Wypadek mnie złamał...
Witam! Zacznę od początku, ponieważ od tego wszystko się zaczęło. Mam 19 lat. 3 miesiące temu miałam wypadek samochodowy (połamany kręgosłup - bez porażeń - i inne). Fizycznie czuję się dużo lepiej, już samodzielnie chodzę i niektórzy nie zauważają, że mam usztywniacz kręgosłupa. Psychicznie jest jednak dużo gorzej. Bezpośrednio po wypadku załamałam sie. Nie mogłam chodzić ani wykonywać podstawowych czynności, przerwałam studia, tańce (zawodowo tańczę od 2 lat, w sumie od 15), siłownię. Przed wypadkiem byłam bardzo aktywna i pełna energii. Przykucie do łóżka było dla mnie najgorszą z możliwych rzeczy, jednak stało się. Około miesiąc po wypadku zaczęłam psychicznie wychodzić na prostą. Nie pomagał mi w tym żaden specjalista. Minęły kolejne 2 miesiące i zaczyna się znowu to samo. Mam straszne huśtawki nastrojów. Śmieję się, a za chwilę płaczę, czasami nawet najmniejsza rzecz może doprowadzić mnie do płaczu (przed wypadkiem płakałam bardzo rzadko, byłam uważana za wyjątkowo twardą osobę). Stałam się kłótliwa, czepliwa, wręcz zrzędliwa. Z bliską rodziną nie rozmawiam od tygodni. Czasami nie mogę siebie słuchać, ale to jest silniejsze ode mnie. Bardzo ważną sprawą jest też ogromny strach przed jeżdżeniem samochodem. Jeżeli jest to mały odcinek, to jest mały problem, jednak teraz, podczas zimy, tylko jak samochód na sekundę traci przyczepność (wiadomo śnieg, lód), zaczynam panikować. Dodam, że poślizgiem zaczął się wypadek samochodowy, w którym uczestniczyłam. Już przed wypadkiem bałam się jeździć i raczej wybierałam na dalsze odcinki samolot, a na bliższe pociąg. Teraz to już masakra. Do zdjęcia usztywniacza, który bardzo utrudnia funkcjonowanie, zostały ok. 4 miesiące, a potem rehabilitacja. Nie wiem, jak sobie z tym poradzę. Proszę o odpowiedź, czy powinnam zgłosić się do lekarza psychiatry bądź psychologa, czy jak przejdzie, to po prostu żyć dalej. Z góry dziękuję.