Dolega mi DDA czy zaburzenie osobowości?
Witam! Mam 24 lata i nie wiem właściwie, co się ze mną dzieje... Teoretycznie jestem DDA, moi rodzice mają problem z alkoholem, odkąd pamiętam. Nie pochodzę z patologicznej rodziny, owszem zdarzały się sytuację w moim wczesnym dzieciństwie, kiedy nie było przysłowiowego grosza na nic, ale tak od 12-13 roku życia sytuacja w sferze finansowej była ponad przeciętną. Pamiętam sytuację, kiedy rodzice „pod wpływem” mi coś obiecywali, a później na trzeźwo wycofywali się z tego, tłumacząc, że nie pamiętają, żeby coś takiego mówili. Bardzo często jak ojciec popił, to robił mi wielogodzinne kazania na temat życia. Parę razy ratowałem moją matkę przed samobójstwem, raz nawet musiałem dzwonić po pogotowie i jechać do szpitala, bo ojciec miał to gdzieś. Do tego doszła złamana szczęka u matki po jednej z awantur, wizyty prostytutek, kiedy mama była w szpitalu i różne inne nieprzyjemne sytuacje. Od zawsze, odkąd pamiętam, ukrywałem się i dalej zresztą to robię pod wieloma maskami. Nigdy nie pozwalałem siebie poznać tak naprawdę... Wydaje mi się, że może to być związane z lękiem przed odrzuceniem, który towarzyszy mi od zawsze i to praktycznie w każdej sferze życia. Panicznie wręcz boję się tego, że jak ktoś pozna, jaki naprawdę jestem, to mnie odrzuci. Do tego dochodzi chowanie emocji w sobie i ich zmienność. W ciągu dnia emocjonalnie potrafię skakać od niesamowitej radości, poprzez myśli samobójcze, do głębokiej złości, ale nigdy tego nie pokazuję, zawsze dzieje się to we mnie, ale zdarzają się też okresy, kiedy absolutnie nic nie czuję. Nieraz miałem też sytuację, kiedy moja była dziewczyna się do mnie przytulała, a ja wewnętrznie się irytowałem i miałem ochotę ją odepchnąć, bo nie chciałem bliskości. Jeśli chodzi o moją samoocenę, to jest podobnie, raz czuję się najlepszym człowiekiem na świecie, a później nie mogę spojrzeć na swoje odbicie w lustrze. Co do myśli i zachowań autodestrukcyjnych, to zaczęły się one w wieku dojrzewania, później był kilkuletni okres ciszy i w zeszłym roku na nowo się pojawiły. Byłem dwa razy u psychiatry i raz u psychologa, w zasadzie to od nich uciekłem, tłumacząc to sobie brakiem pieniędzy. Robiłem test mmpi2 i lekarz powiedział mi, że mam wysokie pokłady agresji i jakieś zaburzenie osobowości, ale jakie to nie wiem, bo więcej do niego nie poszedłem. Brałem też leki antydepresyjne, parę razy zdarzyło mi się, że piłem alkohol podczas ich brania. Wtedy też wylądowałem na noc w szpitalu psychiatrycznym, po tym jak pociąłem sobie nadgarstki (reakcja na odrzucenie przez moją dziewczynę, która zresztą zadzwoniła po karetkę). Lekarz chciał mnie zatrzymać na obserwację, ale na własne życzenie się wypisałem. Na wypisie miałem między innymi rozpoznanie: F60.9 plus to, że byłem dysforyczny itp. Do tego doszły też samookaleczenia i inne. Leki sam odstawiłem i przez jakiś czas było lepiej, myśli tego typu pozostały, ale zachowań samobójczych już nie mam. Od roku na nowo mieszkam z rodzicami, oni nie mają pojęcia, co we mnie siedzi i co się ze mną działo (np. noc w szpitalu), bo po pierwsze i tak tego nie zrozumieją, a po drugie uważają psychiatrów/psychologów za..., nie będę tutaj używał epitetów. Dodam, że od 14 roku życia do lipca tego roku byłem w związku z dziewczyną, u której w zeszłym roku rozpoznano borderlinę. W czasie trwania naszego związku oddawałem jej całego siebie. Wręcz sam dla siebie nie istniałem, zaspokajałem jej potrzeby, a o sobie zapominałem. Bałem się, że jak tylko gdzieś pójdzie sama, to na pewno mnie zdradzi (co miało parę razy miejsce...), ale mimo wszystko i tak ślepo jej wierzyłem i wybaczałem wszystkie wyskoki. W sytuacjach mocno stresujących, szczególnie pod wpływem alkoholu, przestaję racjonalnie myśleć, mam wtedy wrażenie, że cały świat i wszyscy ludzie chcą mnie skrzywdzić itp. Przestaję sobie już z tym wszystkim radzić, bo ciągle mam wrażenie, że jestem potwornie spięty, żeby dać sobie radę z życiem, a jeśli na chwilę sobie odpuszczę, przestanę wręcz istnieć i wszystko się zawali. Aha, dodam jeszcze, że jako dziecko/nastolatek miałem dwa spotkania z psychologiem, raz w sądzie przed rozprawą, bo zostałem pobity, i raz w Gimnazjum (takie kontrolne badanie) i zawsze udawało mi się ich zmanipulować w ten sposób, że byli przekonani, że wszystko ze mną jest w porządku. Zawsze byłem określany jako wyjątkowo zdolny, ale leniwy i chyba do teraz mi to zostało. Zawsze myślałem, że zachowuję się normalnie, że tak mają wszyscy. Teraz już wiem, że tak nie jest, ale dalej mam opory, żeby iść do lekarza...