Jak mam sobie poradzić z myślą, że mój chlopak nie żyje?

Mam 21 lat. Minęło prawie już 8 miesięcy, odkąd mój chłopak zginął, a ja nie widzę sensu w dalszym życiu. Miałam trudne dzieciństwo, mój ojciec dużo pił (zresztą dalej to robi), bił moją mamę i mnie. Teraz już tak nie jest i widzę lekką poprawę w tym, że nie podnosi ręki na nas, ale pozostał bardzo nerwowym człowiekiem, który podczas nawet małej awantury potrafi zdemolować całe mieszkanie.  Z moim chłopakiem znałam się od dziecka, był ode mnie starszy o 4 lata, zawsze mi pomagał i zabierał z domu, kiedy czułam się samotna, bałam się. Moja mama jest całkowicie od ojca uzależniona, nie pracuje. Ojciec zarabia dużo pieniędzy, ale niestety nie łoży na mnie od 18 roku życia, jego zdaniem nie ma takiego obowiązku. Z chłopakiem byłam bardzo zżyta, widziałam się z nim dzień w dzień, noc w noc. Znalazłam sobie pracę za granicą i pracowałam jak wół w polu, żeby tyko zarobić na jakiś wspólny start, wyprowadzić się, zamieszkać razem, powoli tworzyć rodzinę, z czasem mieć jakieś dzieci... Był dla mnie jedną wielką podporą! Wszyscy go lubili, nikt złego słowa na niego nigdy nie powiedział. Jednym słowem: nie ma takiego innego na świecie! Może ktoś pomyśleć, że piszę tak, bo bardzo go kocham i świata poza nim nie widzę, ale jak by ktoś go znał, to by potwierdził moje zdanie! To był człowiek dusza! Jak odwoził mnie na autobus, gdy jechałam do pracy, powiedział mi, że boi się, że coś mi się stanie. Przez pierwszy tydzień mojej pracy pisaliśmy ze sobą jak tylko zeszłam z pola. Planowaliśmy jak to będzie fajnie zamieszkać razem, wysyłałam mu strony z meblami, które chciałabym mieć, on mi tak samo. Kolejny tydzień pisaliśmy coraz mniej, gdyż pracę kończyłam bardzo późno, nie wyrabialiśmy się ze zleceniami i czasem kończyłam o 23, po tym szybka kąpiel i do spania. Ostatnia wiadomość, która od niego otrzymałam, to było  "boję się, że o mnie zapomniałaś". Odpisałam dopiero w przerwie śniadaniowej, ale odpowiedzi już nie uzyskałam. Dostałam za to wiadomość od mojej mamy, że jego siostra, która ma 14 lat, krzyczy w moje okna, że jemu coś się stało! Zadzwoniłam natychmiast do jego rodziców. Usłyszałam płacz i to, że nie żyje:( Pisząc to teraz ryczę jak dziecko. Nie mam z kim porozmawiać, bo ciągle słyszę głupią odpowiedź, że jestem młoda i ułożę sobie życie z kimś innym.  Ale nie o to chodzi! Chodzi o to, że ja chcę z nim! Nie na tym świecie, to na innym! Coraz częściej mam myśli samobójcze, nie mogę spać po nocach, śni mi się dosłownie co drugą noc. Nie są to przyjemne sny: tylko widok jego w trumnie, to jak ginie, dużo krwi i inne bardzo złe rzeczy. Pocę się w nocy, czuję dziwne uczucie, którego nie potrafię opisać, nie wiem czemu, ale często siadam w kącie czy pod biurkiem i czuję, jak myśli rozwalają mi głowę... Czasem mam wrażenie, że czuję jego zapach, niestety ten, który czułam jak siedziałam z nim w kostnicy! Pozwolili mi cały dzień siedzieć przy nim, miałam nawet czas sama dla siebie i jego. Byłam już na pogrzebach i zawsze bałam się dotknąć zwłok, ale jak zobaczyłam jego i byliśmy tam sami, to praktycznie się położyłam przy nim. Mam 175 cm gubiłam wagę przez te miesiące bardzo szybko, ważę teraz 50 kg, nie chce mi się jeść, dużo palę, czasem do 3 paczek dziennie, staram się wychodzić ze znajomymi, ale nie potrafię długo z nimi usiedzieć, nie chce mi się mówić, nie chce mi się śmiać... Oczywiście rozmawiam z niektórymi, wyjdę na imprezę, ale kończę ją szybko. Albo powiem tak: alkohol mnie kończy szybko. Wracam do domu i mam jeszcze gorsze myśli. Myślę o tym jak ginie, jak jestem ubrana na pogrzebie i czy on po mnie przyjdzie. Jest jeszcze jedna rzecz: jestem ateistką. Lubie naukę i wierzę, że wszystko da się wytłumaczyć, ale od jego śmierci utworzyłam swój świat w głowie, że tylko jak umrę, spotkam się z nim i będziemy mieli wspólne, wymarzone mieszkanie! Boję się, że już wariuję. Chciałabym funkcjonować jak normalna dziewczyna, wychodzić ze znajomymi, śmiać się, mieć kogoś bliskiego, ale ja już tak nie potrafię! Nie chcę skończyć w szpitalu psychiatrycznym, ale czuję, że właśnie tam zmierzam... Jak mogę sobie pomóc? Jak pogodzić się z tym, co się stało?
KOBIETA, 21 LAT ponad rok temu

Witam!

Ból po stracie ukochanej osoby trwa długo i jest bardzo intensywny. Wiele uczuć towarzyszy człowiekowi pogrążonemu w żałobie. Poczucie straty i przygnębienia często są tak silne, że nie pozwalają normalnie funkcjonować. Potrzeba wiele czasu, aby przejść przez ten okres, zrozumieć swoje emocje i zaakceptować nową sytuację. Chłopak był dla Pani oparciem i osobą, która zawsze była w trudnych chwilach. Dlatego jest Pani tak ciężko. Jest Pani młoda, ale nie oznacza to, że zapomni Pani o Jego śmierci jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nadal przeżywa Pani wiele trudnych uczuć związanych ze stratą. Bardzo ważne, aby przejść przez wszystkie etapy żałoby. Wtedy będzie Pani mogła odzyskać spokój i równowagę wewnętrzną.
Myślę, że mogłaby Pani zapisać się do grupy wsparcia. Jest wiele osób, które utraciły bliskich. Dzielą się swoimi przemyśleniami, pomagają sobie wzajemnie, wspierają się. Będzie Pani mogła porozmawiać z osobami, które Panią rozumieją. Tak samo jak Pani przeżywają stratę, towarzyszą im negatywne emocje. Warto spróbować takich kontaktów. Może się okazać, że będą dla Pani pomocne i pozwolą przetrwać ten czas.

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty