Całe moje życie się posypało. Jak się utrzymać na powierzchni?
Witam. Mam 30 lat, od 3 lat jestem ojcem, od 4 miesięcy sam wychowuję córkę, bo matka wyjechała do pracy za granicę. Od 2 lat nie jestem z matką mojej córki, a od roku byłem z kobietą, która mnie zostawiła od tak, w ciągu jednego dnia. Jak mam czas na myślenie logiczne to ją rozumiem, że po prostu nie była w stanie dźwignąć ciężaru bycia z mężczyzną, który sam wychowuje córkę, a do tego mieszka od 2 lat z matką.
Przez ostatnie 6 miesięcy wszystko się zaczęło sypać. Firma przestała dobrze funkcjonować, straciłem pracę, banki nakazały mi spłatę całych zobowiązań i teraz jeszcze zostawiła mnie kobieta. Czy jest jakaś metoda, by uwolnić się od strasznego uczucia straty, zmusić do działania, bo motywacja idzie na dno, a psychicznie już naprawdę jestem na krawędzi?
Wspomnę, że przez 2 lata chodziłem do psychologa - na początku z matką mojej córki, by ratować związek potem już indywidualnie, żeby się "naprostować". Za dużo mam do stracenia by się poddawać, ale siły się powoli kończą. Pozdrawiam i dziękuję.