Ciągle się odchudzam i nie mogę przestać. Co jest ze mną nie tak?
Jestem 19-letnią dziewczyną, mam 168 cm wzrostu i nie wiem ile ważę, ponieważ boję się na nią wejść. Ostatnio (miesiąc temu) było to coś między 44-47 kg. Jestem załamana, bo nie potrafię sobie radzić z jedzeniem. Jako dziecko byłam bardzo pulchna, razem z moją siostrą potrafiłyśmy zjeść bochenek chleba na jeden posiłek. Miałam nadwagę, najwięcej ważyłam 54 kg przy 157 cm i 63 kg przy 168 cm. Moja mama odkąd pamiętam była na diecie, z małym jednak skutkiem, ale ja wiedziałam co robić, żeby schudnąć. Udało mi się to, kiedy poszłam do liceum, w kilka miesięcy moja waga spadła z 63 do 47 kg.
Przyznam, kiedy tyle ważyłam ciągle kłóciłam się z rodzicami, a inni wmawiali mi chorobę. Nie miałam okresu, ale czułam się świetnie. Byłam zadowolona ze swojego wyglądu i potrafiłam cieszyć się życiem, nie szukając ucieczki od codzienności w jedzeniu. Niestety, zostałam zmuszona do przytycia, żeby dostać miesiączkę. Zaczęłam objadać się w weekendy, najpierw były to tylko niedziele, później soboty, a potem nawet piątki i poniedziałki. Jadłam bardzo dużo słodyczy, ulubionych ciast i lodów. Jednak to nie dawało mi zadowolenia, przeciwnie, jedzenie sprawiało, że po minucie przyjemności, kiedy to zjadałam - moje ulubione wafelki, robiłam się wściekła. Miałam ogromny brzuch i ciągłe problemy żołądkowe. Trwało to ok. 1,5 miesiąca, wtedy to postanowiłam, że się odchudzam. Miałam już okres, więc nie było powodu, żebym dalej jadła. Szczególnie, kiedy mój wujek powiedział, że wyglądam normalnie, ale nie jestem zbyt chuda. To przelało czarę goryczy.
Od lipca 2008 do lutego 2009 roku z 54 kg (tyle ważyłam po okresie objadania się w wakacje i po jednym z napadów) schudłam do 42 kg. Kiedy moi rodzice denerwowali się, że jestem anorektyczką, a nie normalną dziewczyną, ja tryumfowałam. Gdy ktoś mówił mi, że wyglądam okropnie, to tłumaczyłam sobie, że po prostu zazdrości. Uwielbiam oglądać zdjęcia z tamtego okresu, bo byłam wtedy uosobieniem szczęścia. Jednak wszystko co dobre, kiedyś się kończy, od pół roku znowu nie miałam okresu, a grypa żołądkowa przyprawiła mnie o ogromny strach, że coś złego się ze mną dzieje. Znowu przytyłam, ale już bez napadów, że wpychałam sobie do buzi wszystko.
Dostałam okres i po wakacjach, kiedy okazało się, że ważę 53 kg postanowiłam znowu przejść na dietę. Od poniedziałku do piątku miałam jeden jadłospis: śniadanie - 50g serka wiejskiego light, otręby i 20g płatków zbożowych naturalnych obiad - zupa warzywna, talerz kolacja - sałatka z pomidora,ogórka i sałaty (po ok 100g) i kilka wafli ryżowych. Jednak w weekend pozwalałam sobie na więcej: piątek - ulubione płatki z owocami na kolację, sobota - na śniadanie to samo, na obiad i kolację najczęściej jakieś słodycze niedziela - początkowo były to słodycze i rodzinne obiadki z mięsem i ziemniakami, później tylko słodycze. Ważyłam ok. 44 kg i nie byłam zadowolona z tego, że nie potrafię żyć bez słodyczy i jeść mniej w weekend.
Kiedy przeprowadziłam się z domu, ok. 2 miesięcy temu, wreszcie udało mi się schudnąć, a moja siostra powiedziała, jak mnie zobaczyła: „Coś ty ze sobą zrobiła?”. Byłam strasznie dumna. Niestety od miesiąca objadam się, a mój brzuch jest ogromny, boję się wejść na wagę, okresu nie mam od 3 miesięcy. Strasznie wypadają mi włosy i mam ciągłe wahania nastrojów. Chcę się zacząć odchudzać, ale najczęściej moja chęć mija po śniadaniu i znowu coś jem. Pomóżcie, co mam robić? Moim dużym problemem jest jeszcze to, że strasznie puchnie mi twarz i nogi. Czym to może być spowodowane? Będę wdzięczna za odpowiedź i serdecznie pozdrawiam.