Mój zespół dolegliwości pokryty strachem. Czy jest dla mnie ratunek?
Dzień dobry. Na imię mam Anna, w czerwcu skończę 21 lat. Nie wiem od czego zacząć, więc zacznę od krępującej sprawy, mianowicie faktu, że niestety robię bardzo dużo błędów ortograficznych i stylistycznych, za które bardzo przepraszam:( Około rok temu mama chcąc mi pomóc, zasięgnęła pomocy prawnej i pod groźbą ubezwłasnowolnienia trafiłam do psychiatry, teraz chodzę tam dobrowolnie, bo chcę wreszcie zacząć żyć ;( Dowiedziałam się, że mam ciężką depresję przyjmuję leki: 2x dziennie ***** jednak to mi nie pomaga, więc dalej poszukuję pomocy i bardzo proszę Państwa o nią ;( Mam ogromny problem sama ze sobą, mianowicie nie wierzę w siebie, w swoje możliwości, uważam się za osobę nieatrakcyjną, często w głowie mam sprzeczne ze sobą myśli, nie potrafię podjąć żadnej decyzji, bo zaczynam zbyt dużo rozmyślać o jej skutkach i zapętlam się we własnych myślach, satysfakcję daje mi pomoc innym - nawet jeśli mam świadomość, że dana osoba chce mnie tylko wykorzystać, aktywnie pomagam również porzuconym lub skrzywdzonym zwierzątkom... Kiedyś byłam aktywna, tańczyłam, śpiewałam, ale w 2007 r. moje życie się zmieniło, ponieważ w wypadku samochodowym doznałam złamania kręgosłupa w obrębie TH4-TH8. Nie jestem sparaliżowana, ale o tańcu zawodowym musiałam zapomnieć... Studiuję niestacjonarnie pedagogikę opiekuńczo-wychowawczą z resocjalizacją, a czas zjazdu jest dla mnie odskokiem od mojej szarej rzeczywistości... Boję się wracać do własnego domu ;( i nic nie potrafię z tym zrobić, mianowicie mój chłopak, z którym jestem od 7 lat - od lat czterech znęca się nade mną psychicznie i fizycznie :( Nie potrafię odejść, bo nie widzę innej możliwości życia, boję się samotności, mam wrażenie, że go kocham, choć może to przyzwyczajenie, ale także boję się jego napadów szału... Oprócz wyzwisk, słuchania jaka jestem beznadziejna, często słyszę, że "powinnam mu podziękować, że bije mnie w taki sposób, że nie mam na TWARZY śladów". Choć 2 tygodnie temu pozostał ślad - złapał mnie za włosy i uderzył moją głową o kant drzwi. Jak osunęłam się na ziemię, przyjęłam jeszcze kilka kopnięć w brzuch, z głowy ciekła mi krew, a on zabronił mi wstania choćby po chusteczkę, po ok. 30 min przyniósł mi mop, żebym umyła podłogę z krwi. Wtedy zaczęła mi znów lecieć - chyba przez wysiłek. W nocy jak zasnął, pojechałam na pogotowie, założono mi 3 szwy, które też ukrywam w obawie, że za to też oberwę ;( Mój dzień kręci się wokół jego zachcianek i rozkazów. Nie mam w swoim mieście koleżanek, bo zabronił mi na spotkania z nimi, koledzy sami dali spokój po jego telefonach do nich z groźbami i oskarżeniami o zdradę ;( Codziennie mam przeglądany telefon, a na studiach kontroluje mnie jego siostra ;( Obrywam za nic... Ciężko to wytłumaczyć, wystarczy, że wpadnie w zły nastrój... Dlaczego nie potrafię odejść:( Niekiedy tak bardzo tego chce, ale potrzebne słowa nie przechodzą mi przez gardło i znów go przepraszam ja za to, że on mnie pobił... ;( Dodatkowo podejrzewam u siebie anoreksję, jako dziecko byłam bardzo otyła i dokuczania ze strony rówieśników były na porządku dziennym, pomimo że byłam lubianą dziewczynką, do niedawna potrafiłam nie jeść nic przez 4-5 dni, wspomagałam się piciem napojów energetyzujących. Teraz zmuszam się do 1 malutkiego posiłku dziennie, po którego zjedzeniu zaraz cisną mi się do oczu łzy i złość na siebie, że zjadłam... biegnę też do łazienki, by stanąć na wadze i sprawdzić, czy nie przybyło mi kg... Na moje szczęście nie umiem wymuszać wymiotów, ale często tego próbowałam ;( Raz podjęłam próbę samobójczą, chcąc się utopić w rzece, na szczęście wówczas jak anioł zjawił się mój 10 lat starszy kolega, który zobaczył jak w kurtce (to była zima) skoczyłam do rzeki i mnie wyłowił, ponieważ byłam przytomna i nie potrzebowałam pomocy medycznej (tylko suchego ciepłego ubrania, bo woda była lodowata). Poprosiłam go o to, by ten fakt pozostał miedzy nami i się zgodził, sama z czasem przyznałam się do tego bliskim i zapewniłam ich, że nigdy już nie spróbuję, bo za mocno ich kocham. Jak na razie dotrzymuję słowa, ale bardzo często myślę o tym, że lepiej by było wszystkim, nie tylko mi, ale i najbliższym, gdybym jednak odeszła i nie musieliby się o mnie martwic i wydawać pieniędzy (które się nie przelewają) na moje leczenie ;( Nie mam życia towarzyskiego, sama jestem beznadziejna - jestem niczym i nienawidzę siebie, dla wszystkich jestem problemem i obciążeniem. Boję się wracać do własnego domu, tłumaczę się z noszonych siniaków, wymyślając coraz głupsze historie, jak również z moich łez w oczach, gdy ktoś mnie najdzie, a płacze często... Mam problemy ze snem - albo śpię za dużo, albo w ogóle;( miewam koszmary, izoluję się od znajomych, bo tak bardzo mi na nich zależy, że przez swoje jakieś głupie zachowanie nie chcę ich stracić, a w konsekwencji przez izolację od nich i tak ich tracę i znów pozostaje mi płacz;( Czuję, że jestem gorsza, że na nic nie zasługuję, boję się mówić, robić, a nawet myśleć w obawie przed samotnością;( A w rzeczywistości przecież jestem samotna, tak bardzo brakuje mi uczuć, miłości i wsparcia... Mam tak wiele dolegliwości, że nie wiem, czy w tak długim swoim wywodzie ujęłam choćby połowę;( Żałuję, że mieszkam tak daleko od metropolii, bo tu u mnie ciężko o specjalistów - dobrych, leczę się i nie ma efektów, wręcz czuję, że jest jeszcze gorzej ;( PROSZĘ O POMOC, BO JUŻ DŁUŻEJ TAK NIE POTRAFIĘ ;( BOJĘ SIĘ, ŻE NIEDŁUGO NIE WYTRZYMAM I ZŁAMIĘ OBIETNICĘ DANĄ RODZICOM – ODEJDĘ - A PRZEZ TO ONI BEDĄ CIERPIEĆ, NIE CHCĘ ICH SKRZYWDZIĆ ;( PROSZĘ, JESTEM ZUPEŁNIE POWAŻNA, BŁAGAJĄC O POMOC! ;(