałem to wszystko i już pierwszego dnia naszły mnie myśli, że po co to robię, że znudzi mi się, a miałem świadomość tego, że warto, ponieważ chciałbym w przyszłości wyjechać do Irlandii. Im więcej nad tym myślałem, tym większe było zrezygnowanie. Często udowadniam sobie, że coś mogę, ale jakby rezygnacja i niepewność były ponad moje siły. Może się wydawać, że to jakieś kompleksy i przesadzam w tej kwestii, ale na tym się nie kończy. Bardzo, ale to bardzo łatwo i często popadam w stany depresyjne. W ogóle nie chce mi się żyć i zastanawiam się po co jestem, skoro każda najmniejsza przeszkoda sprawia, że wszystkiego mi się odechciewa. Nie raz myślałem, by skończyć swoją egzystencję, bo tylko innym szkodzę. Mam też problemy z samoakceptacją. Po prostu nie potrafię sobie powiedzieć, że jestem jaki jestem. Pracowałem nad zaakceptowaniem samego siebie, ale nie przyniosło to rezultatu. Często nienawidzę samego siebie, tego, że jestem taki żałosny. Mam także problemy ze snem. Potrafię zasnąć, ale zwykle od momentu położenia się do zaśnięcia mija jakaś godzina lub dwie, a w dodatku idę bardzo późno spać. Z jednej strony staram się dbać o to jak wyglądam itp., ale i tak wiem, że jestem żałosny. Nie mam wielu przyjaciół, bo nie jestem zbyt towarzyski, a właściwie to wcale nie jestem. Dziewczyny nie mam. Nie potrafię odczuwać przyjemności z życia i żyję myśląc, że może wyleczę się z tego kiedyś i będę mógł czerpać chociaż najmniejszą radość. Z koncentracją też mam bardzo duży problem. Jestem wstydliwy. Często także bardzo boli mnie głowa, ale w 90% zaczyna mnie boleć w godzinach po południowych. Nie wiem, co tak naprawdę mi jest. Nerwica czy depresja? Nie napisałem może o wszystkich objawach, ale czytałem w internecie o nerwicy i depresji, więc nie mam wątpliwości co do objawów. Dodam jeszcze, że co do tych stanów depresyjnych, to potrafię w nie bardzo łatwo popadać, a czasem zdarza się, że pod wpływem jakichś zmian, bardzo szybko te stany zanikają, lecz nie na długo bo zaraz się pogrążam. Zdarza się tak, że bardzo szybko się denerwuję. Wtedy drażni mnie wszystko i staję się agresywny, choć staram się to ukryć, jak tylko mogę. Ta nerwica trwa od chyba najmłodszych moich lat. Starałem się coś zmienić i nigdy mi się nie udawało. Jak przeżyłem te lata piekła? Mój jedyny patent, może nieco dziwny, to myślenie o sytuacjach, w których czuję się dobrze. Potrafię tak chodzić (siedzenie mnie denerwuje) godzinami po moim pokoju i nie myśleć o realnym świecie. Wiem, że to dziwne, ale nie potrafię inaczej. Kiedy już myślę, jaki to ja jestem i co będzie dalej, to znów mam doła. To błędne koło. Żeby zmienić coś na lepsze. muszę o tym pomyśleć, a jak już myślę, to łapie mnie rezygnacja, przygnębienie, czuję brak sensu we wszystkim. To, że powinienem iść do jakiegoś psychologa czy też psychoterapeuty, to wiem. Co mi może być? Jaka jest szansa, że z tego wyjdę? Co jest przyczyną tego błędnego koła, o którym wspomniałem? Na te pytania szczególnie bym chciał znać odpowiedź.