Lęk przed śmiercią, moje dwa różne światy - z czego to może wynikać?

Szczerze nie wiem jak powinnam zacząć. Ale najpierw zacznę od pierwszej części pytania. Wcześniej nigdy nie bałam się śmierci, nie obchodziło mnie to. Jestem ateistką, teraz… nie wiem jak będzie w przeszłości. Pojęcie śmierci dotarło jakby do mnie dopiero od śmierci mamy mojego przyjaciela. Miało to miejsce kilka dni po katastrofie pod Smoleńskiem. Źle się z tą świadomością czułam, bo znałam tą panią. Jednak niedawno zaczęłam się tego tak panicznie bać. Bać się śmierci. Ten tydzień był dla mnie udręką. Nic nie mogłam, na niczym, nie umiałam się skupić. W szkole nic mnie nie cieszyło, a do domu wracałam jak najszybciej, byle po 18 być z rodzicami. Nie robiłam lekcji, by tylko być z nimi. Tak bardzo nie chcę żeby ten czas upływał. Gdy widzę, że jakaś czynność zajęła mi np. 20 min, to już od razu mam myśli, że to coraz bliżej do mojej, a przede wszystkimi do śmierci moich rodziców i wtedy zaczynam płakać. Każdą chwilę chcę spędzać z nimi, bo bez nich ja nie chcę żyć. Nie jestem rozpieszczoną jedynaczką, mam brata, na którego jak spojrzę to tylko myślę, że bardzo go kocham a i on tak umrze kiedyś. Najchętniej zatrzymałabym czas, nie chciałabym mieć swojego domu, iść na studia, mieć dzieci… Chciałabym mieć cały czas te swoje 16 lat i żyć, żeby moi bliscy żyli zawsze. Panicznie boję się przyszłości. Gdy kładę się już do łóżka, wysiadam psychicznie. Wtedy już nie umiem powstrzymać łez, te wszystkie odczucia lecą na mnie jak grom z jasnego nieba. Drugą rzeczą jest fakt, że od kilku dobrych lat mam jakby swój kraj fantazji. Tam nie mam żadnych problemów. Gdy jestem sama wyobrażam sobie, że koło mnie siedzi np. jakiś chłopak, który mnie kocha, przytula całuje. Wiem, jest to chore, ale to mi pomaga. Fakt, faktem, rozmawiam sama ze sobą - idiotyzm. Tylko że wtedy nie czuję się samotna. Nie chodzi mi o to, że nikt mnie nie chce. Może tak jest. Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja często uśmiecham się, spojrzę się gdzieś sama do siebie, jednak wyobrażam sobie, że ktoś koło mnie jest. Niestety kiedyś zaczęłam się uśmiechać tak jakby do tej drugiej osoby, a mój tata to zauważył - speszyłam się. Była jedna sytuacja, że ja sama się siebie przestraszyłam. Byłam sama w domu i "odgrywałam" scenkę, gdy jestem z chłopakiem w kuchni i "on chciał" wody. I ja, jakby w amoku, wyjęłam dwie szklanki, dla siebie i dla niego i obróciłam się, ale tam nikogo nie było. Chciałabym wiedzieć, co o tym Pan/Pani sądzi. Z góry dziękuję za odpowiedź.

KOBIETA ponad rok temu

Nerwica - kiedy warto udać się do specjalisty?

Witam,

Problem strachu przed śmiercią pojawia się prawie u każdego człowieka. Najczęściej lęk ten wypływa z powstałych okoliczności - u Ciebie punktem "zapalnym" była śmierć mamy Twojego przyjaciela. To był moment, który uświadomił Ci, że każdego z nas czeka koniec. Prawdą jest, że śmierć jest nieprzewidywalna. Zaskakuje nas w najmniej odpowiednim momencie, ale czy na inne rzeczy w swoim życiu potrafisz się przygotować?

Jakby się tak zastanowić, to pewnego rodzaju niepewność jest na stałe wpisana w nasze życie. Zaskakują nas zarówno dobre, jak i złe rzeczy.

Przede wszystkim powinnaś uświadomić sobie, że to czy będziesz myślała o śmierci czy nie, nie wpłynie na długość ani Twojego życia, ani życia Twoich bliskich. Niestety może jednak wpłynąć na jakość Twojego życia. Jeżeli swój czas poświęcisz na zamartwianie się, to Twoje życie stanie się dla Ciebie ciężarem, a nie czymś o co warto walczyć. Warto zatem moim zdaniem dołożyć wszelkich starań, aby każda chwila była jak najwspanialsza i wolna od niepotrzebnych zmartwień.

Druga część Twojej wypowiedzi dotyczy poczucia samotności. Nie napisałaś na ten temat za wiele. Nie wiem zatem skąd to uczucie w Tobie się pojawiło. Rozumiem, że brakuje Ci bliskości z jakimś przyjacielem i jedno co mogę powiedzieć to, że jest to zjawisko zupełnie normalne w Twoim wieku.
Proponuję, abyś zastanowiła się, co jest przyczyną Twojej samotności. Czy masz swoich bliskich przyjaciół, a problem dotyczy tylko braku chłopaka? Czy może czujesz się samotna, ponieważ masz kłopot z nawiązywaniem i/lub utrzymywaniem znajomości? Jeżeli problem dotyczy braku umiejętności społecznych, możesz zgłosić się z tym do psychologa, który przepracuje z Tobą trudne sytuacje.

Serdecznie pozdrawiam,
Magdalena Boniuk

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty