Dlaczego ja się tak zachowuję?

Mam 15 lat i dręczy mnie ten sam problem od zawsze, czyli od podstawówki. Ciągle wszystkim się przejmuję. Mam tego dosyć. Co prawda czasami mam myśli samobójcze, ale nie chcę tego robić, tylko przechodzą mi takie myśli przez głowę. Kontakt z rodzicami uważam za dobry, chociaż z jednej strony z tatą moje kontakty nie są zadowalające. Często się z nim kłócę, czego na prawdę nie chcę, kocham go i mówię mu, że nie chcę się z nim kłócić i proszę go, żeby mnie nie przezywał, np. ty szmato, albo nawet gorzej. Może i w jakimś tam stopniu przesadzam, ale te słowa, które płyną z ust mojego taty strasznie mnie ranią, on to widzi i ja mu uświadamiam, że nie chcę, żeby tak do mnie mówił, ale po dziesięciu minutach jest tak samo i to mnie najbardziej martwi, że mój tato to lekceważy. Jeżeli chodzi o szkolne oceny to muszę powiedzieć, że w gimnazjum się strasznie opuściłam, w ogóle się prawie nie uczę, średnia ocen to 3,4. Dzisiaj byłam na dworze z kolegami i na początku fajnie było i w ogóle, ale potem zaczęli się ze mnie naśmiewać na żarty, np. jeden do drugiego coś na ucho gadał, że niby o mnie, i nagle wybuchali donośnym śmiechem. Nie było to dla mnie miłe. I prosiłam ich, żeby tak nie robili, ale oni dalej to samo. Więc w końcu wkurzyłam się, rzuciłam torebkę na ziemię i podeszłam do niego, żeby go uderzyć, ale nie udało się bo mnie wszyscy przetrzymali. Mam problem z tym, że wszystkimi rzeczami dotyczącymi obmowy czy jakichś głupich żartów się przejmuję, i to strasznie, i potem zastanawiam się, co by było, gdyby. I duszę w sobie to i nie mogę wytrzymać, nawet jeśli pogadam z mamą to nic mi nie daje, co innego jak z jakąś przyjaciółką - wtedy czuję się o niebo lepiej. Ale potem i tak wracają przemyślenia. Wagarowałam, byłam z przyjaciółką w galerii, i przyłapała nas nauczycielka. I rozpoczęły się problemy. Wszystko po kolei zaczęło się kruszyć (chodzę do takiego gimnazjum, gdzie o byle co karają naganą od dyrektora, uwagami itd.). Moja przyjaźń z Karoliną zanikała, rozmawiałam z dyrektorem o tej sprawie, bo widział, że coś się dzieje i powiedział, że najlepszym sposobem jest rozmowa. Zrobiłam tak jak mi powiedział i nic to nie dało - wręcz odwrotnie, pogorszyło tylko sytuację. Ona dawała mi do zrozumienia, że już nie chcę się ze mną przyjaźnić, ale ja dalej "naciskałam". Nie mogłam wbić sobie do głowy, że to wszystko co razem przeszłyśmy, te różne historyjki, różne wspomnienia, to wszystko pójdzie w niepamięć. Wymieniałam jej te różne rzeczy, które nas łączą itd., ale ona tego nie rozumiała. Nurtowało mnie również to, że ona miała już "załatwioną" przyjaźń z innymi dziewczynami, a ja nie. Mnie zostawiła samą sobie. A dla mnie to jest ważne, by mieć jakąś koleżankę do pogadania. Można by powiedzieć, że ta moja była przyjaciółka zawróciła mi w głowie. Wydaje mi się, że to tylko dlatego, bo wcześniej takiej nie miałam. Dlatego cały czas spędzałam tylko z nią, by "napoić" się tym uczuciem przyjaźni. Wszyscy w mojej klasie, a nawet szkole twierdzili, że nią manipulowałam. Ja nie przyznawałam się do tego i dalej sądzę, że tego nie robiłam. Ta dziewczyna jest taka cicha przy klasie, ale gdy już się z nią pobędzie dłużej i ona już się przyzwyczai to robi się inna, normalna, taka jaką jest. Denerwuje mnie to, bo ciągle wszyscy tak sądzą mimo tego, że nawet się z nią nie zadaję. Pani pedagog również tak stwierdziła z opinii innych uczniów, ale ja wiem, że tak nie jest. Karolina zawsze twierdziła, że ja nią nie manipuluję, ale po rozmowie z dziewczyną z naszej klasy i szkolnym pedagogiem zmieniła zdanie. Zaczęła mnie omijać szerokim łukiem, mówiąc dosłownie, np. gdy podchodzę do jakiegoś towarzystwa, żeby pogadać z innymi, a ona tam stoi to od razu gdy widzi, że się zbliżam - ucieka. Nurtuje mnie również to, że pani pedagog, podczas rozmowy z Karoliny mamą powiedziała, że "Karolinka się psuje przy Monice". Zrozumiałam to tak, jak gdybym ja była już dawno zepsuta. Nie dostałam żadnej pomocy od pedagog, ani od nikogo. Karolina natomiast odwrotnie. Przez to wszystko Karolina zyskała sympatię całej klasy. Nie wiem dlaczego ludzie mnie tak nienawidzą, chciałabym przynajmniej mieć jedną zaufaną osobę. Czuję się pokrzywdzona. Zapomniałam jeszcze dodać, że gdy rozmawiałam z nią ostatni raz, to ona bez żadnych zarzutów powiedziała mi tak prosto z mostu, że to koniec, ale nie tylko tak zakończyła tą znajomość - dodała jeszcze, że nie chcę mieć ze mną nic wspólnego, nie chcę ze mną rozmawiać nawet o szkole. Po tym zdarzeniu jestem jeszcze bardziej przygnębiona. Mam dość czasami tego wszystkiego, nie wiem czy to moja wina, czy mojego zachowania, a może mojej osobowości, ale największym problemem z jakim się borykam są ludzie - czy mnie zaakceptują czy nie. Nie lubię pierwsza podchodzić do kogoś i z nim rozmawiać, niestety do mnie nikt nigdy pierwszy nie podejdzie. Ludzie z mojej klasy traktują mnie jak powietrze.

KOBIETA, 15 LAT ponad rok temu
Paulina Witek Psycholog, Warszawa
72 poziom zaufania

Witam serdecznie.

Na przyczynę Twojego zachowania i różnych przemyśleń, o których wspominasz, ma wpływ wiele czynników. Bez osobistej rozmowy trudno je wskazać. Wspominasz o relacji z tatą, o trudnej sytuacji w szkole, o braku wsparcia ze strony pedagoga szkolnego - to niektóre z trudności, które mogą być dla Ciebie bardzo obciążające. Myślę, że w tej sytuacji bardzo pomogłyby Ci regularne spotkania z psychologiem

Napisałaś o potrzebie posiadania przyjaciółki - to jest jak najbardziej normalna i zdrowa potrzeba. Zamiast jednak na siłę szukać aprobaty koleżanek i kolegów z klasy, warto popracować nad tym, czego szukasz w przyjaźni i otworzyć się na nowe znajomości z osobami, które mają podobne zainteresowania do Ciebie i będą potrafiły Ciebie zrozumieć. W tej chwili odnoszę wrażenie, że starasz się na siłę mieć obok siebie kogoś bliskiego, aby nie być samej, ale te osoby nie do końca Ciebie rozumieją.

Spróbuj skoncentrować się na pracy nad sobą - na pracy z psychologiem, nad swoimi emocjami, relacjami, etc., a zobaczysz, że w miarę jak coraz lepiej będziesz rozumieć siebie, znajdziesz również przyjaźń, której szukasz. Prawdopodobnie dojrzalszą i trwalszą niż z koleżanką, która Cię opuściła. Z reguły jeśli przyjaźnie rozpadają się - na ich miejsce przychodzą lepsze i dojrzalsze relacje.

Pozdrawiam Ciebie serdecznie, życzę powodzenia i raz jeszcze namawiam na wizytę u psychologa. 

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty