Trudne rozstanie z partnerem, który nadużywał alkohol
Witam, mam na imię Marta i mam 28 lat. Piszę, bo mój problem stał się moją obsesją. 7 miesięcy temu rozstaliśmy się z moim ówczesnym partnerem (rozstanie było z mojej inicjatywy), byliśmy razem ponad 4 lata z czego 3 mieszkaliśmy razem. To była moja taka prawdziwa miłość do tego chłopaka, czysta i szczera. Z decyzją o rozstaniu borykałam się rok zanim ją podjęłam. Przestaliśmy ze sobą rozmawiać, "on mawiał - im mniej wiesz tym lepiej śpisz". Jednakże głównym problemem był alkohol, zawsze lubił sobie wypić, ale ja przez końcówkę roku 2010 oraz rok 2011 nie pamiętam imprezy (prócz wesela mojej siostry), z której praktycznie wynosiłam go. Przez alkohol były między nami cały czas kłótnie w weekendy, w tygodniu nie było dla mnie czasu "czułam się jak mebel", myślę że przez te ciągłe awantury, on nie chciał wracać o domu. Ja nie wiedziałam co robić, najpierw reagowałam płaczem, później krzykiem, a później przestałam się odzywać, a on potrafił wyjść na 2h, wyłączyć telefon i wrócić kompletnie pijany. Pod koniec roku 2010 dostałam psa od niego i to pies stał się moim przyjacielem. Weryfikując cały związek, ja po prostu dawałam od siebie wszystko prócz pracy zawodowej, przychodziłam do domu robiłam drugi etap - porządki, a jego po prostu nie było. Bardzo związałam się emocjonalnie z jego rodziną - i przez to, że mieszkaliśmy razem czułam namiastkę, że ja też mam swoją rodzinę. Rozstaliśmy się pod koniec 2011 roku, przez pierwsze 2 miesiąc nawet nieźle dawałam sobie radę - przez ten czas nasz kontakt był znikomy. W związku z tym, iż mieszkaliśmy u mnie - zdziwił mnie telefon, gdzie 1 stycznia 2012 roku przyjechał do mnie, byłam bardzo szczęśliwa. Myślałam, że przyjechał porozmawiać, a on próbował się do mnie dobierać - czułam się urażona, więc powiedziałam mu, że mam kogoś - myślałam, że to go zmusi do walki o mnie, ale tak się nie stało. Rozmawialiśmy później, zapytałam się czemu nie walczył? On odpowiedział, że w domu nie było jego zdjęć i dlatego tego nie robił. Nie umiem sobie poradzić z tą sytuacją, niedawno poznałam kogoś, ale widzę w nim same wady - że jest mało zaradny, uzależniony od innych, a z drugiej strony jestem trochę egoistką, ale chcę mieć się do kogo przytulić, w ogóle nie radzę sobie z tą sytuacją. W domu, w którym zostałam sama wszystko mi go przypomina. Myślę co on robi, czy nic mu nie jest. Dodam, iż jest mi jeszcze winien pieniądze, które spłaca bardzo powoli i ostatnio do mnie zadzwonił z pytaniem, czy u mnie nie ma jego paszportu i od razu zapytał co słychać? Po co to zrobił, pamiętam jak rozmawiałam z nim w marcu, gdzie oddał mi część pieniędzy, na moje pytanie, czy mnie kocha - powiedział nie wiem. I stwierdził, że chce być sam. To przez dwa miesiące się odkochał? Teraz jestem sama z myślami, nie mam psa, gdyż przez moją pracę sama nie dałabym rady go zostawić, wziął go partner. Uważałam, że podjęłam słuszną decyzję, tyle razy musiałam się za niego wstydzić, alkohol niszczy życie. Nie potrafiliśmy rozmawiać, nie szukał we mnie oparcia, a tyle razem posiadaliśmy, tyle wspomnień. Jak to możliwe, że nadal kocham i tęsknie. Jak sobie z tym poradzić.