Czy to może być problem?

Postaram się przedstawić pokrótce mój problem, choć kilka lat trudno opisać w kilku tylko słowach. Mam 27 lat, a od 6 w szczęśliwym związku – tak myślałam. Od pewnego czasu zaczęłam się zastanawiać czy mój chłopak (30 l) nie ma problemów z nadużywaniem alkoholu. Wszystko zaczęło się od wyjazdu za granicę, kiedy raz po raz zostawałam wieczorami w domu, a on w tym czasie dobrze się bawił popijając. Wracał często w takim stanie autem do domu (po powrocie do kraju nie zdarzyło mu się to już). Na początku myślałam, że z dala od domu i swojej rodziny oraz nawałem pracy tak to po prostu znosi nowe miejsce i klimat, ale po moich prośbach nic się nie zmieniło. Doszło nawet do tego, że nie zawsze przyniósł do domu zarobione pieniądze.

Po powrocie każde z nas zamieszkało w swoim rodzinnym mieście i wróciło do swoich obowiązków. Nadal widywaliśmy się weekendami, ale nie mieszkaliśmy razem. Mieliśmy plany zamieszkać razem. W końcu nadarzyła się taka możliwość, lecz mieszkanie trzeba było wyremontować – i znowu się zaczęło. Codzienny „browarek pomaga przy pracy, lepiej się pracuje i myśli” – tak mówił. Cały czas nurtowało mnie pytanie czy nie za dużo i za często sięga po piwo, ale po rozmowie doszliśmy do porozumienia i obiecał, że jak tylko skończy remont, ograniczy picie, a ja wierzyłam i ufałam w to co mówi. Jednak po tym wszystkim minęło już 8 miesięcy, a ja nadal czekam na zmianę zachowania, często dochodzi między mani do kłótni właśnie przez to piwo, gdyż doszło do tego, że nawet jak poproszę, aby nie pił chociaż przez 2 dni, kiedy się widzimy – wpada w złość i mówi, że jak mi nie pasuje to mnie nie trzyma na siłą i że on wie co robi. Kilka razy przyłapałam go na kłamstwie, lecz on nawet nie uważał, że źle robi.

Był taki okres, że wciągnął się w hazard na dobre – wiedziałam, że nie poradzę sobie sama, więc o wszystkim powiedziałam jego mamie i razem postawiłyśmy warunek zmusi z tym skończyć albo wszyscy się od niego odwrócą – od jakiegoś czasu nie chce słyszeć o grze na automatach, więc myślę, że mu przeszło. Był taki dzień, że naprawdę zaczynało być coraz gorzej i wynikło kilka sytuacji, których podejrzewam, że się wstydził i chyba sam doszedł do takiego wniosku, bo sam zgłosił się do psychologa. Wszystko było w porządku – nie pił przez 2 tygodnie, byłam szczęśliwa i mieliśmy niemal bezkonfliktowy związek do momentu spotkań grupowych, gdzie byli alkoholicy w naprawdę zaawansowanym stadium choroby. Po tych spotkaniach twierdził, że on nie pasuje tam, bo potrafi się kontrolować, wie ile może wypić i nie dopuści do tego co inni mówili na AA.

Ostatnio zdarzają mu się etapy „użalania nad sobą” lub „nerwówki o byle co” – uważa, że jest do niczego, że nic nie potrafi, że nie umie rozkręcić firmy, którą niedawno założył – choć przekonuję go, że jest dobry w tym co robi i jakie ma pomysły, ale to nic nie daje. Pomagam mu jak tylko mogę i wspieram, ale on uważa, że nie robię nic i jestem niewyrozumiała. Bywają dni, że muszę uważać na to co mówię, żeby go nie zdenerwować i nie zacząć kłótni – stał się bardzo nerwowy. Ostatnio powiedział, że dobrze, że ma piwo, bo sam nie potrafiłby się uspokoić w momencie, jak go coś wyprowadzi z równowagi. Wiem, że to dobry i zdolny człowiek, a alkohol zmienia go w zupełnie innego. Na początku tego nie dawał poznać po sobie, ale teraz zaczyna być coraz gorzej i czasami wydaje mi się, że nie potrafi zapanować nad nerwami. Gdyby nie ten alkohol to nie mielibyśmy w zasadzie żadnych poważnych problemów.

Myślę, że duży wpływ ma środowisko, w którym się obraca – ludzie bez związków i rodzin, którym zależy tylko, żeby mieć na piwo od rana lub jeszcze inne używki, a on nie potrafi nikomu odmówić, jeśli wchodzi w grę piwo i koledzy. Ostatnio postanowił się na jakiś czas nie spotykać, a ja nie narzucam się z nadzieją, że sobie wszystko przemyśli i zrozumie, że ma już tyle lat, że czas zacząć normalnie żyć i że doceni brak mojej obecności (bo uważam, że naprawdę jestem dla niego w stanie wiele zrobić i pomóc, jeśli tylko che). Proszę o pomoc, bo nie wiem jak mam się zachować i co dalej zrobić, czy odwrócić się od niego, bo chce mieć szczęśliwą rodzinę w przyszłości, nawet jeśli teraz będę musiała cierpieć przez rozstanie. Jak działa umysł takiego człowieka, czy naprawdę potrafiliby mnie zostawić dla wolności picia ? Czy to w ogóle można nazwać problemem z alkoholem? Proszę o radę.

MĘŻCZYZNA, 27 LAT ponad rok temu

Skuteczność terapii grupowych

Witam serdecznie,
Trudno mi stwierdzić z całą pewnością, czy Pani narzeczony jest na pewno uzależniony od alkoholu. Mogę polegać jedynie na Pani ocenie sytuacji. Postawienie konkretnego rozpoznania wymaga osobistego badania pacjenta. Jeśli miałabym oprzeć się jedynie na tych informacjach, to rozpoznanie uzależnienia jest bardzo prawdopodobne. Z opisu wynika bowiem kilka cech typowych dla uzależnienia: -utrata kontroli nad piciem (picie coraz częściej, coraz większe ilości, picie ciągami). -picie mimo wiedzy o szkodliwości (m. in. decydowanie się na prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu) -przeznaczanie coraz większej ilości czasu na zachowania związane z piciem (zdobywanie alkoholu, pozostawanie pod jego wpływem, dochodzenie do siebie, picie, które stale towarzyszy dniom wolnym od pracy) -objawy abstynencyjne, gdy picie jest przerywane lub gdy zmniejszana jest dawka alkoholu (np. drażliwość, niepokój, obniżenie nastroju).
Większość z osób uzależnionych ma swoje powody i wytłumaczenia na temat przyczyn, dla których sięgają po alkohol (stresująca praca, nieśmiałość, osamotnienie, brak zrozumienia rodziny, wpływ pijącego otoczenia itp.). Poszukiwanie takich ,,usprawiedliwień"- również przez bliskich, którzy usiłują w ten sposób zrozumieć przyczyny nałogu- niczego nie rozwiązuje. Większość ludzi zmaga się z szeregiem problemów, jednak nie sięgają oni po alkohol. Dla alkoholika staje się on jedynym, wyuczonym sposobem, który daje mu złudzenie zaspokajania swoich potrzeb.
Przede wszystkim musi on ( i jego otoczenie) zaakceptować, że jest chory, że alkoholizm jest przewlekłą, groźną chorobą, która może prowadzić do śmierci lub ciężkiej degradacji psychicznej i fizycznej. Chory potrzebuje leczenia- systematycznego, wieloletniego. Pani narzeczony ma teraz największe szanse, aby się uratować. W miarę postępu choroby, jego psychika, pamięć, koncentracja, motywacja może ulegać coraz większemu, nieodwracalnemu uszkodzeniu. Sprawna pamięć i koncentracja jest natomiast konieczna, aby leczyć się odwykowo, leczyć skutecznie. Najczęściej jednak jest tak, że picie jest kontynuowane: alkohol relaksuje, rozluźnia, ułatwia kontakty towarzyskie itd. Ludzie z reguły nie kontynuują zachowań, które nie przynoszą im korzyści. Dlatego póki otoczenie pomaga, wspiera, przejmuje odpowiedzialność- alkoholik będzie pił. Nie ma wtedy żadnego powodu, by przestać.
Uszkodzenie organizmu: nadciśnienie, marskość wątroby, uszkodzenie serca- rozwija się stopniowo i podstępnie, więc może być bagatelizowane. Jak sama Pani zauważyła: wspólna interwencja w sprawie hazardu była najbardziej skuteczna- stanowcze postawienie sprawy, konkretne warunki, zgodność i wspólny front ze strony rodziny przynosi najlepsze efekty.
Pyta Pani, czy narzeczony może w przyszłości Panią zostawić dla wolności picia- nie potrafię przewidywać przyszłości. Przewlekły alkoholizm często wiąże się z cierpieniem całej rodziny lub rozerwaniem jej więzów. O Państwa separacji postanowił Pani narzeczony. Nie ma Pani pewności, ale mogło się to wiązać z Pani postawą wobec jego picia. Może Pani stanąć przed koniecznością decyzji, czy chce Pani spędzić życie z osobą ciężko i przewlekle chorą. Taki związek bywa bardzo wyczerpujący psychicznie dla partnerki oraz dzieci osoby uzależnionej. Musi to Pani rozważyć sama- jako odpowiedzialna, dorosła osoba.
Serdecznie polecam Pani i rodzinie narzeczonego grupy wsparcia Al- Anon: www.al-anon.org.pl.
Serdecznie pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty