Czuję, że jestem bezradny i nie umiem z tego wybrnąć. Co robić?
Witam, mam 17 lat i od dwóch zmagam się z czymś, czego nie jestem w stanie wytlumaczyć - mam problemy, a to, do czego dążę mi nie wychodzi. Próbuję, próbuję i jeszcze raz próbuję, ale zawsze czuję się zrezygnowany. Jednego dnia jestem gotów burzyć mury, a następnego sądzę, że to nie ma sensu, bo i tak się nie uda.
Ojciec nie mieszka ze mną i nigdy się mną nie interesował. Jego wizyty u mnie wyglądały tak, że przychodził, wypijał kawę i szedł dalej. Często mnie zwodził, nie jest dla mnie autorytetem i nigdy nie był. Aktualnie już leci 3. rok jak go nie widzę i chcę, by tak zostało do końca. Pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej (ojczym robił awantury, ojciec pije). Dziewczyny nie mam i nie szukam w sumie, bo jestem golas i nie zabiorę jej nawet do kina. Żyję marzeniami, a wracając do rzeczywistości nie widzę przyszłości dla siebie - jedyne, co widzę to przegrane życie, na które jestem skazany, jeżeli nie zrobie jakiegoś dobrego posunięcia.
W sumie nie wiem co robić, dosłownie, źle się z tym czuję, że jestem bezradny i nie umiem z tego wybrnąć. Do psychologa nie pójdę na pewno. Proszę o jakąś radę, jak żyć, cokolwiek. Wszystkiego na pewno nie napisałem, bo nie mam do tego głowy. Pozdrawiam.