Jak radzić sobie z nagłymi wybuchami nerwów?
Witam:) Mam 24 lata, jestem kobietą. Nie wiem co się ze mną dzieje. Jestem ciągle podenerwowana, szybko się złoszczę, bo mój partner powie coś co mi się nie spodoba i automatycznie podnoszę głos. Może to jest spowodowane tym, że mój partner ciągle pracuje i w weekend, kiedy mamy okazję spędzać razem czas, to albo naprawia auta, albo jeździ na ścigaczu. Bałam się strasznie jeździć z nim na motorze, ale postanowiłam przełamać strach i teraz jeżdżę z nim, o ile mnie zabierze. Nie wiem, może dlatego, że w okresie zimowym pracowałam do 24 i się mijaliśmy - jak ja na popołudnie do pracy, to on z pracy i znalazł sobie zajęcie. Teraz jak pracuję w normalnych godzinach, a on nadal zajmuje się czymś po godzinach. Nie mówię nic, bo zarabia pieniądze, rozumiem to nawet, że czasami chce sobie pojeździć motorem sam. Jak proponuję pójście na spacer to nie. Na wszystko co ja powiem albo zaproponuje jest na że nie - czuję się taka niepotrzebna. Ustaliłam z nim już, że jeden dzień w tygodniu, niedziela, dla nas. No i pewnej niedzieli, w restauracji, z jego znajomymi słyszę ironiczne pytanie: jakie masz plany na później, jak wrócimy? Nie wytrzymałam i podniosłam głos. Wiem, że nie powinnam tak wybuchać, powinnam spokojnie, ale strasznie mnie denerwuje takie gadanie. Czuję, że spędza czas ze mną z przymusu i może i dlatego wybucham tak złością. On twierdzi, że boi się ze mną rozmawiać i mówić cokolwiek. Nie wiem co robić. Trzy lata jesteśmy już razem, w tym roku razem zamieszkaliśmy. Nie ma już między nami zgrania, nie mamy co razem robić, czuję, że spędza ze mną czas z obowiązku, a nie dla przyjemności. Myślę, że byłabym inna, gdyby więcej czasu mi poświęcał. Jestem samotna w związku. On mi tłumaczy to tak, że nie jest zbyt wylewny w uczuciach, że jak ja będę dobra, to on też. PROSZĘ O POMOC!