Silny niepokój i nudności
Witam!
Chciałam się poradzić. Rok temu wykryto u mnie nerwicę lękową. Ale może zacznę od początku. Ponad rok temu we wrześniu jadąc busem z Katowic do Krakowa, miałam niemiłą podróż, podczas podróży zachciało mi się skorzystać z ubikacji, ale nie mogłam praktycznie od samego początku do końca jazdy musiałam natychmiast skorzystać z WC i coraz gorzej się czułam, doszło nawet do tego że krzyczałam, płakałam. Po powrocie do domku, na drugi dzień idąc z mamą do sklepu musiałam się wrócić bo pęcherz wzywał, poczułam wtedy bardzo silny niepokój.
Od tamtego czasu bywałam u kilku specjalistów, którzy leczyli mnie na pęcherz moczowy, wykonałam masę badań, mówiono że to nietrzymanie moczy, że mam nadreaktywny pęcherz, że mam nerwowy pęcherz, po jakiś kilku miesiącach (3) udało mi się zapanować na silną potrzebą i jazda busem nie stanowiła problemu. Przyjmowałam wtedy Uroseept, żurawinę, Ditroplan, Vesicare, a nawet Asentrę i Pernazium, w połowie kwietnia będąc u narzeczonego poczułam nieodpartą potrzebę zjedzenia słodkiego, pod wieczór wybraliśmy się do sklepu i wtedy się zaczęło, zrobiło mi się niedobrze (jak przy grypie żołądkowej), zimne poty, uderzenia gorąca, wyszłam szybko stamtąd na świeże powietrze, w drodze do domu, miałam wrażenie że zaraz zwymiotuję (fakt jest taki, że ja nie mogę wymiotować, jest to dla mnie najgorszy koszmar), dodatkowo czułam się jak ptak w zamknięciu, nim dojechaliśmy do mnie do domku, musiał się narzeczony zatrzymać, wyszłam i jak usiadłam na kamieniu wszystko mnie dopadło, uderzenia gorąca, zimne spocone dłonie, dreszcze, splątane myśli, trudności w mowie, trudności w myśleniu, miałam uczucie, że umieram, przyśpieszony puls, kołatanie serca, mroczki przed oczami. Po godzinie udało mi się dopiero dojechać do domku, tata wezwał pogotowie, lecz zanim dotarli to już było lepiej. Miałam podwyższony puls i ciśnienie krwi, i ręce mi drżały. W poniedziałek rodzice zabrali mnie do lekarza, bo objawy po sobocie pozostały (tzn. przyśpieszony puls powyżej 120 i ciśnienie 140/100, do tego żołądek nie dawał mi wytchnienia), lekarz po zbadaniu EKG podał mi leki uspokajające w zastrzyku, przepisał Pramolan, Propranolan, od tamtego czasu nie byłam wstanie wyjść sama z domu, potrzebowałam 3 tygodnie zanim się przełamałam, droga do sklepu była najgorszym koszmarem, nogi jak z waty, chęć ucieczki, kołatanie serca, przyśpieszony puls, spłaszczony oddech.
Po pierwszym dniu od powrotu na uczelnię, wybrałam się do psychiatry i przepisał mi Asentrę i Pernazium, po trzech miesiącach było dobrze, więc pomału odstawiłam leki, w sierpniu nawet wyjechałam mając tylko przy sobie Hydroksyzinum, jeździłam na działkę, wróciłam na uczelnię, nawet wracałam do domku z uczelni sama. Niestety po zakończeniu semestru ponownie dopadły mnie objawy. Jadać z narzeczonym do innej mieściny zrobiło mi się bardzo niedobrze, wtedy po raz pierwszy przyjęłam Hydroksyzynę od sierpnia, Po jakiś trzech tygodniach będąc na uczelni dostałam poważnego ataku paniki, skończyło się na wezwaniu pogotowia. Od tamtej pory nie potrafię sobie poradzić z nerwicą, przyjmowałam na nowo Pramolan, a potem przepisano mi Arketis, ale po kilku dniach doznałam silnej reakcji na ten lek i musiałam go odstawić. Mija drugi miesiąc, przyjmuję doraźnie tylko Hydroksyzynę i nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzić, za kilka dni muszę wrócić na uczelnię, a sobie tego nie wyobrażam, poza tym po ostatnim ataku mam również problemy emocjonalne tzn. siedzę i płaczę, a żeby sobie z tym poradzić często zdarza mi sie uderzać w głowę pięściami.
Powiem również że chodziłam na psychoterapię prawie rok, nic nie dała, jeszcze więcej konfliktów. Jestem również pod stałą opieką psychiatry, ale żeby się do niego dostać trzeba czekać co najmniej 3 tygodnie. Nie wiem co robić, czy są jakieś preparaty, które mogę przyjmować dodatkowo do Hydroksyzyny? Chodziłam również na hipnozę, do bioenergoterapeuty, przyjmowałam również ziołowe leki uspokajające, homeopatyczne i nic mi nie dały, raz jest lepiej raz gorzej. Żołądek mi dokucza prawie codziennie, mam nudności i zgagę, niestrawność. Do tego zimne i spocone kończyny, przyśpieszony puls, zawroty i ból głowy i nie mam pojęcia co robić. Proszę o jakąś radę, spróbuje wszystko tylko by na nowo cieszyć się z życia. Dodam, że wykonałam ponownie wszystkie badania, nic nie wyszło, nawet tarczyca jest w porządku. Zastosuję się do wszystkiego tylko by to przestało mnie atakować. Za kilka miesięcy muszę dać radę i dojechać do Krakowa, bo się tam przeprowadzam.