Nie czuję już tej przyjaźni, w czym problem?
Mam 16 lat. Moje życie układa się dobrze, wcale nie idealnie, bo do perfekcji wiele brakuje. Jednak od zawsze myślałam, że znając pewne wartości w życiu, wszystko będzie mi szło gładko i będzie to prawie wymarzona idealność. Nie jest. Lubię moja przyjaciółkę. To na prawdę fajna dziewczyna, a znam ją od malucha, nawet nie pamiętam jak się poznałyśmy. Być może to te nasz dopełniające się charaktery powodują, że świetnie się dogadujemy w pewnych sprawach i tak na prawdę nie wiem czy jest taka sama druga osoba na świecie. Zawsze byłyśmy razem, zżyte jak siostry. Śmiałyśmy się z fałszywych znajomości, które nie przetrwały miesiąca i doszłyśmy do wniosku, że my nie potrzebujemy poznawać nowych koleżanek czy kolegów. Tylko my i nikt więcej. I tak było, nie miałyśmy żadnych innych przyjaciółek. Zamknęłyśmy się na ludzi, odizolowałyśmy się i obie czułyśmy się z tym wyśmienicie. Codziennie spędzałyśmy wspólnie czas, nigdy się nie kłóciłyśmy. Były drobne sprzeczki, z których po jakiejś chwili śmiałyśmy się na głos. Zawsze na zawsze nierozłączne. Jest w moim wieku, lecz poszła o rok wcześniej do szkoły niż ja. Kiedy ona poszła do liceum, ja byłam w ostatniej w gimnazjum. Przyjaciółka siłą rzeczy miała nową klasę, a za tym idą nowi ludzie. Nie wiedziałam czy to przez nawał nauki czy z jakiegoś innego powodu, ale czasy, kiedy czas spędzałyśmy razem jest w jakiejś dalekiej przeszłości. Jakby tylko we wczesnym dzieciństwie. Zaprzyjaźniła się z kilkoma osobami. Nawet nazwanie to "przyjaźnią" sprawia, że jest mi przykro. Nie mogłam się z tym pogodzić, z tym, że spotkanie ze mną odrzuca ze względu na to, że musi się zobaczyć z dziewczynami. Starałam się nie patrzeć na to w zły sposób, widocznie byli dla jej potrzebni. Nie potrafiłam robić jej wyrzutów, bo nawet nie umiałam się z nią kłócić. Jednak czasami zastanawiałam się czy kłótnia, nie byłaby jednak najlepszym wyjściem. Pewnego razu bardzo prosiłam ją o spacer na nasze ulubione lody. Jednak uniknęła tego, tłumacząc, że jej się nie chce. No cóż, zawiodłam się kolejny raz. Jednak nic nie opisze bólu, kiedy tego samego dnia wracając z zakupów zobaczyłam ją razem ze swoimi "przyjaciółkami". Nie wytrzymałam i to co leżało mi przez pół roku na sercu, wyrzuciłam z siebie. Powiedziała, że po prostu musiała się z nimi spotkać, nie miała innego wytłumaczenia. Za to, że nie powiedziała o tym, że z nimi idzie, długo się do niej nie odzywałam. Przez ten czas potrzebowałam dobrej rady od strony mojej rodziny. Starali się mnie zrozumieć, jednak wiem, że nie mogli pojąć dlaczego mam o to do niej pretensje. Po dwóch tygodniach pogodziłyśmy się, a mi przeszła cała złość. Starałam się zapomnieć o tamtym i nawet miałam nadzieję, że wszytko będzie tak jak dawniej, że wróci do normy. Zabierała mnie na wspólne wypady razem z jej przyjaciółkami. Do tej pory zastanawiam się dlaczego dopiero teraz? Czego nie wcześniej? Potrzebowałam jej, o wiele więcej razy niż te dziewczyny. Jednak często nadal zostaję w domu, kiedy ona dobrze bawi się wśród koleżanek. To już nie ta sama przyjaźń, czasami wątpię w to czy można to nazwać przyjaźnią. Mam wrażenie, że przyjaciółka zmieniła się. Albo nasza przyjaźń zapieczętowała we mnie brak zaufania do innych ludzi. Może nie potrafię usunąć tej bariery do drugiego człowieka, którą ona już dawno przełamała? A może nasza przyjaźń jest już przeterminowana? Nie wiem co robić, by jej nie stracić.