Czy mogę porzucić naukę?

Pragnienie porzucenia nauki w szkole. Z tego co się orientuję nie jestem pierwszą osobą w nastoletnim wieku, która boryka się z tym problemem. Niestetety mając za sobą długie refleksje i rozważania wielu alternatyw, zataczam kółko kończąc moją myślową podróż w jednym punkcie. Ciągle dochodzę do wniosku, że to wszystko jest dla mnie kulą u nogi. Za parę miesięcy kończę 19 lat, chodzę do szkoły plastycznej, do której nabór jest przepełniony i co roku o jedno miejsce walczą trzy osoby. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że to nie jest sukces dla mnie. Ba, to spełnienie jednego z większych marzeń z dzieciństwa. Skończyłam pierwszy semestr trzeciego roku, przede mną jeszcze jedna klasa, a ja zamiast się skupiać na dokończeniu tego co zaczęłam, pragnę to rzucić. Czuję, że nic nie robię ze swoim zyciem. Nie mam mozliwości pójścia do pracy, gdyż profil na którym jestem wymga wielu godzin i pracy poza szkołą. Wykańcza mnie zależność, uczucie, że nic nie mogę z tym zrobić. Mam przymus nauki i koniec. Od trzeciej gimnazjum chodzę do szkoły w kratkę. Moje najlepsze rysunki powstają w czasie, kiedy wagaruję. Mam świadomość, że się opuszczam w nauce, że moje oceny wyglądają jak jakaś komedia, że zarzucono mi nawet nieklasyfikację z przedmiotu. Nauczyciele uważają, że jestem leniwa. Może i mają rację, może nie potrafię się odnależć w tym wszystkim. Siedząc w sobotę wieczór moją głowę przepełniaja myśli co muszę już zrobić, czego muszę się nauczyć i uzupełnić. W rezultacie nie robie nic, liczę się z konsekwencjami, świadomie wszystko robię i tylko się śmieję z żenady jaką reprezentuję. Minęły święta, 1 stycznia siedziałam w pokoju ogarnięta uczuciem beznadziejności, że pomimo dłuższej przerwy od szkoły nadal nie czuję się wypoczęta. Potrzebowałam miesiąca. Akurat przechorowałam dwa tygodnie i zaczeły się ferie. Dopiero wtedy chwyciłam ponownie za ołówek, zaczęłam planować, ruszyłam się z miejsca. Moje dni już nie wyglądały jak siedzenie przed komputerem czy chodzenie z pomieszczenia do pomieszczenia i udawaie, że coś robię. Teraz czas wolny dobiega końca, a ja czuję się tak jak przed świętami. Z kim nie porozmawiam słyszę "papierek się przyda". To fakt. Jednakże czy w branży artystycznej jest to aż tak ważne? Z tego co wiem to moja twórczość jest moją wizytówką, portfolio, doświadczenie. A nie karteczka z potwierdzeniem, że przewegetowałam cztery lata rozmyślając nad swoim życiem w plastyku i dołowaniu się. Dobry artysta to ten, który ćwiczy, który udoskonala się w fachu. Co ja robię? Nie potrafię się nawet zmusić. Przed plastykiem byłam samoukiem, sama zdobywałam wiedzę i wprawę w zakresie sztuki. Przyszłam do szkoły z wyprzedzeniem rówieśników o jakies 2-3 lata. A teraz? Stoję w miejscu, opuściłam się. Potrzebuję rady, ale nie zwykłej wzorowej rady, która będzie brzmieć "szkoła jest ważna, musisz ją skończyć". Tylko rady i jednocześnie spojrzenia na to z bardziej intyicyjnej strony. Widok z trzeciej osoby. Czy jest sens wałkowania tego samego, nadzieii, że się przetrwa czy wzięcia sprawy w swoje ręce i zaryzykowanie? Boję się drugiego wyjścia, ale wydaje mi się na swój sposób lepsze niż zabawa w coś co się nazywa szkołą.
KOBIETA, 19 LAT ponad rok temu

Pierwsze oznaki zaburzeń pamięci

Nawet ryzykując warto mieć plan. Nie tylko ten główny, ale także awaryjny. Bo nie jest istotne tylko to, czego się nie chce, ale przede wszystkim to, co się chce w życiu robić. Jak miałoby wyglądać Pani życie po opuszczeniu szkoły? Jak miałaby się Pani rozwinąć, zdobyć pracę (taką by się utrzymać, a być może udałoby się połączyć to z tą wymarzoną), doświadczenie czy renomę? Czy ma Pani wsparcie dla swojej decyzji- takie realne, że ktoś będzie Panią wspierał i motywował do działania, a także czy jest ktoś, kto w razie czego Panią utrzyma (bo jeśli się Pani nie uczy, rodzice mogą, ale nie mają takiego obowiązku)? To wszystko warto wiedzieć zanim podejmie się decyzję o rezygnacji z czegoś, co jest. Są osoby, które całkiem dobrze poradziły sobie w życiu nie kończąc zaczętej edukacji, jednak na pewno wymaga to dużej świadomości, ukierunkowania, konsekwencji i odpowiedzialności. Jeśli czuje Pani, że wie, jak chce pokierować swoim życiem, że jest to plan realny dający szansę na sukces, a do tego ma Pani wsparcie bliskich w razie potencjalnego potknięcia- być może faktycznie warto zaryzykować. Jeśli jednak jest to tylko kwestia rezygnacji z czegoś, bez planu na przyszłość- warto to jeszcze raz przemyśleć. Mówiąc metaforycznie- trzeba wiedzieć gdzie się chce iść i w tą stronę konsekwentnie podążać, tylko to daje szansę na dotarcie do celu. Sama wiedza, gdzie nie chcemy iść, może spowodować, że staniemy w miejscu.

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty