Wstydzę się swojego wyglądu

Witam. Moim problemem jest to że ciągle wstydzę się swojego wyglądu i widzę wszystkie swoje koleżanki takie bardzo chude.Sama chciałabym tak jak one wyglądać.Mama mówi mi że jestem za chuda ale ja mam wielki brzuch i biodra.Nienawidzę swojego wyglądu. Co zrobić by przełamać tą barierę.W poprzedniej szkole przez nieśmiałość całe 6 lat byłam odizolowana od reszty koleżanek. Nie chcę aby było tak znowu w gimnazjum. Mam 13 lat, 165 cm wzrostu i 44 kg wagi. Proszę o pomoc.
KOBIETA, 13 LAT ponad rok temu

Moja droga,
W Twoim wieku wygląd wydaje się, zwłaszcza dziewczętom, niezwykle ważny. Do tego ze wszystkich stron jesteś "atakowana" promocją chudości, którą promują i gazety, i telewizja. Musisz jednak pamiętać, że nie jest to najistotniejsza część Ciebie! Piszesz o swojej nieśmiałości, jakby nie miała innych podstaw poza Twoim niezadowoleniem z wyglądu. Przyjrzyj się więc innym swoim cechom. Jestem pewna, iż masz niezwykle dużo do zaoferowania swoim przyszłym kolego w gimnazjum. Wiem, że to czasem trudne, ale warto szukać w sobie cech (również wyglądu), które są pozytywne, cenne i które lubisz. Z czasem takie ćwiczenie będzie przychodzić Ci coraz łatwiej.
Bardzo ważna sprawa: Twoja mama ma rację, patrząc na Twój wzrost i wagę, muszę stwierdzić, że JESTEŚ CHUDA. 44 kg to zbyt mało dla Ciebie! Z pewnością nie powinnaś już chudnąć, a raczej trochę przytyć. Jeśli nie podoba Ci się jakiś element Twojego ciała (wspomniałaś o brzuchu i biodrach) spróbuj go poćwiczyć- z pewnością szybko go ładnie ukształtujesz, a przy okazji ćwiczeń zyskasz też troszkę więcej "hormonów szczęścia".
Jeśli, pomimo pracy nad sobą (mówię tu głównie o szukaniu swoich pozytywów), Twoje odczucia w stosunku do Twojego ciała nie poprawią się, zgłoś się po pomoc- możesz zacząć np. od psychologa w szkole.

0

Dzień Dobry,

Rozumiem, tak jak potrafię Twoje wątpliwości, co do Twojego wyglądu.

Poproś, proszę Mamę, by towarzyszyła Ci i udała się z Tobą do Poradni zaburzeń odżywiania albo do Poradni zdrowia psychicznego, byś mogła zaakceptować siebie i z podziwem patrzeć na siebie każdego dnia..., czego Ci serdecznie życzę,

Irena Mielnik-Madej

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Wstydzę się swojej nadwagi

Mam 12 lat i ważę 65kg przy wysokości 159. fsydze się powiedzieć rodzicom że przezywają mie w szkole,prubuję to ignorować ale nie wychodzi. Czasem zamykam sie w pokoju i płacze. Biegałam lecz to nic nie dawało nie jadłam słodyczy. Proszę o pomoc
KOBIETA, 12 LAT ponad rok temu
Roma Wojtewicz Dietetyka, Poznań
71 poziom zaufania

Witam
Przede wszystkim spróbuj zdystansować się do problemu z nadmierną masą ciała w kontekście samoakceptacji. Masa ciała nie jest wyznacznikiem naszej wartości i nie powinna być przyczyną niskiej samooceny. Twój organizm wchodzi w wiek dojrzewania i zarówno wzrost, masa ciała jak i jego kształt ulegną zmianie.
Warto natomiast już teraz wprowadzić zdrowy styl odżywiania, aby wspomóc prawidłowy rozwój i zdrowie. Polecam spożywanie 5 mniejszych posiłków dziennie - jedząc mniej, ale częściej regulujemy tempo metabolizmu i zapobiegamy uczuciu głodu pomiędzy posiłkami (będącego podstawową przyczyną podjadania).
Wskazana jest też rezygnacja ze słodyczy (w tym również pieczywa cukierniczego typu drożdżówki, pączki, ciastka francuskie itp.), napojów słodzonych (dosładzanie kawy i herbaty, gotowe soki, wody smakowe)
oraz słonych przekąsek typu chipsy, krakersy.
W codziennym jadłospisie należałoby zwiększyć spożycie produktów mlecznych (jogurtów naturalnych , kefirów, maślanek, mleka), chudego mięsa i ryb, owoców i warzyw oraz pełnoziarnistych produktów zbożowych (ciemne pieczywo, kasze, ryż brązowy, makaron razowy, płatki owsiane, płatki razowe, otręby).
W kwestii aktywności fizycznej, postaraj się codziennie ćwiczyć lub uprawiać dowolny sport, który sprawia Ci przyjemność. 30 min codziennych ćwiczeń na pewno wspomoże unormowanie masy ciała, jednak jest to proces powolny, dlatego zalecam cierpliwość i wytrwałość.

0

Witam. Przede wszystkim nie powinnaś przejmować się rówieśnikami, którzy sami często mają takie same bądź inne problemy, które ukrywają i się ich wstydzą. Jednak faktem jest, iż wg siatek centylowych Twoja masa ciała świadczy o otyłości. Dlatego dla własnego zdrowia i dobrego samopoczucia powinnaś jak najszybciej zmienić swój sposób żywienia i styl życia. Jako taka dieta odchudzająca niekoniecznie jest dla Ciebie wskazana (chyba że ułożona specjalnie dla Ciebie przez dietetyka – być może najpierw warto zmienić kilka nawyków, aby później łatwiej było ją stosować lub po prostu udać się do innego specjalisty). Przeczytaj http://abcodchudzanie.pl/najczestsze-bledy-zywieniowe http://abcodchudzanie.pl/jakie-sa-zasady-zdrowego-odchudzania http://abcodchudzanie.pl/podstawowe-zasady-zdrowego-odchudzania – postaraj się zastosować do powyższych zaleceń, a kilogramy powinny same zacząć spadać. Pamiętaj jednak, że musisz być konsekwentna.
Warto także porozmawiać z rodzicami, powiedzieć im co Cię gryzie, ale nie dopuścić, aby lekceważyli Twój problem – razem na pewno coś zaradzicie.
Pamiętaj także o regularnych ćwiczeniach – co najmniej 3 razy w tygodniu po około 40 minut. Znacznie przyspieszą metabolizm i pomogą w utrzymaniu prawidłowej masy ciała. Jeśli chodzi o wybór ćwiczeń, tutaj powinnaś przede wszystkim postawić na to co lubisz robić. Pozdrawiam.

0

Sadzę, że powinnaś przełamać się i jednak porozmawiać z rodzicami. Najgorzej to pozostać ze swoim problemem samemu. Poproś, aby poszli z Tobą do dietetyka, który nauczy Was, co powinnaś jeść, aby pozbyć się nadwagi. Możesz poprosić też, aby zapisali Cię np. na basen lub inne zajęcia fizyczne. Podkreśl, że to dla Ciebie bardzo ważne i poproś, aby potraktowali Twój problem poważnie.

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Nie akceptuję swojego wyglądu

Zanim zacznę od opisania swojego problemu, radzę osobie, która będzie to czytać, usiąść wygodnie, wytężyć "mózgowie" i dokładnie wczytać się w istotę mojego problemu... hm... albo problemów. Oczywiście postaram się jak najbardziej skrócić moją opowieść. Ach więc, mam 16 lat, rocznikowo 17, wzrost 167-166 cm, waga 53 kg, dokładniej 53,3, chociaż z rana było 53,0 kg. Cała historia ma swój początek w mojej młodości. Od zawsze miałam problem z wagą - przeglądając bilanse szkolne widziałam tylko raz zaznaczone "waga prawidłowa", ponieważ zwykle była to nadwaga, raz nawet otyłość...

Bawiąc się na podwórku często dochodziło do sytuacji, kiedy wytykano mi moją 'inność', przez co cierpiałam... Pod uśmiechem od ucha do ucha ukrywała się mała dziewczynka, która wychodząc z domu błagała Boga, by nikt nie nazwał jej "grubaską" lub kimś podobnym. Później rodzice kupili maszynę do biegania - postanowiłam, że zacznę biegać, lecz nie wychodziło mi to... Mama zawsze przesadnie mnie dokarmiała - widząc, że jem OGROMNĄ porcję obiadu, cieszyła się, jakby jej ktoś w kieszeń narobił. W skrócie do wakacji w 2010 roku - byłam GRUBA, ważyłam 69-67 kg.

W wakacje 2009 roku zaczęłam biegać przez miesiąc po 1 h na maszynie i schudłam bez diety ok. 4 kg, ale później wróciły te kilogramy... A co do wakacji w roku 2010, wyjechałam z 2 koleżankami na wioskę, wiadomo - świeże powietrze, jakoś nawet nie miałam tam apetytu, jadłam rzeczy, których w domu w sumie unikałam np. kotlet schabowy i po 10-dniowym pobycie wróciłam do domu, stanęłam na wadze i ona mi pokazała 62,9 (ale to był dzień, w którym bardzo mało zjadłam). Wtedy poczułam niewyobrażalną radość i jakąś nadzieję. Jak wróciłam do domu byłam wiecznie głodna, nie mogłam pozbyć się tzw. ssania w żołądku i po jakimś czasie waga pokazywała 64-63 kg. Nawet się tym nie przejmowałam, bo w swoim 'nowym' ciele czułam się świetnie, jakbym z brzydkiego kaczątka przeobraziła się w łabędzia. Chodziłam dumna, nawet zaczęłam chodzić z pewnym chłopakiem. Wagę trzymałam aż do 1 września.

Kiedy zaczęła się szkoła miałam często lekcje od 11.45-17.00, zjadałam śniadanie przed wyjściem, a w szkole nic, bo po prostu nie lubię jadać w szkole... czuję jakiś dyskomfort. No i jak wracałam do domu zjadałam obiad, który był często również kolacją. Wtedy zaczęłam ważyć się codziennie i waga spadała. Zaczęło mi się to podobać, chciałam więcej. Po pewnym czasie zauważyłam, że trochę za wolno chudnę i zrezygnowałam z jadania śniadania. Jadłam tylko 1 BARDZO DUŻY posiłek po powrocie ze szkoły i tyle. Cieszyłam się, że byłam chudsza, lecz jak nadchodził weekend siedziałam w domu i nie mogłam zaspokoić głodu, co kończyło się atakami na lodówkę i przesadnym obżarstwem - ale nie przejmowałam się, bo wiedziałam, że przez 5 dni w tygodniu spadnie moja waga... To trwało przez ok. miesiąc, później się opamiętałam, ponieważ mój organizm nie wydalał przetworzonego pokarmu, więc jadłam śniadania, ale skromne...

24 grudnia ważyłam równo 56,6, a od 1 września ważyłam się po KILKANAŚCIE, może nawet KILKADZIESIĄT razy dziennie. Co do 24 grudnia, wiadomo, WIGILIA, powiedziałam sobie - JESZ CO CHCESZ, i tak też było - niby chciałam jeść skromnie, ale nie udało się, przy stole troszkę poskubałam, lecz na słodycze dosłownie się rzuciłam i tym o to sposobem wieczorem ważyłam 57,7. Nie pamiętam dokładnie, ale wiem, że z rana ważyłam 57,2. Drugi dzień świąt to samo, z tym że doszło obżeranie się ciastem i jedzenie mięsa, chociaż od pół roku go nie jadłam. Nie miałam ochoty jeść, a jadłam i w ciągu 2 dni przytyłam do 58,8 kg. Byłam przerażona, powiedziałam sobie KONIEC. Jestem w sumie silną osobą i chciałam zwalczyć to sama... Do sylwestra udało mi się wrócić do tych 57 kg, ale był to mój najgorszy sylwester w życiu, bo co chwilę biegłam do łazienki się zważyć i albo się cieszyć, iż waga nie pokazała choćby 10 dag więcej, albo popaść w dołek, że jestem 20 dag na plusie... Miałam tego serdecznie dość...

No i po całym tym świątecznym szaleństwie próbowałam na nowo schudnąć. Do ferii ważyłam lekko ponad 55 kg. Nawet nie pamiętam jak schudłam, ale wiem, że w tym czasie nachodziła mnie silna chęć zjedzenia czegoś słodkiego i koniecznie czekoladowego. Codziennie jadłam mniej lub więcej jakiegoś batonika itd., tym samym rezygnując np. z kolacji. Później nastały ferie, po rozmowach z koleżanką postanowiłam zacząć jeść zdrowo i regularnie. Któregoś dnia rozpoczęłam śniadanie od owsianki i to wywołało eksplozję, w ciągu jednego ranku waga spadła do 54 kg "z groszami", pomyślałam... hm... metabolizm przyspieszył pracę, jelita pracują w tempie ekspresowym - SUPER, ale już nie powtórzyła się ta eksplozja. Przez ferie utrzymałam wagę, chociaż wciąż jadłam słodycze, przez które czułam, że tyję, mimo iż waga pokazywała ten sam stan. Często również wspomagałam się środkami przeczyszczającymi, ale były za słabe i nic mi nie dawało ich stosowanie, więc je odrzuciłam póki co.

Teraz dalej jem w miarę normalnie, ale czuję, że mam problem, jedzenie nie sprawia mi przyjemności. Jedząc kolację, myślę co zjem na śniadanie. I od razu nachodzą myśli, że mam zjeść coś, co nie spowoduje, że waga wzrośnie. Cały czas nie mogę pozbyć się tej chęci jedzenia czekolady, lecz ostatnio trochę się powstrzymałam i przez jakieś 3 dni nie jadłam czekoladowych wyrobów, bo obiecałam sobie, że jeśli wytrzymam ten czas, na weekend mogę sobie coś tam poskubać słodkiego, no i poskubałam kilka łyżek nutelli i jakieś ciasteczka, no i oczywiście pojawiły się wyrzuty sumienia, ale nie takie jak kiedyś... już trochę mijają mi te dołki związane z wagą.

Ogólnie nie rozmawiam z nikim o tym, bo wiem, że muszę sama sobie z tym poradzić, a o rozmowie z mamą nie ma mowy, do niej nie dotrze, że mam problem. Jeżeli jej wszystko opowiem, ona zacznie na siłę mnie karmić, przez co jeszcze bardziej mnie skrzywdzi, bo ja nie chcę wrócić do poprzedniego wyglądu. Wciąż jak staję przed lustrem widzę tłustą kluchę. Jak coś zjem, wydaje mi się, że moje nogi robią się grubsze. Jak ktoś mi mówi, że jestem chuda, ja czerpię z tego jakąś radość, dążę, żeby mieć niedowagę - bo lepiej mieć niedowagę niż nadwagę. Na początku chciałam schudnąć do 55 kg, teraz jest 53, w tygodniu było nawet 52,8. Ostatnio pomyślałam - a może tak 49 kg? Ale nie, jedyne co mnie powstrzymuje to to, że mam mały biust, a przy 49 kg w ogóle go nie będzie. Cały czas widzę swoje grube i brzydkie nogi, co sprawia, że prawie codziennie mam zły humor... Obżarstwo już zwalczyłam, chęć sięgania po coś słodkiego jest w trakcie zwalczania, lecz wciąż czekam, aż będę mogła jeść tak, by mieć pewność, że moja waga jest ustabilizowana. Dodatkowo bardzo mało piłam przez cały ten czas, bo im więcej wody, tym więcej dag na wadze... PROSZĘ O POMOC...

MĘŻCZYZNA, 16 LAT ponad rok temu

Witam!

Prosisz o pomoc, a dobrze wiemy, że i tak jej nie przyjmiesz. Masz poważny problem, ponieważ nie akceptujesz siebie i swojego wyglądu. Nieważne ile będziesz chciała schudnąć, ponieważ za każdym razem, gdy dotrzesz do wyznaczonego celu, to szybko przekonasz się, że jesteś za gruba i przydałoby się schudnąć jeszcze trochę. Twój problem jest w psychice, dlatego zachęcam do tego, abyś pomyślała o wizycie u psychologa. Twoje zachowanie jest o tyle niebezpieczne, że balansuje na granicy anoreksji. Proponuję, żebyś w interencie znalazła informację na temat tej choroby, a przede wszystkim do czego może ona prowadzić (niedawno zmarła modelka, która pod koniec życia ostrzegała przed anoreksją). Myślę, że powinnaś porozmawiać z mamą, powiedzieć jej w czym jest problem i powiedzieć, że rozwiązaniem nie jest zmuszanie do jedzenia, ale zdrowa dieta, która pozwoli utrzymać Ci wagę i nie chudnąć. Decyzję podejmiesz sama, ale rozważ proszę wizytę u lekarza i psychologa. Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty