Ciągłe kłótnie z żoną - czy powinienem się rozwieść?

Codziennie kłócę się z żoną. Mamy dwójkę małych dzieci. Kocham je bardzo, ale nie wiem, czy kocham żonę. Czasami myślę, że tak, ale tak samo często myślę, że mnie po prostu wykańcza nerwowo. Jestem, tzw. DDA, ona jest osobą z nerwicą, kiedyś leczyła się na depresję. Nie wiem, czy lepiej się rozwieść (dla mnie, dzieci, żony), czy ciągnąć sytuację. Ostatnio chodziliśmy na terapię małżeńską. Ona chodziła na terapię indywidualną, ale wydaje się, że nie ma efektów. Mam wrażenie, że co nie zrobię, będzie na pewno źle. Żona często jest agresywna wobec mnie, nawet ostatnio podczas kłótni prawie wybiła mi oko. Mówi, że powinienem sam pójść na terapię jako DDA, ale ponieważ tego jeszcze nie zrobiłem, to przez to nasz związek cierpi. Strasznie się z tym męczę. Dodatkowo utrudnia mi sprawę fakt, że jestem głęboko wierzącym katolikiem (mamy ślub kościelny) oraz bardzo kocham dzieci. Sam wychowywałem się bez ojca, więc chcę tego zaoszczędzić dzieciom, ale nie wiem, czy to tak naprawdę jest dla nich dobre.

MĘŻCZYZNA, 33 LAT ponad rok temu

Witam Pana serdecznie,

w temacie swojej wiadomości stawia mi Pan bardzo trudne pytanie, na które odpowiedź tak naprawdę zna tylko Pan. Jest to życiowa decyzja, której należy być pewnym i która musi być podjęta przez osobę bezpośrednio zainteresowaną tą kwestią. W przeciwnym wypadku bardzo szybko można zacząć jej żałować. Mimo to pozwolę sobie odnieść się do kilku faktów, o których Pan wspomina.

Opisana sytuacja niewątpliwie nie należy do łatwych, zawiera się tutaj kilka różnych wątków, które wzajemnie na siebie oddziaływają. Problemy w Państwa związku mogą się pogłębiać poprzez trudności, jakie odczuwacie indywidualnie (problemy o charakterze nerwicowym u żony oraz przeżycia związane z faktem bycia Dorosłym Dzieckiem Alkoholika w Pana przypadku), ale równie dobrze ich przyczyna może być niezwiązana z tymi trudnościami. Faktyczne źródło problemów niewątpliwie pomoże ustalić Państwu terapeuta, podczas terapi małżeńskiej, dlatego cieszę się, że zdecydowali się Państwo na taką formę pomocy. Z Pana wiadomości przebija pewne zniecierpliwienie brakiem efektów terapii - niestety jest to długotrwała praca nad sobą oraz związkiem i jej efekty są zauważalne dopiero po dłuższym czasie oraz przy pełnym zaangażowaniu się obydwu stron. Ważne jest by mimo to nie rezygnować z tych starań.

W swojej wiadomości wspomina Pan o terapii indywidualnej - z pewnością nie przyniesie ona Państwu negatywnych efektów. Żona już korzysta z takiej formy pomocy, co jest związane z jej problemami na tle depresyjnym oraz nerwicowym. W Pana przypadku należałoby się odnieść do wydarzeń z przeszłości i ich wpływu na Pana obecne życie. Poddanie się terapii nie jest jednak kwestią obligatoryjną - to tylko i wyłącznie Pana wybór. Jeśli ma Pan wątpliwości co do tego, czy taka forma pomocy jest Panu w ogóle potrzebna, proponuję konsultację psychologiczną - po wizycie i gruntownym wywiadzie psycholog będzie mógł to określić.

Ważnym punktem Pana wypowiedzi były także kwestie związane z dziećmi. Niewątpliwie znalazły się one w trudnym położeniu, jednak, jeśli chce Pan ich dobra, paradoksalnie powinien Pan teraz pomyśleć o sobie. Nawet, jeśli rodzice próbują ukryć przed dziećmi swoje problemy, to one czują, że "coś jest nie tak", odczuwają dyskomfort i niepokój - to nie jest dobre środowisko dla prawidłowego rozwoju dzieci. Dlatego tak ważne jest, by wychowywały się w przyjaznym otoczeniu, czasem jedynym sposobem, by im to zapewnić, faktycznie jest rozwód. W Państwa przypadku nie wydaje mi się jednak by trzeba było się uciekać do tak radykalnych rozwiązań, rozwód zawsze powinien być ostatecznością. Zanim podejmie się taką decyzję powinno się przynajmniej spróbować ratować związek, który musiał Państwu kiedyś dawać wiele radości - wszystko to można odzyskać przy odrobinie wysiłku.

Reasumując, chcę zauważyć, że znajduje się Pan na właściwej drodze ku temu, by rozwód nie musiał zaistnieć w Państwa przypadku. Proszę jedynie o nieco cierpliwości i wysiłku, jeśli chodzi o kwestie związane z terapią małżeńską.

Pozdrawiam i życzę wytrwałości

0

Dzień Dobry Panu,

Zacznę od podziękowania Panu, że podzielił się Pan częścią swojej historii osobistej.

Jest przyczyna i skutek...

Zastanawia się Pan, czy się rozwieść z Zoną..., wie Pan to jest takie proste, bo nie wymaga wysiłku.
Nad rozwojem związku małżeńskiego trzeba nieustająco pracować, nawet wtedy gdy pojawiają się duże wątpliwości- i to jest wyzwanie...
Naturalnym jest, że związek przechodzi przez różne fazy, czasami powiązane z kryzysem (i to jest prawdopodobnie u Państwa taka faza).

Chcę Panu powiedzieć, że dla dojrzałego związku małżeńskiego, przejście pojawiających się faz jest rozwojowe, gdyż odnawia intymność, bliskość.

Z Pana relacji wnioskuję, że prawdopodobnie zachowujecie się Państwo w jakiś ustalony sposób nawykowy, poruszając się "po kole", gdzie nie ma początku i końca...
Jest za to pewien bodziec i za tym przewidywalna reakcja...

Tak sobie myślę, ze być może wkradła w Waszą relację przewidywalność, rutyna, monotonia?
Być może przez to Zaniedbaliście Państwo Waszą relację?
Jednak jest rozwiązanie!
Relację małżeńską można odnowić i ożywić- wymagałoby to Państwa współpracy, zaangażowania i chęci pracy nad związkiem.

Pomocnym byłaby terapia małżeńska, byście państwo wypracowali nowe sposoby funkcjonowania w związku, czego serdecznie Państwu życzę.

A jeśli nie..., no cóż czasami lepszym rozwiązaniem jest rozstać się...

irena.mielnik.madej@gmail.com

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty