Nie radzę sobie z moimi emocjami. Jak być szczęśliwą i nie denerwować ludzi wokół?
Witam. Mam 16 lat i nie mam bladego pojęcia co się od ponad roku ze mną dzieje. Zupełnie nie akceptuję siebie. Nie podobam się sobie i widzę w sobie same wady, choć przyjmuję do wiadomości, że niby jestem ładna, jednak w ogóle wykluczam fakt, że mogłabym się komuś podobać.
Miewam też stany nerwicowe. Parę miesięcy temu, podczas kłótni z mamą zaczęłam się dziwnie trząść, skakać (właściwie nie wiem co to było, ale byłam tak wściekła, że miałam ochotę coś rozwalić, poczuć głupią satysfakcję). Nigdy nie jestem usatysfakcjonowana. Mam chore ambicje, a gdy ich nie realizuję to furia się pogłębia. Zazwyczaj czuję jakiś brak akceptacji. Jak mi ktoś prawi komplementy to zazwyczaj mówię by przestał, bo nie mam ochoty słuchać takich bujd. Szczerze mówiąc mam siebie strasznie dość i strasznie się tym męczę, bo mam rodzinę i przyjaciół, którzy mnie przecież kochają i o mnie dbają.
Rok temu w szkole miałam też atak strasznej histerii (właściwie to miewałam je bardzo często, ale 1 raz taki wielki). W tedy to już w ogóle było ze mną kiepsko. Czułam się strasznie niedowartościowana. Aż jakoś trafiłam do higienistki, bo chciałam dostać jakąś tabletkę na uspokojenie. Ta kobieta zadzwoniła po moją wychowawczynię i p. dyrektor. Obie ze mną porozmawiały i byłam im strasznie wdzięczna. Jakoś tak poczułam się zrozumiana, ale też było mi strasznie głupio z powodu mojego zachowania. Czułam wstyd i odrazę do swojego głupiego i niekontrolowanego zachowania. Panie też zaproponowały mi bym odwiedziła psychologa szkolnego, ale jakoś nie mogłam tam iść.
Jestem osobą która gromadzi wszystkie stresy w sobie i rzadko dopuszcza do siebie ludzi bliżej. Nie chcę by poznali moje wnętrze, bo wtedy nie czuję się silna. Chcę być niezależna w taki dziwny sposób. Jednak gdy zdarzało mi się rozmawiać o tym z mamą - ona zawsze dziwnie na mnie patrzyła, mówiła, że przesadzam, że mam przecież tak dobrze, że nie doceniam tego co mam (choć tu ma rzeczywiście rację) i że z tym psychologiem to już przesadziłam. A głupio mi jej mówić, że mam czasem ochotę wyrwać sobie włosy z głowy, bo jestem tak wściekła i zła na mój brak np. weny twórczej, by zrobić jakieś interesujące zdjęcia. Nie chcę jej irytować.
Chcę po prostu czuć się dobrze i być szczęśliwą i nie denerwować ludzi wokół. Proszę o jakieś wytłumaczenie czy pomoc, bo już sama się meczę sobą…