Czy moje objawy pasują do depresji?
Od około tygodnia kiedy zostaję sama ze sobą odczuwam dziwny niepokój, robi mi się smutno, chce mi się płakać (kilka razy nie udało mi się tego opanować i zwyczajnie płakałam bez żadnego powodu), nie chce mi się nic robić, mam poczucie, że wszystko jest bezsensu i czuję się zagubiona. Kiedy jestem w pracy, na treningu, albo przebywam w jednym pomieszczeniu, np.z rodzicami, zajmuję się czymś co pochłania moje myśli, np. gotowaniem - wszystko jest w porządku. Śmieję się razem ze współpracownikami, mam raczej dobry humor, a po powrocie do pustego domu nastrój zmienia się o 180 stopni. Nawet po spędzeniu całego weekendu z chłopakiem w świetnych humorach, gdy tylko w niedzielę wieczorem zostałam sama w domu "ryczałam jak bóbr" (to określenie celniej opisuje to, co się ze mną działo, niż stwierdzenie, że płakałam), ale gdy tylko chłopak obiecał, że po mnie przyjedzie, i że mogę spać u niego udało mi się opanować i kiedy byłam z nim czułam się dobrze. Nie sądzę, żeby wynikało to z jakiejś sytuacji stresowej, ponieważ w ostatnim czasie jedyne co mi się nie układa to, że nie mogę znaleźć stałej pracy (w kwietniu skończyłam szkołę i zaczęłam szukać pracy po maturach), a tymczasowa praca mnie zwyczajnie nudzi, bo jestem człowiekiem, który potrzebuje ruchu i pracy fizycznej, a ta taka nie jest. Czym to może być spowodowane? Czytając podobny wątek doszłam do wniosku, że moje objawy pasują do opisu depresji, ale nie pasuje mi w tym wszystkim to, że kiedy jestem między ludźmi funkcjonuję zupełnie normalnie. Czy jest możliwe, że to jednak depresja, albo czy może tak być, że to tylko chwilowe huśtawki nastroju spowodowane miesiączką? Jeśli nie to co innego?