Witam!!! Jestem mamą chłopczyka, który w październiku skończy 3 latka. Od 3 września posłaliśmy dziecko do przedszkola. Na pierwszych spotkaniach z opiekunkami i dziećmi jedna z pań wspomagających dzieci niepełnosprawne zwróciła nam uwagę, że synek zakrywa
uszy, gdy słyszy płacz albo krzyk innego dziecka. Pozostawię bez komentarza to, w jaki sposób do nas podeszła i w jaki sposób nam tą uwagę zwróciła, ale wywołało to we mnie bardzo duży niepokój, a wręcz przerażenie, że nie wiem co się dzieje z moim dzieckiem. Oczywiście nie pozostałam obojętna na opinię tej Pani. Następnego dnia udałam się do lekarz rodzinnej, która wytłumaczyła mi, że kobieta w przedszkolu nie może po kilkunastu minutach stawiać diagnozy, ale dla mojego świętego spokoju dała nam skierowanie do psychologa.
Wizyta u psychologa odbyła się już 4 września i trwała dosłownie 40 minut. W trakcie wizyty Pani doktor przeprowadziła wywiad, w którym opisałam przebieg
ciąży oraz rozwój maluszka do chwili obecnej. Mój prawie trzyletni synek uwielbia samochody oraz inne pojazdy, zaczął mówić, a raczej powtarzać pierwsze słowa po 16 miesiącu życia, potrafi liczyć do dziesięciu, zna alfabet, potrafi rozpoznać kolory oraz kształty, potrafi określić swoje potrzeby, tzn. chcę pić, jeść, siku, nie układa jednak zdań, nie potrafi się przedstawić, i, co również zwróciło uwagę pań przedszkolanek i psycholog, nie utrzymuje kontaktu wzrokowego i nie wykonuje odrazu poleceń przez nich wydanych, np. Grzesiu spójrz na rysunek, chodź ze mną. Pragnę jednak zaznaczyć, że panie przedszkolanki oraz pani psycholog są osobami jeszcze obcymi dla mojego synka. Nie pomaga również fakt, że są kobietami, bo maluszek ma o wiele lepszy kontakt z mężczyznami. Mężczyźni którzy zaczepiają moje dziecko i wyciągają do niego rękę na powitanie mogą uzyskać od niego akceptacje, czyli odwzajemni powitanie poprzez podanie ręki czy wypowiedzenie słowa dzień dobry czy cześć. Od kobiet niestety ucieka. Jeśli chodzi o zabawy, najbardziej lubi te zabawki, które jeżdżą. Nie przepada za klockami czy puzzlami. Nie ciekawią go tak jak pojazdy. Oczywiście opowiedziałam o wszystkim psycholog, która kazała przyprowadzić dziecko i zostawić je same z nią. Synek płakał, więc pani mnie zawołała. Byłam obserwatorem, siedziałam z boku. Moje dziecko troszkę się uspokoiło, jednak było nadal niespokojne. Byłam strasznie rozczarowana dalszym ciągiem konsultacji..Pani, pomimo moich wcześniejszych uwag, że dziecko nie lubi klocków i puzzli, wyciągnęła te zabawki z szafy i kazała się bawić nimi mojemu dziecku. Mały nie był nimi zainteresowany, wolał kredki, które stały obok na biurku, czy kolorowe magnesy, które wisiały na małej tablicy. Wogóle nie zwracał uwagi na panią psycholog. Ona pokazała mu jeszcze karty z kolorami i kształtami, prosiła o ich rozpoznanie, ale moje dziecko jakby zapomniało to, co już było mu przecież znane..Bardzo mnie to zmartwiło, ale nie zauważyłam integracji mojego syna i pani psycholog. Ona nie potrafiła zainteresować go najprostszą rzeczą. Po zabawie z synem, nastąpiła rozmowa z nami. Diagnoza: prawdopodobnie
autyzm, ale trzeba to zbadać w prywatnej przychodni, proszę jeszcze o wizytę u logopedy i psychiatry, za miesiąc z opinią tych dwóch lekarzy zapraszam do mnie... Szok, niedowierzanie, dezorientacja. Jakim cudem, po 15min przebywania z dzieckiem można stawiać taką diagnozę??? Panie w przedszkolu po dwóch dniach stwierdziły nadwrażliwość słuchową, zaleciły zajęcia z integracją sensoryczną, pani psycholog wysyła nas do psychiatry, znajoma z podobnymi doświadczeniami każe przeczekać, żeby dziecko zaklimatyzowało się w przedszkolu. Kogo mam słuchać? Gdzie mam się udać, żeby ktoś pokierował mnie do odpowiedniej placówki, która sprawdzi czy faktycznie mojemu dziecku potrzebna jest terapia SI albo wizyta u psychiatry? Z góry dziękuję!!!