Czy znów brać leki?

Witam. Mam 22 lata. Pół roku temu zdecydowałam się udać do psychiatry, ponieważ czułam, że sama nie jestem w stanie już sobie więcej pomóc (mając 11 lat, mój ojciec popełnił samobójstwo, zawalił mi się świat; moja mama, mając wtedy 34 lata, borykała się z masą problemów, na które byłam za młoda, by je zrozumieć, teraz przy różnych sytuacjach uświadamiam sobie, że w moim domu nie było jednak tak kolorowo). Zostałyśmy same, mama pracowała jakiś czas na dwie zmiany, więc mi przypadało sprzątanie, gotowanie, prasowanie, zimą palenie w piecu węglowym, i do tego nauka, na którą zawsze brakowało czasu.

Miałam sporo problemów emocjonalnych, w środku byłam małą, kruchą, delikatną osobą, a na zewnątrz byłam wiecznie niezadowolonym z życia rozdartym dzieckiem, z którym nikt sobie nie mógł poradzić. Ale uważano, że wkraczam w wiek buntu i "normalnie" mi przejdzie. Przeszło, z osoby otwartej, uwielbiającej ludzi stałam się cicha i zamknęłam się w swoim małym światku, do którego nie każdy miał dostęp. Długo walczyłam z depresją sama i stwierdziłam, że dłużej już nie mogę. Przecudowna Pani Psychiatra stwierdziła, że to DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików). Ta diagnoza mnie zaszokowała, bo na tamten czas, kiedy zgłosiłam się na wizytę, borykałam się z problemami na studiach, byłam przygotowana na diagnozę "niezdolnej do nauki", bo uważałam się za gorszą, głupią, nic niewartą.

Dostałam słabe leki, po których przesypiałam całe dnie i tygodnie, nie widziałam żadnych zmian na lepsze, psychicznie męczyłam mamę, bo chciałam już mieć to za sobą, "chciałam nie żyć" albo być "szczęśliwa", ulgę w leczeniu przyniósł lek Sertagen. Z czasem udało mi się porozmawiać szczerze o tym, co było 10 lat temu, że Tato był alkoholikiem, który nie chciał sobie pomóc. Nie sądziłam, że depresja może mieć tak przewlekły wpływ na dalsze życie. Teraz już wiem, że to choroba i że miałam problem... problem, którego objawy wczoraj znów o sobie dały znać, była to mała panika, miałam sporo spraw na głowie i wiedziałam, że mogę się nie wyrobić, mimo to wpadłam w panikę, która mnie sparaliżowała 30 minut, bo nie mogłam zebrać myśli, myślałam tylko, że nie mam czasu, a panikuję...

Zastanawiam się, czy znów udać się do psychiatry po leki? Czy jest jakaś technika i metoda na to, by radzić sobie z paniką? Bez farmakologii? Nie chcę więcej czuć się źle, ale nie chce też brać leków, a boję się nawrotu choroby bardziej niż śmierci. Dodatkowym problemem jest fakt, że pochodzę z małego miasta koło Łodzi, gdzie każdy każdego zna, nie wytrzymam więcej pytań z serii "co się z Tobą dzieje?", pomocy. A.Mała.

KOBIETA, 22 LAT ponad rok temu

Szanowna Pani,

Rozumiem, że możliwości korzystania z różnych form terapii są ograniczone w małym mieście, w którym Pani zamieszkuje, myślę jednak, że samo leczenie farmakologiczne nie stanowi rozwiązania Pani problemów. Może być ono stosowane jako terapia objawowa, jednak podłoże pani problemów leży dużo głębiej - właśnie w okresie dzieciństwa. Jako DDA powinna Pani mieć możliwość uczestniczenia w kompleksowym programie terapeutycznym - psychoterapii i grupie wsparcia.

Rozumiem, że może być to trudne w miejscu zamieszkania, radziłabym jednak porozmawiać z  psychiatrą o tym, jakie widzi możliwe rozwiązania. Może jednak w okolicy istnieje możliwość skorzystania z pomocy psychoterapeuty, albo może mogłaby Pani dojeżdżać na wizyty do Łodzi? Najlepiej byłoby, gdyby zdobyła się Pani na szczerą rozmowę z lekarzem i udało się Pani połączyć oddziaływania lekowe z psychologicznymi. Myślę bowiem, że tego typu połączenie miałoby szansę przynieść u Pani trwałe rezulaty.

Pozdrawiam serdecznie. Trzymam kciuki za odnalezienie rozwiązania tej sytuacji!

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty