Nie radzę sobie sam bez kolegi
Dzień dobry! Chciałbym się dowiedzieć, czy mam depresję. Jestem studentem, mieszkam z kolegą razem już 3 rok i męczę 6 rok tę politechnikę. Odnoszę wrażenie, że bez niego w ogóle sobie nie poradzę. Zaczynam robić tak, jak on powie. Dla niego moje zdanie nie liczy się. Ma mnie, można powiedzieć brzydko, gdzieś, przynajmniej odnoszę takie wrażenie. Dla niego nigdy nic nie potrafię i tak zrobię to źle. Nie wiem, może za bardzo się tym wszystkim przejmuję. Nie mam swojego zdania w niczym, z czego też się bardzo śmieje i go to denerwuje. Już sam nie wiem, jak mam postępować. Jak sam zaczynam coś robić, jakiś projekt czy uczyć się, to on oczywiście ignoruje to, bo nie uznał, że to dobry moment, by coś porobić. Czasami jak mnie zdenerwuje, to najchętniej bym mu oddał fizycznie, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Niekiedy nie mogę spać, tak po mnie nerwy chodzą, nie potrafię mu tego prosto w oczy powiedzieć.
Mam jakiś lęk, że sobie nie poradzę ze studiami, bo mieszkam we Wrocławiu i rodzice opłacają ten cały "cyrk", a już powinienem tę szkołę skończyć dawno. Ale muszę przyznać jedno, że ten mój kolega jest nieco bystrzejszy w tej szkole i kiedyś mi powiedział, że do niczego nie jestem mu potrzebny. Proszę o poradę. Czy to, co pokrótce przedstawiłem, to jakieś może "wydziwiania", czy mam z tym jakiś problem? Z góry dziękuję i pozdrawiam!