Trudny czas - jak być szczęśliwym?
Mam 19 lat. Jestem chyba w jakimś punkcie kulminacyjnym mojego dojrzewania. W tym roku jest matura (technikum), poza tym mieszkam sam od roku, mama wyjechała za pracą, zastanawiam się, czy mój stan wiąże się z tym, że buzują mi tak hormony, czy rzeczywiście zaczynam sobie nie radzić. Najgorsze jest to, że choruję na trądzik, a teraz wysypała mnie łuszczyca, co wywołało fale psychicznego nieszczęścia, oczywiście w każdej kategorii życia (niektóre problemy są naprawdę poważne). Znajdę coś co doprowadza mnie do szału - choć na pozór wydaje się być silny psychicznie to czuję się "rozłożony na łopatki". Irytują mnie ludzie w koło, ich bardzo płytkie i ślepe podejście do życia moje chude ciało ze skazami, wady w charakterze, rodzice, system, życia etc. i tak naprawdę teraz zdaję sobie sprawę ile czasu zmarnowałem zamiast po prostu cieszyć się życiem i olewać to czego nie zmienię. Czuję, że jest trochę za późno, mimo że idę do szpitala i ze zdrowiem się uporam (mam nadzieję), to po prostu czuję jakby życie wypadło mi z rąk, jakbym umarł wewnętrznie. I co ja mam teraz zrobić, żeby było lepiej? Dużo czasu spędzam z przyjaciółmi i wiedzą o moich problemach, ale nie robię z tego nie wiadomo jakiej katastrofy, bo przecież wiem, że na ziemi jest milion innych istnień, które mają gorzej od mnie, ale nie zmienia to faktu, że czuję się źle do tego stopnia, że trafiłem tu i piszę posta. Po prostu szukam sposobu aby wyjść z tego błędnego koła - czy mam po prostu czekać aż przejdzie? Mam dość dołowania się, stresowania i nieakceptowania wszystkiego w koło. Jak radzić sobie ze stanem, w którym nigdy się nie znajdowałem? Jak zaakceptować siebie i obecną sytuację? Jak poradzić sobie z kompleksami? Jak być szczęśliwym?