Czy to ja jestem winna?
Witam, Piszę ze względu na to, że od pewnego czasu po prostu nie radzę sobie z bliskimi, nie radzę sobie nawet sama z sobą. Przeszłam ciężką depresję, wciąż zażywam leki i jestem pod stałym nadzorem psychologa i psychiatry. Dwa tygodnie temu wróciłam do szkoły (przez ok 2 lata miałam nauczanie indywidualne ze względu na zły stan psychiczny + stwierdzono u mnie fobię szkolną). Wciąż czuję się w grupie nieco zagubiona, mam kilku przyjaciół, problem leży jednak w tej jednej, najbliższej osobie. Kocham moją najlepszą przyjaciółkę, jest dla mnie jak siostra, ale ciągle wydaje mi się, że zachowuje się jak kompletna idiotka, robi docinki i nawet nie zdaje sobie z tego sprawy, poniża mnie w towarzystwie i traktuje jak niedorozwinięte dziecko, którym musi się zajmować. Nie jest złym człowiekiem, tłumaczyłam jej już wiele razy, co mi nie pasuje, starałam się zachowywać względny spokój i wyrozumiałość, ale ona po prostu tego nie rozumie. Ostatnio jej to zarzuciłam (straciłam już cierpliwość), a ona powiedziała, że to kłamstwo, że ją zraniłam (nie wspomnę o tym, że ona robi to bez przerwy) i porozmawiamy następnego dnia. I tyle. Następnego dnia przypomniałam jej o tym, a ona tylko stwierdziła, że najlepiej będzie, jak o tym zapomnimy i uznamy, że coś po prostu mi wczoraj odwaliło! Bardzo mnie tym zaskoczyła. Powiedziałam, że może po prostu przeprosimy się, bo obie postąpiłyśmy źle, a ona spojrzała na mnie z takim oburzeniem, że aż mnie odrzuciło. Stwierdziła, że pogadamy wieczorem (na gg, naturalnie, no bo po cóż twarzą w twarz? Ktoś tu nie ma chyba odwagi...). Od dłuższego czasu zdarzają się takie sytuacje, a ja zastanawiam się, czy to ja jestem zdziczała po tak długiej przerwie w kontaktach z ludźmi, czy leki uderzyły mi do głowy, czy jestem głupia, czy to może ona robi coś źle? Starałam się zmienić, żeby jej to podpasowało, żeby unikać konfliktów, ale ja też zasługuję na szczęście, a ona myśli tylko o sobie, choć wydaje jej się, że jest Samarytanką poświęcającą się dla wszystkich dookoła. Proszę, niech ktoś powie mi, co powinnam zrobić, bo mnie już brak sił i pomysłów. Nasza „przyjaźń” trwa 8 lat, bywało lepiej i gorzej, ale to, co się dzieje ostatnio to już dla mnie istna męczarnia.