Nowa szkoła, niezgrani ludzie - zostać, czy się przepisać?

Witam:) mam na imię Paulina, wiek 16 lat. Od września 2010 r. chodzę do nowej szkoły liceum. Właśnie tu zaczyna się mój problem, opiszę po kolei od czego się zaczęło... Moja podstawówka i gimnazjum były na wsi, ja sama mieszkam na wsi. Z podstawówki niewiele pamiętam, ale wiem, że 6 klasa była super, bo miałam przyjaciółkę i taka małą paczkę składająca się z 4 dziewczyn. Następnie gimnazjum, pierwsza klasa była dla mnie istną katorgą, nie mogłam się zaaklimatyzować, odnaleźć między tymi ludźmi. Odłączyłam się od mojej paczki z powodu wstydu - po prostu z tych dziewczyn inni się naśmiewali, bo były "grube i brzydkie", z czasem zaczęli też ze mnie. Odłączyłam się, byłam sama, moja dawna przyjaciółka miała mnie totalnie gdzieś i przez długi czas nie odzywałyśmy się do siebie. Na wszystkich wycieczkach byłam sama i zagubiona - tak minęła 1 klasa (w ogóle nie byłam zauważana w klasie). W wakacje siedziałam w domu i nie spotykałam się z nikim. Potem 2 klasa, niewiele pamiętam, ale wiem, że wtedy zaczynała się rozwijać przyjaźń z moją kuzynką i tak do 3 klasy - wtedy było super! Miałam kochaną przyjaciółkę i zgraną klasę (po 2 latach zaczęli ze sobą rozmawiać!). Zmieniłam się przez ten jeden rok, zaczęłam dbać o siebie, wierzyć we własna osobę, otworzyłam się na innych. Wreszcie chłopaki zaczęli na mnie zwracać uwagę. Było naprawdę super! Świetna klasa, dużo znajomych, byłam taka jakby jedna z liderek w klasie i szkole. W dodatku bardzo zżyłam się z wychowawcą. Zbliżał się koniec roku - od razu nastawiłam się na najlepsze liceum w mieście! Bardzo chciałam się tam dostać...(rodzeństwo też tam chodziło), a wychowawca ciągle namawiał mnie i przyjaciółkę na pozostanie w tej samej szkole (bo w gim było też liceum, mała klasa, niski poziom), ale my uparcie chciałyśmy iść do miasta, poznać ludzi itp. Rodzice też kazali nam iść tam ze względu na poziom. Dostałyśmy się razem z przyjaciółka jednak do innego liceum (ale też bardzo dobrego) no i do jednej klasy. Wakacje miedzy gim a liceum - moje najpiękniejsze w życiu. Miałam swoją dużą paczkę znajomych, spotykaliśmy się często itp., a w dodatku zaczęły się pierwsze "romanse" z chłopakiem z gim jeszcze - wszystko pięknie, wspólne wypady, pocałunki... Niestety gdy on wyjechał na wakacje totalnie o mnie zapomniał, miał mnie gdzieś, gdy wrócił ja już nie wytrzymywałam nerwowo i zaczęłam mu po prostu wrzucać itd., on się obraził, nie widział wgl w tym swojej winy (nie odzywaliśmy się do siebie). Kilka dni potem ja już nie mogłam wytrzymać i napisałam do niego zwykle "co słychać", on był wielce oburzony - ja zaczęłam go przepraszać, tłumaczyć o co mi chodziło itd., ale on tylko pisał, że dla niego to nie ma sensu i za to jak to się skończyło mogę podziękować tylko sobie! Darowałam go sobie - i tak nie odzywamy się do siebie od ok. 3 miesięcy. W trakcie zaczęło się liceum w mieście i tutaj dramat. Trafiłam na najgorszą 3 nauczycieli w całej szkole (plotki, że są cięci, chamsy, mściwi) - teraz sama się poniekąd o tym przekonałam, ale nie jest tak źle. Jeśli chodzi o przedmioty to da się wytrzymać, gorzej natomiast z klasą i zaaklimatyzowaniem. Przez pierwszy miesiąc przychodziłam z płaczem do domu, było okropnie, nie mogłam myśleć o niczym innym, tylko o tym, że muszę następnego dnia iść do tej cholernej szkoły. W październiku było lepiej, łagodniejsze podejście, chociaż też zaczęło się psuć. Ogólnie chodzi mi właściwie tylko o klasę, w ogóle nie jest zgrana, są grupki, nie mogę się dogadać z tymi z miasta, jak z tymi ze wsi w gim. Starałam się nawiązać kontakt z każdym, żeby ich poznać itp., ale jest listopad, kilka osób z klasy znało się wcześniej, stworzyli sobie taka grupę liderującą w klasie i jakoś nie zbyt zadają się z tą inną grupą w klasie, a ja z przyjaciółką jesteśmy takie "dwie", które starają się nawiązać kontakt tu i tu, ale jest trudno, smutno, szaro - tęsknota za tę 3, zgraną klasą z gim. Jeszcze co do tych kontaktów z przyjaciółka jest inaczej, znaczy z jej strony jest tak jak było, widzę, że mnie lubi itd., ale nie wiem czemu ja już nie czuję tej chemii między nami. Jest po prostu smutniej. Przez jakiś czas trochę jej unikałam, bo miałam jej dosyć, wszystko mi w niej przeszkadzało. No ale wiedziałam, że nie mogę tego zepsuć przez jakieś moje humory, wiec staram się z nią rozmawiać tak jak dawniej. Powiedzmy, że jest dobrze teraz, ale klasa, szkoła :( Ciągle rozważam przepisanie się do tego liceum na wsi (tam gdzie było gim), ciągnie mnie tam dlatego, że wychowawca jest super (ten sam co w gim) i tam mała szkoła, ludzie się znają, jeszcze mam parę osób znajomych z gim - tam się czułam jak w domu, a tu wręcz przeciwnie. Np. dziś nie było mojej przyjaciółki i oczywiście byłam "sama", nie raz miałam szklanki w oczach siedząc na korytarzu, bo tylko widziałam 3 klasę gim (i jak tam było fajnie), starałam się rozmawiać z ludźmi z klasy, ale ta jedna grupa tylko trzyma się razem i jakoś średnio mam z nimi wspólny język, a ta druga jest tak cicha, że za Chiny nie da się z nimi pogadać, już nie mówiąc o jakimś zaprzyjaźnieniu się :( Dzisiaj tak jakby podjęłam decyzję, że jak do końca półrocza to się nie zmieni albo pogorszy przepiszę się do tamtego liceum, ale tam z kolei jest kilka osób w klasie, za którymi nie przepadam, znam ich z gim. Rozmawiałam dzisiaj z mamą i mi tłumaczyła, że to nie ma sensu - jakoś wytrzymam te 3 lata, a chociaż skończę dobre liceum i będę wytrwalsza, miedzy innymi ludźmi będę się rozwijać, że na studiach będzie jeszcze gorzej - ma racje. Tylko, że ja nie mam pojęcia jak to zrobić żeby było tak fajnie jak w 3 klasie :((. Humor poprawiają mi jedynie weekendy i rozmowy z 2 przyjaciółmi :) (chodzą do technikum) no i tam wiadomo, ze starymi znajomymi. Ciągle sobie powtarzam, że będzie lepiej, ale kiedy?! Co zrobić żeby polubić tych ludzi, żeby dało się z nimi gadać, żeby oni nie byli tak osobno? Przecież niektórzy to sobie nawet zwykłego "cześć" nie mówią (w klasie), już nie mówiąc o tym, że codziennie myślę o tym chłopaku i mimo że mnie olał, to ja dalej za nim tęsknię...

KOBIETA ponad rok temu

Witam.

Myślę, że podobny problem ma wiele nastolatek w Twoim wieku. Starasz się budować swoją tożsamość w oparciu o relacje z innymi rówieśnikami i powoli wkraczasz w dorosłość, co niejednokrotnie wiąże się z trudnościami.
Każdy z nas ma inne zdolności adaptacyjne do nowych sytuacji, dlatego potrzebujemy więcej lub mniej czasu do zaaklimatyzowania się i znalezienia swojego miejsca. Wydaje się, że zmiana szkoły jedynie z powodu braku dobrych relacji towarzyskich, nie jest najlepszym rozwiązaniem.
Doskonale rozumiem, że wszyscy dążymy do tego, by inni darzyli nas sympatią i akceptowali, jednak nie jest to warunek konieczny przy zdobywaniu wykształcenia.
Porozmawiaj z mamą raz jeszcze o wszystkich ewentualnościach i możliwościach. Dobrze byłoby gdybyś zdecydowała się na szczerą rozmowę z przyjaciółką, co może Wam obu ułatwić funkcjonowanie w szkole. Ponadto wybierz się do pedagoga szkolnego i podziel się z nim swoimi obserwacjami dotyczącymi szkoły i relacji w klasie.

Pozdrawiam.

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty