Jak podjąć trudną decyzję?
Rezygnacja ze studiów na 4 roku - studia magisterskie
Witam,
Mam przed sobą spory dylemat, ale głównie spowodowany obawami przed reakcją w rodzinie oraz pracy.
Jestem studentką na 4 roku, na studiach magisterskich, zaocznych. Poszłam na nie po 2 latach przerwy (studia stacjonarne), w międzyczasie znajdując swoją pierwszą pracę, którą zmieniłam niedawno w maju.
Studia licencjackie byłam w stanie skończyć dopiero we wrześniu, kiedy wreszcie skończyłam pracę dyplomową na prawie 100 stron, od której pisania dostałam pierwszych w życiu ataków paniki. Obiecałam sobie, że nie pójdę nigdy na studia magisterskie, choć moja rodzina absolutnie się z tym nie zgadzała.
Zaczęłam chodzić w trakcie tych 2 lat przez parę miesięcy do psychologa i tam na sesjach zostałam "uświadomiona", że część moich problemów ze sobą zostanie rozwiązanych, gdy wrócę na studia i zacznę ponownie wchodzić w interakcję z ludźmi w moim wieku (prywatnie nie mam dużo zaufanych osób i w poprzedniej pracy nie było nikogo przez 30-tką, przed ślubem). Ostatecznie uległam namowom, licząc w duchu, że faktycznie mój stan psychiczny się poprawi.
Na studiach magisterskich jestem obecnie przed sesją letnią, na 4 roku (całe trwają 2 lata). Jest to kierunek, który nie był moim pierwszym wyborem, ponieważ ten nie został otwarty i z dwóch nieapetycznych opcji, ta wydała się mniejszym złem. Obecnie, psychicznie i emocjonalnie napotkałam absolutny mur. Nie jestem w stanie zmusić się do żadnej nauki ani do pisania żadnej pracy, zwłaszcza magisterskiej. Nie czuję żadnej motywacji, nie ma we mnie ani grama pasji. Absolutnie nie interesuje mnie to, czym każą nam się na kierunku zajmować. Traktują nas z politowaniem, pretensjonalnie, przedmioty mamy narzucone wykraczające poza zakres kierunku lub spełniający jakieś 20% obiecywanego spektrum.
Nie wiem, jak powiedzieć moim rodzicom o moich obawach. Jak dziadkom. Boję się, że jakimś cudem rzucenie studiów będzie poruszone u mnie w nowej pracy - pracy, którą bardzo lubię, fascynuje mnie wszystko w niej i mam motywację na zdobywanie doświadczenia i prawdopodobnych awansów w przyszłości. Czuję się tam wreszcie spełniana, że ma ta cała gonitwa za chlebem sens.
Wiem, co podpowiada mi instynkt i chęć pierwszy raz w życiu zadbania o siebie - należy po prostu zrezygnować. Czuję w kościach, że taka powinna być moja decyzja.
Boję się jednak, że nie mam racji i przede wszystkim nie chcę musieć się tłumaczyć z moich decyzji po raz kolejny wszystkim dookoła. Tłumaczyć, że nie mogą żyć drugi raz mną przez swoje niespełnione ambicje. Mam 25 lat, a jestem tym już stanowczo zmęczona.
(Nie) wiem, co powinnam zrobić. Niby tylko (aż) jeszcze ciut ponad 1 rok do otrzymania tytułu... choć nie wyobrażam sobie kończyć dalej mojej pracy dyplomowej.
Bardzo proszę o pomoc.