Jak się z tego wyrwać?
Witam, mam 21 lat i jestem studentką III roku na ASP. Od przeszło 4 lat nie mogę znieść siebie i swoich myśli. Powtarzają się u mnie stany, w których nie potrafię przestać płakać przez kilka dni (płaczę i wiem, że to głupie), walę głową o ścianę (żeby przestać myśleć), nienawidzę siebie i innych (bez powodu), wybucham nieuzasadnioną agresją (czepiam się innych o najbanalniejsze rzeczy), parę razy cięłam się nożem (bez wielkich efektów), często myślę o samobójstwie (ale nie mam na to odwagi). W takich okresach nie jestem w stanie podjąć żadnego działania, jestem ciągle senna albo się obżeram. Ukrywam to przed ludźmi - większość zdaje się uważa mnie za zaradną, zdolną i oddaną innym (proszą mnie o rady i oczekują pomocy, podczas gdy ja najchętniej bym się utopiła, żeby tylko się z żadnym człowiekiem nie spotkać). Każdy mój krok to wysiłek. Co dzień przed zaśnięciem modlę się, żeby się jutro już nie obudzić. Interesuje mnie mnóstwo rzeczy, zachwycam się wszystkim, ale i tak wiem, że to nie ma znaczenia. Często towarzyszą mi skrajne emocje (z pośrednich to tylko nuda, więc albo się cieszę, albo płaczę i wściekam, albo się nudzę). Najchętniej bym nic nie robiła. Mam dość udawania, myśl o kolejnych zadaniach wywołuje we mnie panikę. Dziwne jest tylko to, że zawsze na sam koniec jakoś udaje mi się to wszystko ogarnąć. Potem to mija i myślę, że już nie wróci (ale wraca). Nie wiem, co to znaczy, ale nie chcę, żeby się to powtarzało, nie mam siły już z tym walczyć.