Masa kłopotów ze snem. Czy nie za dużo jak na jeden organizm?
Witam! Mam 20 lat, to nie tak dużo, ale wydaje mi się, że jak na mój młody wiek mam za dużo zaburzeń snu. Z góry przepraszam, ale naprawdę jest tego dużo. Od kiedy byłam dzieckiem nie mogłam spać do późna w nocy i budziłam się między 11, a nawet 14. Zawsze byłam zmęczona i spałam w ciągu dnia. Tak to wyglądało mniej więcej do ukończenia gimnazjum. Tak też wyszło, że popadłam w głęboką depresję. Te stany depresyjne zaczęły się pod koniec 2 klasy gimnazjum. Miałam ogromne problemy z uczeniem. Nie byłam w stanie się skoncentrować ani czegokolwiek zapamiętać. Coś mnie zaskoczyło i nikt mi w to nie wierzył.
Zaczęłam się cofać w rozwoju (dosłownie) i traciłam różne umiejętności. Może to brzmi głupio, ale tak było. Skutki odczuwam do dziś. W przedszkolu potrafiłam bardzo dobrze czytać i pisać, a teraz? Dramat :( Najgorzej jest z czytaniem, w szczególności na głos. Czytanie zajmuje mi mnóstwo czasu i na dodatek NIC nie pamiętam, a przy tym strasznie się męczę. I mam coś takiego (jeśli się nie mylę, to "afazję" czy coś podobnie brzmiącego), że np. nie pamiętam nazw przedmiotów. Umiem opisać to co widzę, ale nie wiem jak to się nazywa:/ Taki przykład: patrzę się na kubek i mówię "podaj mi ten długopis", a co ciekawe, wiem doskonale, że to nie jest długopis, a jednak mówię inaczej niż jest i powtarzam błąd! Na dodatek nie dociera do mnie to, co ktoś mówi. Słyszę, że ktoś mówi, ale tak jakbym nie potrafiła tego "przetworzyć" i dostarczyć w odpowiednie "miejsce" w głowie. To jest trudne do wytłumaczenia.
Z czasem sen się ustabilizował, ale tylko po to, żeby potem w ogóle wariować i odbić się na całym organizmie. Mianowice przestałam spać. Przez prawie 80 (!) godzin nie spałam i nie chciało mi się w ogóle spać. Przy czym byłam bardzo pobudzona, niesamowicie wydajna, w ogóle nie byłam zmęczona i błyskawicznie przyswajałam wiedzę (co było dość dziwne). W tym czasie zauważyłam, że źrenice nie reagują prawidłowo. Zmartwiło mnie to, więc żeby się upewnić, zaświeciłam sobie w oczy światłem. Reakcja była taka: najpierw bardzo się powiększyły, po chwili były maluteńkie, następnie znowu duże, ale już nie tak, i tak w kółko. Po prostu jakby oszalały! Nie dało się ich uspokoić.
Widząc to, zaczęłam mierzyć tętno. Tu kolejne dziwactwo! Najpierw wyszło mi 40 uderzeń na minutę (serce biło naprawdę wolno), po chwili to było powyżej 60, a za trzecim razem 80. I to nie wynikało z moich pomyłek! W tym samym czasie strasznie się pociłam, chociaż na zmianę było mi strasznie zimno lub tak gorąco, że nie mogłam wytrzymać. Na dodatek w ciągu tych ok. 80 godzin 3 razy straciłam przytomność. Powiem tylko, że nie brałam żadnych substancji! Przeszło samo.
Potem przez pół roku nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. Już tłumaczę. W ogóle nie potrafiłam spać w nocy i ŻADNE leki nasenne nie pomagały. A za dnia byłam dosłownie nieprzytomna. Jeżeli byłam poza domem, byłam gotowa nawet położyć się na środku ulicy, byleby tylko zasnąć. Nie miałam siły, żeby iść, mówić i robić cokolwiek. Byłam u kilku specjalistów i żaden lekarz, i żaden lek nie pomagał. To było straszne, bo nie dało się z tym nic zrobić!!! W końcu jeden z lekarzy rzucił hasło "to może być guz mózgu", ale i ja, i lekarze nie byliśmy co do tego przekonani. Co ciekawe, badania, które mi robili nic nie wykazały (EEG, EKG, tomografia komputerowa i te podstawowe). Może to po prostu jakaś rzadko spotykana choroba neurologiczna? Albo jakieś dziwne zaburzenia snu?