Czy ja wszystko niszczę?
Mam 15 lat i zauważyłem, że nie potrafię znaleźć sobie osoby, która by mnie rozumiała. Wśród rówieśników jestem dobrze postrzegany tylko przez jakiś czas. Przykład: w te wakacje przyjechałem do cioci (całe wakacje) rok temu spędziłem tam połowę wakacji, kiedyś mieszkałem w tej miejscowości, nie mieszkam daleko, ok. 10 km. Często spotykam znajomych z podstawówki i to właśnie dla nich przyjeżdżam do cioci.
Przez całe wakacje trzymałem z jednym kolegą, aż do środy - namówił mnie do pojechania z nim do centrum handlowego, ale ja powiedziałem od razu, że nie chcę jechać na długo. Od powrotu sprawia takie wrażenie, jakbym był dla niego obojętny, zaczął chodzić po innych kolegów (od środy, wcześniej to ja musiałem po niego chodzić), a w towarzystwie innych jestem mu całkowicie obojętny. Próbowałem z nim porozmawiać na ten temat, ale powiedział mi tylko, że po prostu ja nie potrafię cieszyć się życiem, że na starość nie będę miał co wspominać, i że zawsze robimy tylko to, co ja chcę. Ja bardzo go lubię i jestem tą sytuacją załamany, ponieważ od przeprowadzki (5 lat), tylko koledzy z mojej starej miejscowości potrafią się ze mną dogadać. Teraz boję się, że nawet oni mnie oleją.
Zauważyłem, że znajomości ze mną nikt nie brał na serio, koledzy po mnie nie przychodzili, kiedy poszedłem do gimnazjum wszystko się posypało, w drugiej klasie (nie chcę wyjaśniać dlaczego). Moja wizyta u psychologa skończyła się tym, że wyszedłem z gabinetu z płaczem. Pisząc teraz ten wywód też płaczę. Nie wiem skąd bierze się moja płaczliwość. Proszę o porady.