Z dnia na dzień odkrywam bezsens świata...

Witam. Piszę tutaj... sam chyba nie wiem, po co... ale widocznie jest jakaś przyczyna... jakaś nadzieja, chociaż jej nie widzę. Nie wiem, jak zacząć moją wypowiedź, bo jest to trudne. Praktycznie wszystko mam - studiuję, nie mam żadnych problemów w zwyczajnym rozumieniu, nic się nie stało złego w moim życiu, nie mam rodziców alkoholików, nikt mnie nie bił, nie molestował, ani to wszystko, co się nasuwa... wiodłem i wiodę moje prawie dwudziestoletnie życie zawsze w sposób spokojny i wyważony. Od zawsze byłem bardzo refleksyjną duszą, ale w ostatnim czasie, może nawet od roku, coraz częściej pojawiała się u mnie myśl o bezsensie życia, wszystkiego zresztą, nie tylko życia. I to bez jakiegoś powodu, ot, z dnia na dzień, odkrywałem bezsens świata. Po kolei padał każdy element. Nie cieszy mnie nic, a nudzi wszystko. W pewnym momencie myślałem o samobójstwie, ale w końcu stwierdziłem, że przecież i to nie ma żadnego sensu, pozostaje tylko wegetacja, która co prawda też go nie ma, ale jest najmniej dotkliwą koniecznością.

Czasami tylko przeżywam rodzaj "satysfakcji", że jestem jednym z nielicznych, który tę bolesną prawdę o życiu pojął. Często boli mnie głowa, oczy, powieki. Ciągle mam w sobie taką zadrę, która na wszystko ma jedną odpowiedź "nic z tego", "po co?". Radość, nawet zwykłe przyjemności jawią mi się jako coś bez znaczenia, jako bezsens. Miłość, cokolwiek, przyjaźń, pieniądze... bez sensu. Mam wrażenie, że dla każdego słowa synonimem jest "nic". Nie potrafię dojrzeć żadnej celowości. Chciałbym, ale nie umiem... czasem siadam na chodniku i patrzę na ludzi. Każdy czegoś pewnie szuka... a ja nie rozumiem po co. Czy mi można pomóc? Kiedy na cokolwiek nasuwa się tylko jedno sformułowanie... Powiedziałem o tym "kiedyś komuś"... stwierdził, że powinienem pojechać do Oświęcimia i wtedy zobaczyłbym, co to znaczy "prawdziwy problem". Nikt więc mnie nie rozumie. Zastanawiałem się, czy to depresja, ale... w sumie nie przeżywam rozpaczy, płaczu, dramatu, lamentu... po prostu nasuwa się: "bez sensu"...

MĘŻCZYZNA ponad rok temu
Paulina Witek Psycholog, Warszawa
72 poziom zaufania

Witam!

Nie tylko dorastanie w rodzinie alkoholowej czy bycie ofiarą molestowania seksualnego są powodem różnych frustracji i trudności. Dużo tragedii dzieje się w człowieku, kiedy wszystko wydaje się na pozór dobre i fajne, a konflikty spychane są do nieświadomości. Proszę się nie sugerować porównaniami do cierpienia w obozach koncentracyjnych itp. Takie sytuacje to skrajności. Nie ulega wątpliwości, że ludzie w warunkach II wojny światowej przeżywali piekło. Czegokolwiek by do tego nie porównać, wyglądać to będzie przy tym blado.

Z drugiej strony istniało też coś takiego jak wzajemne doświadczanie cierpienia. Ludzie w sytuacji, gdy przeżywają jakieś cierpienie zbiorowo, wspierają się w tym. Pan jest w tym momencie ze swoim problemem sam - w obliczu bycia niezrozumianym, osamotnionym, z na pozór idealnymi warunkami do rozwoju i szczęśliwego życia... Wszystko mam - napisał Pan. Tylko problem leży nie w tym, co Pan posiada, ale w tym, co Pan czuje. Spogląda Pan na ludzi, obserwuje ich podążanie ulicami miasta zupełnie bez celu, czy nie ma w tym Pana projekcji do siebie? Ja chodzę bez celu, ja nie wiem po co żyję, moje życie jest bez sensu. Cały czas koncentruje się Pan na tym, co jest na zewnątrz, a prawdziwy konflikt, problem jest nieuświadomiony. Napisał Pan bardzo trafnie mam w sobie taką zadrę, która Panu dyktuje, co Pan ma myśleć o otaczającym świecie. Pytanie: Co jest tą zadrą? Jakieś wydarzenie? Jakaś osoba w życiu? Jakieś bolesne przekonanie wytworzone na skutek jakiegoś splotu wydarzeń/emocji w życiu?

To nie jest tak, że depresyjny nastrój wziął się znikąd. Jest jakaś przyczyna tego, że odczuwa Pan tak, a nie inaczej, że pojawiają się takie myśli. Dlatego serdecznie namawiałabym Pana do podjęcia psychoterapii. Z pomocą terapeuty odkryje Pan powód tej frustracji, skąd się wzięła. Nie jest prawdą, że nikt Pana nie rozumie. Myślę, że przede wszystkim Pan nie rozumie siebie i tego stanu. I właśnie w tym pomogłaby Panu terapia, która odkrywa to, co nieświadome. Proszę nad tym pomyśleć, przynajmniej spróbować umówić się na kilka spotkań z psychoterapeutą (warto skorzystać na przykład z terapii psychodynamicznej).

Zachęcam również do lektury książki Ericha Fromma Mieć czy być oraz lektury książek Victora Frankla, który de facto sam przeżył obóz koncentracyjny i podkreśla wagę posiadania sensu życia.

Pozdrawiam serdecznie!

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty