Jak odzyskać byłą dziewczynę?
Witam, mam 27 lat. Byłem z dziewczyną (ma 26 lat) ponad 2 lata i byliśmy zaręczeni, mieliśmy w spólne plany, budowa domu i ślub i... Rozstaliśmy się, bo M. twierdzi, że nie może ze mną wytrzymać. Bardzo ją kocham i nie mogę o niej zapomnieć, nie śpię po nocach, tylko myślę o niej, choć od rozstania minęły dwa miesiące. Proszę ją, aby dała mi ostatnią szansę, lecz ona nie chce się zgodzić. Nie wiem jak mogę zdobyć jej zaufanie jeszcze raz. Dodam jej wypowiedź na mój temat, to co ona myśli o mnie, może to coś pomoże w odzyskaniu jej i zdobyciu jej zaufania. To jest wypowiedź, którą wysłała mi na @!
"Mam do Ciebie ogromny żal. Żal za to co mi zrobiłeś i jak się to potoczyło. W życiu nie czułam się tak bezradna. Nie szanowałeś Mnie. Nie doceniłeś mnie jako kobiety, która zrobiłaby dla Ciebie wszystko. Zachowałeś się delikatnie mówiąc jak drań i to mnie najbardziej bolało. Były dni kiedy byłeś fajny, normalny, a były i takie kiedy mówiłeś mi tyle przykrych rzeczy, że choćby z ich powodu nie chcę być z Tobą. Wracam myślami do tych złych rzeczy, które się między nami wydarzyły, bo nie mogę ich strawić. Zmuszałeś mnie do zachowywania się tak jak ja nie chciałam, jak nie jest to do mnie podobne, nie dla mnie naturalne. Robiłam dla Ciebie wszystko co mogłam, wspierałam zawsze, nieważne czy złościłeś się czy płakałeś, czy śmiałeś się czy dziwiłeś. Byłam przy Tobie jak piłeś i jak byłeś trzeźwy, ścierpiałam wszystkie Twoje humory, fochy, byłam obok choć w myślach płakałam, choć się złościłam i mówiłam sobie, że już nigdy nie dam się tak traktować. Dałam się traktować jak... Dałam się wykorzystać, wierzyłam w każde Twoje słowo. Tyle razy dawałam Ci szansę i nic z tego nie wychodziło. Boli to jak diabli, że dałam Ci serce a w zamian dostawałam zawsze po głowie od Ciebie. Nie wiem, czy Ty wiesz, co to miłość, nie wiem, myślę, że nie umiesz kochać. Bo dla mnie miłość to szczerość, zaufanie, wspieranie się w każdej sytuacji, bezpieczeństwo, lojalność, uczciwość, szacunek. Między nami tego nie było. Szczerości z Twojej strony nie było, bo nigdy mi wszystkiego nie mówiłeś. Zaufania było minimum. Byłeś niepewny i przez to nigdy nie miałam pewności czy mogę na Ciebie liczyć, nigdy nie mogłam być pewna twojego zachowania, tego kiedy wybuchniesz, co ci się może nie spodobać. A może mi się wydawało, że wtedy się kochaliśmy, może to nie była miłość z Twojej strony, a jedynie chęć wyrwania się z domu? Nie wiem. Bolało mnie, że gdy byłam o coś wkurzona, to nigdy sam mnie nie przytuliłeś, tylko byłeś zimny, oschły, nie interesowałeś się tym, że się czymś martwię. Zawsze tylko mi mówiłeś, że mi się coś uwidziało. Zawsze to ze mną był jakiś problem, a nigdy z Tobą. Jak to jest możliwe, że ja taka kochająca Cię ponad wszystko zawsze źle robiłam, a Ty, który mnie tak krzywdziłeś, zawsze byłeś OK? Ja tak nie potrafię, chcę założyć rodzinę, mieć kochającego męża, który będzie na mnie czekał po pracy. Który będzie uczciwy. Zawsze coś się działo, że nic nie szło po mojej myśli. Zawsze miałeś tysiąc wymówek na swoje zachowanie, zawsze trudności widziałeś w innych, a nie w sobie. Samokrytycyzmu to Ty nie masz wcale. Nie potrafisz wziąć się za życie, ślizgałeś się na mnie i na moich uczuciach. Mówisz mi, że mnie kochasz, że się zmienisz, ale ja w to NIE WIERZĘ. Nie możesz być moim mężem, bo nie mogę na Ciebie liczyć (kłamiesz, oszukujesz, obmawiasz, manipulujesz, nękasz, nachodzisz, wmawiasz coś), nie możesz być ojcem naszych dzieci, bo nie chcę, żeby moje dzieci żyły w strachu i ciągłych nerwach. Zostałam sama z pożyczką, na którą mnie namówiłeś. Poświęciłam Ci wszystko. Twoje słowa są już dla mnie bez pokrycia. Nie wierzę już w nie. Nie wierzę w to, że się zmienisz. Tyle ci dałam, powierzyłam Ci tyle sekretów, tyle nadziei w Tobie położyłam, a dostałam nic z Twojej strony. Ile jeszcze mogę to wytrzymać? Ile jeszcze takiego traktowania mnie? Straciłeś mnie i nie zrobiłeś nic z tym. Czekałeś nie wiem na co. Że wrócę do Ciebie, przeproszę na kolanach z kwiatami i będziemy żyć jak dawniej. Ja już tak nie chcę żyć. Nie wspierałeś mnie, zamiast tego wkurzałeś się, strzelałeś drzwiami, wchodziłeś do mnie do domu jak do siebie, wychodziłeś bez do widzenia. Zero szacunku, nie wiem, czy kiedykolwiek była sytuacja, kiedy mnie uszanowałeś. Chyba tylko wtedy, kiedy zrobiłam obiad i się najadłeś. Po co ze mną byłeś? Jak Ty rozumiesz miłość? Co jest dla Ciebie ważne w życiu? Już nic nie możesz zrobić, sięgnąłeś dla mnie dna. Nie jesteś dla mnie mężczyzną, nie masz jaj. Nie nadajesz się na męża, ojca, partnera życiowego. Jesteś pasożytem, który żerował na mnie i na moich uczuciach. Ustawiałeś mnie tak, by Tobie było dobrze, na mnie nie zwracałeś uwagi. Dobrze że się w porę opamiętałam, bo chyba umarłabym z wycieńczenia, żeby tylko Tobie było dobrze. Rób już sobie co chcesz, żyj sobie jak chcesz, ale już beze mnie. Sorry, ale zraniona kobieta, która nie była doceniana, kochana, tylko poniżana - NIGDY nie zapomni bólu, przez jaki przeszła. Nie potrafię ci zaufać. Zbyt długo usprawiedliwiałam twoje zachowania - to było jak zamiatanie brudów pod dywan, aż zebrało się ich na tyle dużo, że same się wysypały. I nie żałuję swojej decyzji."
Bardzo żałuję, że się tak czuje, tylko że ona jest trudną dziewczyną, przynajmniej mi się tak wydaję. Dostała trochę w kość od życia, jej ojciec jest alkoholikiem, miała trudne dzieciństwo, ja też święty nie jestem. Jestem osobą nerwową, też dostałem w kość od życia, ale pomimo tego chcę się zmienić, wszystko naprawić, nie chcę, żeby cierpiała. Jak tylko uda mi się zdobyć jej zaufanie, od razu chcę wynająć mieszkanie, zabrać ją od rodziców, bo to dzięki nim, a dokładnie jej mamie rozstaliśmy się. Mam nadzieję, że opisałem w miarę jasno moją sytuację i że mi podpowiecie jak ją odzyskać, bo nie potrafię żyć bez niej.