Czy mam fobię?
Witam. Mam 17 lat. Szkoły zaczęłam unikać już w 1 gimnazjum, jednak nie było ku temu żadnego poważnego powodu. W zeszłym roku teoretycznie powinnam zacząć naukę w szkole ponadgimnazjalnej. Owszem, przez 1 miesiąc chodziłam do szkoły, ale było to dla mnie bardzo trudne i męczące.
Szkoła przyjmowała dużą liczbę uczniów. Na korytarzach zawsze był tłok... czułam się tam źle było mi duszno, często bolał mnie brzuch i zaczęłam uciekać, a na początku października zabrałam swoje dokumenty tłumacząc, iż zmieniam szkołę. Nigdzie się nie zapisałam. Przesiedziałam rok w domu. Pod wpływem silnej presji ze strony rodziny zapisałam się w tym roku do liceum. Chodziłam tam przez 1 tydzień - znowu czułam się źle... rozmawiałam tak naprawdę, tylko z jedną dziewczyną, która przeniosła się po paru dniach do innej klasy...
Rozchorowałam się, na początku nie wiadomo było co mi jest, miałam różnego rodzaju bóle, które po jakimś czasie ustały. Prawdę powiedziawszy ustały, gdy moje problemy trochę się zmniejszyły, lecz teraz, po 6 tygodniach znowu muszę wrócić do szkoły. Tak bardzo się boję... klasa pewnie już się zgrała, mnie przez miesiąc właśnie tego ''docierania'' nie było. Poszłam, tylko raz z gorączką na kiermasz z książkami, akurat spotkałam koleżanki z klasy. Nawet nie odpowiedziały mi cześć tak jakby mnie nie było. Zapytałam się jednej, gdzie dokładnie odbywa się ta sprzedaż. Odpowiedziała z łaską... w kolejce po książki stałam sama ponad godzinę. Dodam, że dzieje się tak nie tylko w szkole.
W miejscach, w których jest dużo osób czuję się strasznie skrępowana, zwykle wtedy wychodzę na kompletną ciapę, bo np. nie wiem gdzie iść mimo iż znam to miejsce doskonale. Czasem mam lęk rozmawiać nawet ze sprzedawcą, nie potrafię spojrzeć mu w oczy. Dodatkowo mam problemy w domu. Mama z tatą najprawdopodobniej się rozstaną i teraz strasznie boje się tej szkoły - chciałabym po prostu zrobić tak jak w zeszłym roku, ale boję się, że mama tym razem będzie miała z tego powodu problemy.
Dziś byłam u lekarza po zwolnienie do szkoły. Zauważyła, że coś jest nie tak zaczęła delikatnie wypytywać, powiedziałam jej ogólnikowo o co chodzi, ale więcej nie mogłam. Czułam, że zaraz zacznę płakać.Pisząc to spływają mi łzy po policzkach. Myślałam o wizycie u psychologa, ale boję się tam iść - pewnie cała wizytę przeryczę. Proszę, pomóżcie mi.