Przygnębienie i stany lękowe po urodzeniu dziecka - co robić?
Kobieta, 35 lat. Trzy tygodnie temu urodziłam moje drugie dziecko, wymarzoną córeczkę. Starsze dziecko ma w tej chwili ponad 3,5 roku. Po narodzinach córki popadłam w przygnębienie. Oglądałam zdjęcia starszego synka jak był niemowlakiem, oglądałam krótkie filmy, które z nim nagrywałam i dotarło do mnie, że wielu momentów po prostu nie pamiętam, że przeminęły bezpowrotnie a ja nie umiem ich sobie przypomnieć i zaczęłam się zastanawiać kiedy i gdzie ten czas mi umknął. Nadmienię, że praktycznie dwa lata byłam z synkiem w domu. Spędzałam z nim bardzo dużo czasu, bo nie podrzucaliśmy go dziadkom czy babciom pod opiekę. Jeżeli już został z kimś w domu bez nas to nie dłużej niż na kilka godzin. Teraz patrzę na moją małą córeczkę, która ma już prawie miesiąc i serce ściska mi żal, że nawet się nie obejrzę jak będzie ona miała pół roku, rok, potem pójdzie do przedszkola, że dzieci będą coraz starsze, coraz mniej będą potrzebowały przytulania, bycia blisko. Obsesyjnie przeraża mnie upływ czasu, nie widzę żadnych jasnych punktów w przyszłości, tylko czuję lęk przed samotnością. Boję się też, że mąż może odejść (umrzeć) i będę sama, że zacznę obciążać dzieci swoją osobą, czego obecnie sama nie toleruję u innych. Poza tym mam kiepskie relacje ze starszym dzieckiem. Nie potrafię się z nim dogadać, często na niego krzyczę. Gdy był mały uwielbiałam go, teraz łapię się na tym, że czuję do niego niechęć, że męczą mnie jego ciągłe pytania, nieudolne próby samodzielności tam gdzie tego się od niego nie oczekuje i jej brak tam gdzie powinien już być samodzielny. Problemem, właściwie nie dla mnie czy męża, ale dla dziadków i babć jest fakt, że nie chcemy starszego syna oddawać im pod opiekę w sensie wywiezienia go do nich na kilka dni czy wyjazdu wakacyjnego. Starszy syn był wcześniakiem i pierwsze miesiące życia spędziliśmy w szpitalach. Potem wymagał rehabilitacji, większej troski ze względu na niezbyt poważne aczkolwiek uciążliwe dla niego problemy zdrowotne. Od półtora roku cierpi na lęki nocne w związku z czym nie chcemy aby zostawał gdzieś poza domem na noc. Nadmienię też, że marzę o trzecim dziecku, ale przeraża mnie, że będzie to już moje ostatnie dziecko, że znowu może mnie dopaść taki stan lękowy jak teraz. Teraz zamiast się cieszyć każdym dniem wieczorami zamartwiam się jak szybko minął kolejny dzień, że znowu coś przeleciało mi przez palce i bezpowrotnie zniknęło w otchłani przeszłości. Często płaczę przez to i nie umiem się z niczego cieszyć. Proszę mi pomóc, podpowiedzieć co robić.