Mój mąż jest alkoholikiem. Co dalej?
Kilkadziesiąt razy czytałam w internecie na temat alkoholizmu i tego kiedy alkoholik nie widzi problemu, ale dopiero teraz zdecydowałam się napisać. Mam 25 lat i 6-letnią córeczkę. Jestem w związku małżeńskim od 6 lat. Mój mąż jest alkoholikiem. Każdy weekend wygląda dokładnie tak samo: alkohol, alkohol, alkohol. Nasza historia jest bardzo długa. Na dzień dzisiejszy mój mąż zabiera alkohol do pracy, pije przed pracą, którą z resztą pomogłam mu załatwić, ponieważ nie mieszkamy w Polsce. Bardzo dobrze zarabia itd., wszystko jest pięknie kiedy nie pije, ale już teraz zdałam sobie z tego sprawę, że on nie przestanie pić. Było strasznie rozwodem, błaganie, płakanie oraz obojętność.
Kiedy jakieś 5 miesięcy temu przeczytałam na temat współuzależnienia trochę zmieniłam moje postępowanie w stosunku do niego i było mi jakby lżej. Później pojawiły się zapewnienia i obietnice i, oczywiście, rozczarowanie. A teraz jestem tak zła na siebie, że znów dałam się oszukać… Od pewnego czasu zaczęło się jego pijaństwo odbijać na moim zdrowiu fizycznym i on wie o tym. 2 dni nie pił, ale już 3 dnia się rozkręcił i dziś minął tydzień i zabrał alkohol ze sobą do pracy i wrócił "wypity". Jest tego świadom, że to się odbija na moim zdrowiu, ale robi to w dalszym ciągu... Ma mnie za nic, nie ma już żadnego pomysłu, czegokolwiek, żeby tylko przestał pić. Do tego jeszcze dochodzi to, że mój ojciec jest alkoholikiem i od dziecka wypatrywałam "tatusia" czy wróci do domu pijany, czy nie i tylko strach przed awanturami. Mój mąż straszy mnie również, że jak od niego odejdę to popełni samobójstwo. Kiedy pije i się kłócimy to wie, że ja tylko przez niego cierpię, kiedyś, jak był pijany to połknął tabletki. Muszę dodać jeszcze, że nie ma nas w Polsce, nie ma tu rodziców i w gruncie rzeczy nie mam na kogo liczyć, ale jakoś się trzymam póki co. Na chwilę obecną nie jest to proste, żeby odejść. Już niedługo skończę szkołę i będę mogła się starać o własne mieszkanie i będę niezależna finansowo, na pewno odejdę, ale jak żyć póki co, kiedy groźby i prośby nie pomagają?