Związek wirtualny - wyobrażam sobie, że jesteśmy parą. To staje się moją obsesją. Co robić?
Jestem kobietą w wieku 19 lat i ogólnie sądzę, że moje samopoczucie nie jest do końca "normalne". Znam pewnego chłopaka przez internet już od roku, jednak od jakichś 2 miesięcy zaczęłam go kochać. Uczucie jest tak silne, że wręcz nie daje mi spokoju. Znam jego psychikę, wiem jak wygląda. Ostatnio doszłam do takiego stanu, że zaczęłam szukać jego powiązań rodzinnych, kim są jego rodzice, jak mają na imię, ile mają lat, gdzie pracują. Zdobyłam jego adres domowy, znalazłam stronę, na której opisywał swoje dni, jak je spędził, co robił i co czuł. Wiem, że ta obsesja, w jaką wpadłam jest zła i szukam pomocy, jednak słowa innych jakby do mnie nie docierają. Odpowiadam po prostu, że wiem to wszystko i jestem tego świadoma, ale uczucia pozbyć się nie mogę.
Jego obraz nęka mnie w snach, w życiu osobistym. Pomału zaczynam już sądzić, że jesteśmy ze sobą, ale przecież to nieprawda. Nie jesteśmy, możliwe, że nie będziemy. Nasze relacje są zwyczajne, gadamy dość prosto, bez zbędnej emocjonalności, jednak on mnie często ignoruje. Najpierw chce, bym pisała, kiedy chcę i o czym chcę, bym mu o sobie przypominała, ale po 2 dniach już nie ma na nic ochoty, albo mu się po prostu nie chce z lenistwa, albo ma może ważniejsze sprawy? Nie wiem. Ma on 16 lat, czasem mi się wydaje, że zachowuje się jak dziecko, ale często też sama widzę w nim zalety... Nie dostrzegam wad i mimo iż mnie to wszystko denerwuje, wiem, że go nie kocham, wiem, że to nie jest możliwe i wiem, że nie powinnam... To mimo to z drugiej strony CZUJĘ, że go kocham, czuję, że to możliwe.
Z czasem nawet poczułam, że jestem w centrum jego rodziny, że jego rodzice mnie lubią, bardzo. Wyobrażam sobie, jak z nimi rozmawiam, wyobrażam sobie, jak ja i *on* jesteśmy razem i tak już do końca. Czasem wpadam w desperację i przychodzą myśli w stylu "musimy mieć dziecko, by być razem". Czuję się jak jakaś psychopatka, wpadam z jednej skrajności w drugą i nie wiem już, co mam zrobić. Czasem słowa do mnie nie docierają, a czasem docierają, ale ja i tak jakoś to sobie tłumaczę, nie wiem, jak to się dzieje, nie umiem się wziąć w garść, to jest dla mnie jednocześnie śmieszne i żałosne, a z drugiej strony potrafię być szczęśliwa dzięki samej rozmowie z nim.