Czy nasze rozstanie mogło być wynikiem choroby partnera?

Ze swoim partnerem byłam przez kilka lat, ale już przestałam walczyć o ten związek. Zastanawiam się tylko czy to co nas ostatecznie podzieliło to była choroba psychiczna, czy mogłam jeszcze jakoś pomóc. Czy jest to problem z którym mogliśmy sobie poradzić we dwójkę lub ja mogłam jakoś wpłynąć na jego odczucia. Mój były już partner to osoba bardzo sympatyczna, ale nieco wycofana, typ introwertyka, którego wszyscy lubią, bo jest bardzo pomocny, elokwentny, ale generalnie przyjaciół nie ma. Będąc razem w domu zawsze umieliśmy fantastycznie spędzać czas, rozmawiać o różnych rzeczach, śmiać się i planować przyszłość. Problem pojawiał się przy jakichkolwiek wyjściach… zarzutom, że patrzę na innych mężczyzn nie było końca. Teksty, że szukam tylko okazji poderwania innego mężczyzny były na porządku dziennym. Każde wyjście to pretensje, że dlaczego ja mu to robię, że patrzę się na te super samochody i czego jemu brakuje, że ja ciągle szukam kogoś innego… w 99% przypadków nawet nie wiedziałam o jakiego mężczyznę czy samochód mu chodzi! Ale to on czuł się pokrzywdzony! Wspólne spotkania rodzinne to też żal, że zaczepiałam jego kuzyna, prowokowałam, kokietowałam etc… To wszystko bzdura, bo często nawet z nimi nie rozmawiałam… Przykre było to, że on naprawdę w to wierzył! Ze to były jakieś urojenia. Wystarczyło, że ktoś znalazł się w zasięgu mojego wzroku lub wyszłam na chwilę to zaraz słyszałam, że zapewne chciałam sprowokować jakiegoś mężczyznę do wyjścia za mną… W telewizji oglądałam dany film, bo „taki typ mężczyzn lubisz”. Według niego miałam romanse z sąsiadami, agentami ubezpieczeniowymi a przy oglądaniu nowego domu patrzyłam na inne, wokół, bo już szukam sobie potencjalnych kochanków… Mój były partner bardzo troszczy się o wszystkich wokół, pomaga znajomym, wspiera rodzinę, tylko okazuję się, że ja jestem najgorsza… Ostatnio sam odszedł, ponieważ stwierdził, że ja go cały czas oszukuję i potrzebuję więcej niż jednego mężczyzny, że widać to na każdym kroku, że on mi nie wystarcza i przecież to jest takie oczywiste, bo oglądam się za każdym na ulicy. Usłyszałam, że on potrzebuje wiernej i uczciwej kobiety a ja nią nie jestem. Nie walczyłam, spakowałam się i wyszłam, bo ile można udowadniać, że to jakieś totalne bzdury! Ponadto czułam się traktowana, mówiąc kolokwialnie, jak jakaś puszczalska, która poleci za każdym… i zrozumiałam, że czy zrobię coś czy nie, to nie ma znaczenia, bo on widzi rzeczywistość po swojemu… dosłownie widzi rzeczy, których nie ma a ja nie potrafię go przekonać, że problem jest w jego głowie.
KOBIETA, 34 LAT ponad rok temu

Szanowna Pani,



Proszę poczytać o Zespole Otella - myślę, że dobrze się stało, iż na tym etapie rozstali się Państwo. Najprawdopodobniej Pani partner wymaga specjalistycznej pomocy. Szczerze wątpię,by psychoterapia pary bez uprzedniej terapii indywidualnej Pani partnera przyniosła dobre efekty. Kobiety związane z mężczyznami zmagającymi się z Zespołem Otella często stają się ofiarami przemocy. Życzę zatem zadbania o siebie.



Dużo dobrego.



Małgorzata Ziółkowska

www.strefa-ciszy.online

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

portal.abczdrowie.pl
Patronaty