Jestem już dwa lata na emigracji. Nie mam w nikim wsparcia. Nic mi się nie udaje....

Mam 21 lat i pochodzę z rodziny alkoholowej. Rodzice rozwiedli się 15 lat temu. Zamieszkałem z matką u jej rodziców (dziadków) w małym dwupokojowym mieszkaniu. Matka wciągnęła ojca w alkoholizm, przez co stracił dobrą pracę w policji (jako oficer). Później kilka razy próbował stanąć na nogi, między innymi zarządzał firmą ochroniarską i windykacyjną. Ale przez ciągi alkoholowe znowu spadał na samo dno. Podobnie było z moją matką. Przez alkoholizm była wyrzucana z kolejnych prac. Nigdy nie była w stanie mnie sama utrzymać. Urodziła mnie w młodym wieku (22 lata) i od razu oddała na wychowanie do dziadków. W szkole miałem problemy w kontaktach z rówieśnikami, ponieważ byłem nad wiek rozwinięty i nie mogłem z nimi nawiązać wspólnych kontaktów. Nauczycielka od nauczania początkowego uważała mnie za dziecko opóźnione w rozwoju, ze względu na wadę wymowy (nieprawidłowa wymowa "r"), dysgrafię (nie wiedziała, co to jest) i złą koordynację ruchowo-wzrokową. Nauczycielka w zerówce publicznie naśmiewała się z tego przy dzieciach. Na szczęście zostałem zabrany z tej szkoły. Jednakże znowu nie byłem akceptowany przez rówieśników. W szkole byłem cały czas kozłem ofiarnym. Rówieśnicy obrzucali mnie wyzwiskami takimi jak: pedał, ciota, cwel. To wszystko zasiało we mnie kompleksy, które mam do dzisiaj. Jeszcze do niedawna, kiedy widziałem grupę rówieśniczą na ulicy, dopadał mnie strach. W szkole uczyłem się dobrze. Brałem udział w konkursach i olimpiadach. Byłem bardzo dobry z przedmiotów humanistycznych. W gimnazjum odkryłem talent do języków obcych, a w liceum zamiłowanie do biznesu i przedsiębiorczości. Znam bardzo dobrze język niemiecki, na takim samym poziomie jak polski. Z angielskim też sobie dobrze radzę. W gimnazjum zacząłem interesować się płcią przeciwną. Jednakże byłem odrzucany przez dziewczyny, ponieważ nie byłem dobrym sportowcem ani nie miałem dobrych, markowych ubrań jak inni. W międzyczasie moja mama miała kolejne ciągi alkoholowe. Ojciec oczywiście nie dawał znaku życia po rozwodzie. Potem okazało się, że jest w Anglii. Miałem wtedy 16 lat. Trochę pomagał mi finansowo przez ten czas. Nie trwało to jednak długo, bo znowu zaczął pić. Pod koniec gimnazjum zacząłem pielęgnować marzenie o studiach w Niemczech i późniejszym życiu w tym kraju, i oczywiście o "byciu kimś". W liceum również miałem problemy z dziewczynami. Moi rówieśnicy chodzili na imprezy, prowadzili życie towarzyskie. Ja praktycznie siedziałem cały czas w domu, pielęgnując swoje marzenie. Ponieważ pochodzę z biednej rodziny i nie jestem bardzo ładny, nie znalazłem dziewczyny. Wszystkie patrzyły tylko na pochodzenie społeczne i wygląd chłopaka. Przez to wszystko miałem zaburzenia orientacji seksualnej, które na szczęście już minęły. W wieku 19 lat wyjechałem na studia do Niemiec. Myślałem, że raz na zawsze odmieni to moje życie na lepsze. Mieli mi tam pomóc dobrzy znajomi, którzy jednak nie wywiązali się ze swoich obietnic. Musiałem przenieść się do innego miasta, gdzie znalazłem pracę z wynagrodzeniem prowizyjnym w branży ubezpieczeniowo-finansowej. Nie jestem z niej zadowolony, bo nie zapewnia mi ona dostatecznej płynności finansowej. Posiadam kwalifikacje, aby robić inne rzeczy, np. jako tłumacz (mam doświadczenie w tym zawodzie). Jednak pracodawcy niedowierzali moim umiejętnościom ze względu na młody wiek. Moim marzeniem jest otwarcie prywatnego polsko-niemieckiego pośrednictwa pracy. W przyszłości chciałbym być dobrze prosperującym przedsiębiorcą, mieć duży dom, samochód. Planuję też zrobić zaoczne studia MBA oraz egzamin na tłumacza przysięgłego z języka polskiego. Praktycznie całe życie cierpię na depresję. Mam momenty, kiedy chcę wypłakać się w poduszkę. Chciałbym mieć ukochaną osobę, która wspierałaby mnie w trudnych momentach. Nie mam, niestety, wsparcia w rodzinie. Mojego ojca i matkę nie interesuje mój los. Skarżą się tylko, że nie pomagam im finansowo. Moja matka potrafi w amoku nawyzywać mnie od skur*****, ch**** itd. Moja dalsza rodzina nie chce mojego sukcesu. Czekają tylko z utęsknieniem, jak spadnę na samo dno i będę nikim. Cały czas mi powtarzali, zwłaszcza wujek (brat matki), że jestem ofiarą losu, nikim i do niczego się nie nadaję. Jest mi bardzo smuto z tego powodu, że nie mam w nikim wsparcia. Zarówno duchowego, jak i materialnego. Ciężko jest mi znaleźć dziewczynę, ponieważ nie mam prawa jazdy, samochodu i domu, jak duża część moich rówieśników. Dziewczyny uważają mnie za ofiarę losu i niedojdę życiową. Mam 21 lat i nigdy nie miałem dziewczyny ani nie uprawiałem seksu. Ten fakt również powoduje u mnie depresję. Jak widzę na naszej-klasie szczęśliwe pary (w moim wieku) z dobrych domów, podczas wycieczek zagranicznych i na tle dobrych samochodów, napawa mnie uczucie zazdrości i zemsty. Takie dziewczyny zawsze gardziły mną i wyśmiewały się ze mnie. Mam 21 lat i nie wiem, co mam dalej zrobić ze swoim życiem. Niepewność jutra oraz brak stabilności i wsparcia napawają mnie lękiem. Boję się, że nigdy nie zrobię prawa jazdy, nie znajdę dziewczyny oraz całe życie będę musiał pracować przy sprzątaniu. Czuję, że życie ucieka mi między palcami i najlepsze lata minęły bezpowrotnie. Moi rówieśnicy studiują, cieszą się życiem, jeżdżą na wczasy za granicę. Chciałbym ułożyć sobie życie i zapomnieć o rodzinie w Polsce. Pragnę stać się nowym człowiekiem. Jednakże rzeczywistość sprowadza mnie szybko na ziemię. Ostatnio dowiedziałem się, że nie mam szans u jednej dziewczyny, ponieważ to nienormalne, że chłopak w wieku 21 lat nie ma prawka, samochodu ani domu. Coraz bardziej dołuje mnie ten świat i jego podejście do mnie. Chciałbym znaleźć swoje miejsce, ale nie mam wsparcia w nikim. Moje doświadczenia z dzieciństwa determinują mój stosunek do świata, zwłaszcza do płci przeciwnej. Czuję, że każdy chce mnie tylko oszukać i wyśmiać oraz pokazać, że jestem nikim. Codziennie chce mi się płakać. Snując wizję na temat własnej przyszłości, mam przeczucie, że skończę jak mój ojciec. W wieku czterdziestu paru lat będę wykonywał najprostsze prace fizyczne i nie będę miał nic własnego. Podczas gdy moi rówieśnicy będą mieli domy, samochody i wspaniałe, kochające żony. Denerwuje mnie to, jak widzę rówieśników, którym powodzi się o wiele lepiej ode mnie, bo mieli lepszy start życiowy. Nienawidzę ich. Dzieli nas ogromna przepaść. Jestem świadomy, że to, co oni mają teraz, ja będę mieć najwyżej za 20 lat. Mam cele i marzenia. Bardzo chciałbym je zrealizować, ale nie mam żadnego wsparcia. Czuję się samotny, porzucony i gorszy od innych. Nie mam dziewczyny, a moich rodziców nie obchodzi mój los. Nie interesują się nawet tym, czy żyję. Bardzo cierpię z tego powodu, proszę o pomoc.... Z góry dziękuję!

MĘŻCZYZNA, 21 LAT ponad rok temu

Witam serdecznie!

Twoja sytuacja na pewno jest trudniejsza, niż większości Twoich rówieśników. Jednakże w Twoim liście da się zauważyć kilka przekonań, sądów o świecie, które mogą napędzać Twoje obawy, a które niekoniecznie są prawdziwe.

Boisz się, że nigdy nie zrobisz prawa jazdy. Masz dopiero 21 lat, a jest wielu mężczyzn, którzy robią prawo jazdy w o wiele bardziej zaawansowanym wieku. Czy przez to są gorsi?

Obawiasz się, że nigdy nie znajdziesz dziewczyny. Na Twoim miejscu cieszyłabym się, że dziewczyny, które zwracają uwagę tylko na wygląd i status materialny, nie zainteresowały się Tobą. Wszystko to są rzeczy, które przemijają. Dojrzała kobieta zwraca uwagę na zupełnie inne wartości. Zastanów się, jakie Ty cechy cenisz najbardziej w ludziach. Być może powinieneś poszukać osoby o tym samym systemie wartości?

Spójrz również obiektywnie na swoją osobę – z Twojego listu wynika, że jesteś ambitnym, silnym człowiekiem. Jesteś świadom swoich celów i wytrwale do nich dążysz, mimo licznych przeszkód. Jesteś inteligentny, znasz dwa języki obce, utrzymujesz się sam mimo tak młodego wieku i faktu, że mieszkasz na obczyźnie.

Kolejna sprawa to Twoi rodzice. Sądzę, że nie zaskoczę Cię stwierdzeniem, że jest mało prawdopodobne, że oni się zmienią i nagle zaczną okazywać Ci miłość i troskę. Niestety, alkoholizm to choroba, która potrafi całkowicie zniszczyć więzi rodzinne. Jednakże nie tylko rodzina może zaspokoić Twoje potrzeby miłości i akceptacji. Zazwyczaj oczekujemy, że to właśnie rodzice okażą nam te uczucia i wsparcie, ale czasami jest to po prostu niemożliwe. Wtedy najlepiej zastanowić się, czy ktoś inny mógłby zaspokoić te potrzeby. Mogą to być na przykład przyjaciele. Na Twoim miejscu zaczęłabym poznawać nowych ludzi i nawiązywać bliższe znajomości z tymi, którzy mają podobne wartości, cenią podobne rzeczy. To oczywiste, że pragniesz być w szczęśliwym, kochającym związku, nie zawsze jednak taki związek przychodzi szybko i łatwo. Na razie skupiłabym się na odnalezieniu grupy ludzi, przy których będziesz czuł się bezpieczny i akceptowany.

Na koniec chciałabym jeszcze raz (trochę żartobliwie) powrócić do tematu prawa jazdy. Ludzie, którzy odnoszą ogromny sukces mają swoich kierowców i nie potrzebują prawa jazdy, a więc tak naprawdę życzę Ci, abyś w ogóle nie musiał go robić :)

Pozdrawiam!

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty