Jak leczyć zmiany nastroju?

Witam ,czeste zmiany nastroju, napady placzu ,wyobrazanie sobie stasznych zeczy planowanie swojej smierci typu w jail sposob bym chcial umrzec, jestem 40letnim ojcem, mezem,dosyc postawnym sportowcem, wstyd mi pojsc do lekarza. Jak sie tego pozbyc???
MĘŻCZYZNA, 40 LAT ponad rok temu

Dzień Dobry Panu,

Mam nadzieję, że sama już Pana decyzja, by napisać o sobie, o swoich wyzwaniach, już trochę Panu pomogła.
Bo, samo werbalizowanie, wyrażanie tego, co się czuje, powoduje redukcję stresu.

Chcę się z Panem podzielić przesłaniem, że:
Tam, gdzie nie widać sensu, ten sens się własnie zaczyna!

Zaprezentowane przez Pana symptomy mogą wskazywać na stan prodepresyjny/depresyjny? dlatego celowa byłaby pilna/osobista
konsultacja w Poradni zdrowia Psychicznego (w ramach NFZ-tu, bez skierowania albo prywatnie).
Napisał Pan, że wyobraża sobie "straszne rzeczy" i ma zmienne
nastroje..., domniemam, że pojawiła się jakaś przyczyna Pana smutku i rozpaczy?
Od jak dawna ma Pan obniżony nastrój?
Czy coś znaczącego/trudnego emocjonalnie wydarzyło się ostatnio w Pana życiu?
Jak wygląda Pana styl życia? (napisał Pan, że jest sportowcem)
Jak radzi sobie Pan ze stresem?
Jak ocenia Pan swoją relacje małżeńską?
Czy czuje się Pan ważny, kochany, potrzebny?

Z Pana relacji wnioskuję, że zmiany nastroju, wraz z (domniemam)
nagromadzonymi sytuacjami stresowymi, zmieniają odbiór rzeczywistości.
Ten obniżony nastrój powoduje, że zaczął Pan postrzegać świat w ciemnych kolorach i przestał cieszyć się codziennością życia.
Do wzmocnienia zmiany nastroju, może przyczyniać się tzw. kryzys wieku, tzw. drugiej połowy życia...

Podsumowując, podkreślam pomoc specjalistyczna jest Panu niezbędna.
Proszę sięgnąć po potrzebne Panu wsparcie psychologiczne/psychoterapeutyczne, gdyż same symptomy nie miną.
Pod okiem Specjalisty będzie Pan mógł dotrzeć do przyczyny symptomatycznej, by odbudować i wzmocnić siebie, by nadać życiu być może nowe? znaczenie, czego serdecznie Panu życzę,

Gdyby miał Pan życzenie rozmowy ze mną, zapraszam do kontaktu via Skype.

irena.mielnik.madej@gmail.com
tel. 502 749 605

0

Witam Pana,
Pana obniżony nastrój i myśli samobójcze mogą wynikać
z przykrych doświadczeń z przeszłości, a także z braku zdolności
do prawidłowego czy konstruktywnego przeżywania stresu.
Jednak rzetelną diagnozę można postawić tylko podczas osobistej
konsultacji, po wnikliwym wywiadzie i zbadaniu okoliczności,
które doprowadziły do opisanych zaburzeń.
Przede wszystkim ważne jest, żeby Pana problem został prawidłowo
zdiagnozowany i żeby podjął Pan leczenie i psychoterapię.
W leczeniu zaburzeń depresyjnych i ich konsekwencji doskonale
sprawdza się farmakoterapia wspomagana psychoterapią.
Zachęcam do konsultacji z lekarzem psychiatrą,
a przede wszystkim z psychoterapeutą, który dotrze
do źródeł Pana częstych zmian nastroju i dobierze odpowiednią
technikę, dzięki której problem zostanie rozwiązany,
a Pan znów będzie mógł cieszyć się życiem.
Proszę nie zwlekać, problem sam się nie rozwiąże.
Gdyby chciał Pan porozmawiać ze mną o problemie,
to zapraszam do kontaktu.
Istnieje możliwość konsultacji online,
np. za pośrednictwem komunikatora Skype.
Pozdrawiam serdecznie,

Hanna Markiewicz,
psycholog,
konsultacje@psycholog24online.pl
http://psycholog24online.pl

0

No wie Pan nie ma Pan się czego wstydzić. jednen na pięciu ma podobne problemy.
Należałoby bezwłocznie iść do psychoterapeuty ( z naciskiem na
bezzwłocznie) Ewentualnie może Pan spróbować porady ( to się
nazywa sesja ( trwa ok. 50 minut) online przez Skype.
Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Co to za zmiany nastroju?

Witam. W końcu zdecydowałam się napisać, aby poznać przyczynę zmiany, która we mnie zaszła. Zaczęło się od bólów głowy, które trwały przez dwa tygodnie. W tym czasie miałam napady smutku, beznadziejności, poczucia winy, ale starałam się otaczać ludźmi, wśród których zapominałam nieco o swoim przygnębieniu. Bóle głowy ustały, ale wraz z nimi nic więcej. Pomimo długiego spania potrzebowałam w ciągu dnia drzemki, wciąż chodziłam zmęczona, brakowało mi do jakiejkolwiek motywacji.

Od kilku dni na nic nie mam ochoty. Ciągle bym spała, albo leżała i patrzyła w jeden punkt. Męczą mnie koszmary nocne. Najchętniej w ogóle nie spotykałabym się ze znajomymi i ograniczyłam to do minimum, ale nie chcę wzbudzić podejrzeń, więc staram się czasem z kimś zobaczyć. Z rodzicami nie mam ochoty rozmawiać, a każde ich słowo, nie wiem czemu, bardzo mnie denerwuje. Nie żartuję jak wcześniej z nimi, po prostu uśmiecham się jak coś powiedzą, albo wykonuje czynność, żeby mieć spokój. Nie wszystkich da się oszukać i większość zauważa moją zmianę.

Uśmiecham się tylko wtedy i mówie, że mam zły dzień, albo, że tylko im się tak wydaje. Niestety, nie jest to takie łatwo, bo zawsze byłam energiczną osobą, która chętnie bawiła się na imprezach, spotykała się ze znajomymi i wysuwała własne inicjatywy dotyczące spędzania wolnego czasu. Najbardziej chciałabym, żeby wszyscy przestali się mną interesować i żebym mogła cały dzień spać, albo leżeć i mieć spokój. Czasem zaczynam się zastanawiać, czy wszystko ze mną w porządku, bo dwa razy słyszałam jakieś dźwięki, albo głos, nie wiem co to było.

Jem normalnie, tzn. od około dwóch - trzech lat ciągle kontroluje, to co jem, stale jestem na diecie. Kiedy byłam młodsza (4-6 podstawówki) byłam troszkę pulchniejszą dziewczynką i już wtedy zaczynałam mieć myśli samobójcze, obmyślałam to, planowałam, dopóki smutek nie odszedł. Rok temu, dokładnie w styczniu, złapało mnie coś podobnego. Nie widziałam w niczym sensu, wszystko było dla mnie rutyną. Przeszło mi po około 2 miesiącach. Mam 17 lat, w szkole nie mam problemów, w domu też nie, w zasadzie to nigdzie, dlatego tak bardzo zastanawiam się, co jest przyczyną mojego nastroju.

Rodzicom o swoim humorze nie zamierzam mówić, ani sięgać porad. Wiem w jaki sposób by zareagowali, po drugie wyszłabym na wariatkę, po trzecie nie mam ochoty ich zajmować moimi problemami, wystarczą, że mają swoje. Poza tym, kiedy sobie wyobrażam, ze mogłabym im cokolwiek powiedzieć ogarnia mnie złość i zarazem chęć płaczu. Nie wiem, co mam zrobić. Staram się normalnie funkcjonować, ale po prostu mi się nie chce. Może jakieś tabletki na uspokojenie wystarczą? Bardzo proszę o poradę.

KOBIETA, 17 LAT ponad rok temu

Witam!

Wahania nastroju i pogarszające się samopoczucie, do którego dochodzą także problemy związane z ciągłym zmęczeniem i zaburzeniami snu, są niepokojącymi objawami. Towarzyszące temu myśli samobójcze są sygnałem, że należałoby jak najszybciej skonsultować się z lekarzem psychiatrą.

Objawy, które u siebie zaobserwowałaś nasilają się i zaczynają zaburzać Twoje codzienne funkcjonowanie. Dlatego też uważam, że powinnaś o swoich problemach opowiedzieć rodzicom. Oni są dla Ciebie najbliższymi osobami i warto jest mieć ich wsparcie i pomoc.

Uważam również, że nie powinnaś brać na własną rękę żadnych leków. Twój młody organizm dojrzewa i nie powinnaś go zatruwać niepotrzebnie. Jeżeli będą potrzebne leki, lekarz psychiatra zaleci stosowne. Nie powinnaś bagatelizować zauważonych objawów, ani ukrywać się z nimi. Szybka decyzja o konsultacji ze specjalistą pozwoli na szybszy powrót do zdrowia. 

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Zmiany nastroju - jak sobie z tym radzić?

Mam 25 lat. Od 2 lat jestem w związku z chłopakiem, który ma bardzo niestabilną sytuację życiową: brak mieszkania, kryminalna przeszłość i długi. Moja rodzina jest przeciwna temu związkowi twierdzi, że mój chłopak nie ma przed sobą żadnej przyszłości i ja będąc z nim też zmarnuję sobie życie. Do tej pory materialnie nie brakowało mi niczego, ale nie dogadywałam się zupełnie z mamą, jej mężem mieszkałam z babcią i ona zawsze mnie wspierała. Nawet teraz chociaż nie możemy u niej mieszkać z chłopakiem, bo to by było dla niej zbytnim naruszeniem jej przestrzeni i źle by się z tym czuła, ja też. Mój chłopak jest moją bratnią duszą. Uważam, że każdy ma prawo do błędów i każdego mogło w życiu spotkać to co jego, a teraz jest bardziej wartościowym człowiekiem niż niejeden z jasną sytuacją i świetlaną przeszłością. Ale życie jest brutalne i bez pieniędzy przeszłam taką szkołę życia, że zwątpiłam we wszystkie wyższe wartości, w sens bycia uczciwym, bo gdyby nie pomoc materialna babci, to byśmy nie dali rady, a mama tylko na to czekała "żebym się przekonała, że z nim niczego nie osiągnę i nie damy sobie rady, a to wszystko dla mojego dobra". Żeby jej udowodnić, że dam sobie radę poszłam na studia magisterskie, które mama miała opłacać (nie ukrywała, że miała nadzieję że tam kogoś innego poznam). Ta szkoła wysysała ze mnie życie, bo miałam kasę tylko na czesne i noclegi nawet na jedzenie czasem nie miałam, a w domu kombinowanie jak związać koniec z końcem. Widziałam jak ludzie głupsi ode mnie dostają lepsze oceny i mają super pomysły na życie opierające się na zasadzie robić żeby się nie narobić i przy tym zarobić podczas, gdy ja do tej pory wierzyłam, że trzeba dawać z siebie maksimum i wtedy coś się osiągnie. Mój chłopak też tyrał jak wół, bo po wyroku nie da się znaleźć pracy miłej lekkiej i przyjemnej. Robiłam tę szkołę tylko żeby w końcu uniezależnić się finansowo od rodziny i móc powiedzieć, że nie jestem gorsza od innych bo mam ten papier magistra. Na cały etat nikt mnie nie chciał zatrudnić, bo te studia zajmowały dużo czasu choć zaoczne, o co rodzina też miała pretensje, że się nie staram. Ale znalazłam stałą pracę, chłopak też i odbijaliśmy się od dna i nagle parę dni temu został znów aresztowany na 5 m-cy za nieodrobione godziny społeczne sprzed 10 lat!!! Jego szef napisał pismo, że jest dobrym pracownikiem, ale nie wiem czy go nie zwolni, ja całkiem się załamałam nic prawie nie jem zastanawiam się czy to zniosę nic w rodzinie nie powiedziałam, ale z mojej pensji nie wiem czy dam radę utrzymać wynajęte mieszkanie. Dopiero teraz podjęłam decyzję żeby rzucić studia, na które nie mam siły i czasu, bo teraz muszę więcej pracować. Z rodzicami urwałam kontakt babci kłamię, że wszystko jest ok. W pracy zachowuję się normalnie, ale później płaczę dopóki nie usnę, nie sprzątam, zaniedbuję psa, po pierwszym widzeniu dostałam ataku szału, że to taka biurokracja i spóźnię się do pracy zaczęłam histerycznie wyć kopać ściany w moim bloku, drzwi swojego mieszkania wyzywać i drzeć się. Jak szłam do pracy to płakałam, nie mogłam oddychać w pracy zobaczyli tylko, że jakaś zmęczona jestem, czyli jednak umiem się wziąć w garść, ale w domu znów nie mam siły na nic. Nawet na dłuższy spacer z moim nieszczęśliwym psem. Czy rzuciłam szkołę i zaniedbuję dom z lenistwa tak jak by powiedziała moja mama? Czy ja mam prawo czasem stracić panowanie czy to mi przejdzie? Czy ja w ogóle jestem normalna? Nie chcę być taką ofiarą życiową. Czy to przez lenistwo ja nie mam nawet ochoty skończyć tej szkoły????
KOBIETA, 25 LAT ponad rok temu

Witam,

Z Pani wiadomości wynika, iż zagubiła się Pani teraz w swoim życiu. Zdaje się, że przestała Pani realizować swoją wizję własnego życia, godzi się by pewne decyzje były podejmowane przez osoby trzecie. Jednak w mojej opinii nie należy łączyć tej sytuacji z lenistwem. Radziłabym Pani zatrzymać się na chwilę i poważnie zastanowić się nad tym, kim Pani jest i dokąd Pani dąży? Nie ma sensu podejmowania nauki po to by udowodnić coś rodzicom, jeśli nie jest Pani do tego przekonana - w takiej sytuacji będzie to dla Pani męka.  

Kolejną kwestią niewątpliwie jest brak wsparcia bliskich, jednak, jeśli nic nie wiedzą jak mają Pani pomóc? Rozumiem, że ma Pani trudne relacje z matką, ale może warto porozmawiać z babcią, na którą zawsze mogła Pani liczyć. Wspólnie łatwiej będzie znaleźć rozwiązanie, zresztą sama możliwość wygadania się przed osobą bliską pozwoli oczyścić się z silnych emocji, jakie w Pani wzbierają i dezorganizują życie.

W sytuacji kryzysu, gdy nie będzie Pani widziała wyjścia, gdy problemy za bardzo się spiętrzą proponuję także telefon pod numer 116 123 - znajdzie to Pani wsparcie emocjonalne. Ze swojej strony proponowałabym także konsultację psychologiczną. Jeśli nie zdecyduje się Pani zawierzyć swoich problemów rodzinie, może łatwiej będzie sięgnąć po pomoc specjalisty - sądzę, ze wartoby skupić się tutaj na trudnej relacji z matką.

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty