Czy już zawsze będę samotna i nudna?
Od dziecka byłam alienem. Grzeczna dziewczynka, bardzo dobre wyniki w nauce, ale znajomych mogłam policzyć na palcach. Poziom szkół się zmieniał, ilość koleżanek również. W podstawówce dobre 4 koleżanki, w gimnazjum już tylko jedna + rozmowy z innymi dziewczynami aż w końcu totalnie się zamknęłam gdy poszłam do liceum. Mam jedną koleżankę. Oczywiście uważają nas za alieny, ale nikt się nie czepia. Po prostu starają się nas omijać. Nie potrafię odnaleźć się w życiu. Kiedyś koleżanki nie były mi tak potrzebne. Teraz nie mam z kim wyjść na miasto. Niestety, nie jestem typem imprezowiczki. Żadnych używek, dyskotek, wysoka kultura osobista, dziwne zamiłowania jak na mój młody wiek (18lat) - muzyka klasyczna, teatr, filharmonia. Gdy dowiedział się o tym jeden z moich "znajomych", wyśmiał mnie i zmieszał z błotem przed jego znajomymi mówiąc jaka to ze mnie "grzeczna dziewczynka, która nawet nie ruszy piwa". Ludzi to zniechęca a ja czasem wstydzę się być po prostu sobą. Gdy byłam młodsza, moja najbliższa koleżanka potrafiła powiedzieć mi wprost jaka to jestem brzydka i pytać się innych czy się z tym zgadzają. Jakoś to znosiłam, bo wiedziałam, że mam tylko ją. Przez to moja samoocena sięga dna do dnia dzisiejszego. Nie potrafię spojrzeć ludziom w oczy, nie lubię gdy na mnie patrzą, od razu wydaje mi się, że myślą jaka to jestem okropna i mam ochotę uciec. Jestem cholernie nieśmiała, nawet przez internet ciężko mi kogoś poznać. Nie wiem o czym rozmawiać. Próbowałam się przełamać, ale kończyło się na kompromitujących, niezręcznych rozmowach w których ledwo sklejałam jedno zdanie. Rodzice uważają, że jestem chora, że ludzie w moim wieku się bawią, a ja siedzę całymi dniami przy komputerze. Jedyna osoba, z którą mogę gdzieś wyjść to mama, nikogo więcej nie mam. Koleżanka z liceum ma inne zajęcia, to jedynie koleżanka ze szkoły. Doszło do tego, że zapisałam się na pianino do prywatnej szkoły muzycznej, bo chciałam żeby w końcu ktoś mnie docenił. Nauczyciele i rodzice docenili co podnosi mnie na duchu i to dla nich się staram. Lubię, gdy się cieszą. Zapisywałam się na różne kursy, począwszy od kursów językowych poprzez rysunek skończywszy na tańcu. Tylko ja nie potrafiłam odnaleźć się w grupie. Do tej pory nie wiem nawet jak się ci ludzie nazywali. Czy już zawsze będę taka samotna i nudna? Mam same najgorsze cechy - nieśmiała, sztywna, niepewna siebie. Chciałabym z tym skończyć, starałam się ale najwidoczniej jest mi pisane być odtrąconą. Mam iść do psychiatry? Co jest ze mną nie tak? Boję się studiów. Wiem, że tam też nikogo nie będę miała. Czy z tego jeszcze wyrosnę? Czuję,że marnuję życie.