W kim właściwie jest problem?

Dzień dobry. Jestem w kilkumiesięcznym związku z partnerem. Od samego początku wiedział, że mam starszą suczkę, która podczas mocnego snu siusia pod siebie. Wówczas nie było tego dużo, nie tak często i przede wszystkim bezzapachowo. Suczka śpi ze mną - jest po udarze, ma jakieś swoje lęki, jest po prostu wiekowa. Od jakiegoś czasu problem się pogłębił - moczu było coraz więcej, a zapach stał się bardzo uciążliwy. Oczywiście, sprzątam po suczce, myję ją. Partner którejś nocy zrobił mi awanturę, że pies w takim stanie jest ze mną i że on jej się brzydzi. Kazał mi ją zamknąć w innym pokoju. Tak zrobiłam, lecz suczka przez pół nocy skrobała do drzwi. Kiedy zabrałam ją do weterynarza, okazało się, że ma nowotwór pęcherza, raczej nieoperacyjny i jedyne co, to można dać jej odpowiednie leki, aby zabić stan zapalny. A problem moczu i siusiania i tak nie wiadomo czy zniknie. Partner zażądał, aby suczka była zamykana na czas jego przyjścia. Nie chciałam tego robić, bo jak wspomniałam pies jest stary, schorowany i bardzo do mnie przywiązany. Przecież regularnie sprzątam po nim i go myję, pokój się wietrzy, są świeczki zapachowe. Po iluś kłótniach stwierdziłam, że skoro, aż tak mu to przeszkadza to dopóki leki nie zadziałają możemy nie widywać się u mnie tylko u niego lub jeszcze gdzie indziej. Wpadł w szał, że wolę psa niż jego, że suczka jest ważniejsza niż spotkania z nim. Zaczął gdybać co będzie jak nie zadziałają leki i czy wtedy zamknę ją - bo wtedy udowodnię, że jest dla mnie ważniejszy niż pies. Dla mnie to jest chora kategoryzacja. Partner prawie, że rozstał się ze mną o to. Potem uznał, że nie będzie przychodził. Przez cały czas dzwonił i kpił ,,masz sikającego psa zamiast mnie'', ,,oo, przyszedłbym, ale się brzydzę''. Ja zamówiłam środki niwelujące zapach, podkłady nieprzemakalne i obiecałam mu, że zamknę suczkę na czas jego wizyty. Wtedy stwierdził, że pies ma w ogóle nie wchodzić do mojej sypialni, mam go tego oduczyć. Nawet gdy jestem sama. I że mycie, podkłady to nie jest wyjście tylko sama siebie okłamuję i że nie robię nic, aby on chciał do mnie przyjść. W końcu w tym też mu ustąpiłam, tylko zaznaczyłam, że chcę suczkę stopniowo od siebie odzwyczajać, nie od razu, bo to będzie szok dla niej. Powiedział, że odchodzi, bo pies jest dla mnie ważniejszy i że jestem nienormalna, bo pies ma być od razu zamknięty. Co ja mam zrobić? Uważam, że on po prostu nie potrafi iść na kompromis (bo ja przecież chciałam) i nie ma dla mnie zrozumienia. Przecież gdyby nie jego awantury i podejście widywalibyśmy się cały czas. Boję się, że skoro brzydko pachnący pokój jest dla niego powodem do rozstania, to nie przetrwamy prawdziwych problemów. A może to ja nie mam racji?
KOBIETA, 29 LAT ponad rok temu
Psychologia
35 poziom zaufania

Dzień dobry

Rozumiem Pani przywiązanie do psa i chęć pomocy jemu, ale mam wrażenie,że może dla Pani dobra byłoby dobrze nauczyć ją spać na posłaniu, nie w łóżku. Tak też może Pani sprawować nad nią opiekę. Rzeczywiście Pani partner reaguje zbyt silnie, chcą wymóc zmianę stosunku do psa. Trochę to przypomina sytuację kiedy młoda para która ma małe dziecko, ojciec chce aby spało w innym pokoju, a dla matki jest trudno z nim się rozstać. Pani partner jest zazdrosny o relację z psem. Może niech Pani przez jakiś czas nie zabiega o kontakt z partnerem i poczeka jak on to przemyśli i zaproponuje spotkanie. Myślę, że to nie jest powód żeby się rozstawać i skoro dla niego jest może nie dojrzał do związku. Jak się pojawia kryzys to warto obmyślić plan działania, aby rozwiązać problem a nie uciekać od niego. Proszę nie czuć się winna, nie robi Pani nic złego.
Pozdrawiam
Kamila Jakubowska

0

Bardzo dobrze, że okazuje Pani do końca miłość psu. To przecież członek rodziny. A skoro partner tego nie rozumie, to wielka szkoda. Nie dojrzał chyba do związku.

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty